16.08.2015

[VI]

Zielony dach.
Pałac w ognistych górach.
A/N: Wróciłam! Rozdział krótszy niż planowałam, ale chyba wystarczająco dla was długi.
Robso: Kim jest Mastermind? Nie powiem, jednak mogę wam wyjawić, że odegra dość poważną rolę w moim opo. Ciekawe czy jak zaczniesz czytać to się na mnie wkurzysz o jedną rzecz... >.>
Ecleette: Wow... przeze mnie ludzie łamią zakazy... W rozdziale będziesz mieć powód dlaczego Hiruzen dał Naruto BINGO. Przy okazji, też mi się kojarzy z emerytami. Cóż, Sas i Sakura wiedzieli, że Kakashi i tak się dowie, więc mu powiedzieli lol, a Naru jest mega skromny gdy chodzi o jego umiejętności, taki już jest. Zobaczysz to zresztą w kolejnych rozdziałach. Wow... ktoś cytuje moje opo, ryly? Co do zaginięcia Naruto to jeszcze o tym będzie... i nie myśl, że cię nie lubię. Piszesz mi najdłuższe komy ♥. Taa... zachowanie Inariego też mnie zawsze wkurzało. Killing Arena się pisze. Byłam teraz na obozie RPG i prawie nic nie napisałam >.> Taki ostatni dzień i moja reakcja: lol, ja nic nie mam dla moich czytelników! Czeka mnie mordor!
Anonimowy: Hej, anonimowy! Będę się rozwijać... jak papier toaletowy... ej rymuje się xD
Naruko: Ja bym się nie zakładała. Zdradzę ci sekret: przegrałabyś >.> A to pisze się "starszyzna", a w zdaniu "Może, nie wiem" jest przecinek po "może". Tak, wiem, sama nie powinnam się odzywać, tak tak whatever >.>
Amaya: Wzruszyłam się... *hlip* Dziękuję! Tak, kocham to robić!
Kuraj: Cóż, to prawda. Lubię canon, nawet bardzo, ale mój Naruto to nie mangowy Naruto. Są kompletnie różni, a jednocześnie w pewien sposób identyczni, co pewnie dojrzycie w późniejszych rozdziałach. Dziękuję, że ci się podoba. Wpadnę na twojego bloga. Osobiście nie lubię polskiej strony fandomu, ale jak mnie tak ładnie zapraszasz. Skomentuję ci coś :D
Przed rozdziałem jeszcze coś dla beki:
 
Zielony dach. Pałac w ognistych górach.
Wiecie... jeśli przez całe życie mieliście jakąś rzecz, używaliście jej, dbaliście, wiecie praktycznie każdą najmniejszy szczegół, to nie spodziewacie się dowiedzieć czegoś nowego od kogoś kto widzi tą rzecz po raz... trzeci raz w życiu? Tak, raczej się nie spodziewacie.
Zabuza też się nie spodziewał usłyszeć całej historii swojego ukochanego tasaka oraz wszelkich adnotacji. Nie, Zabuza Momochi nie potrafił powiedzieć jak nazywali się i z jakich klanów pochodzili wszyscy użytkownicy Kubikiribōchō czy też określić jaki procent żelaza z krwi może pobrać ostrze by się zrekonstruować. Nie miał także pojęcia o połowie bitew, w których miecz się pojawił. Wiecie, nie potrzebował tych informacji by dobrze walczyć. Część znał, gdyż uważał, że warto znać historię tak wspaniałej broni jak Kubirikibōchō. Jednak mimo wszystko Uzumaki zrobił na nim piorunujące wrażenie.
– Cóż... uważam, że Shinkei Genkai (ograniczenie nabyte) są o wiele bardziej interesujące niż Kekkei (ograniczenie linii krwi).
Po tym stwierdzeniu podobnie miał się Haku. Tak w ogóle skąd dzieciak wiedział co to są limity nabyte? Zdarzało się, że elitarni jōnini nie mieli o nich bladego pojęcia, a co dopiero genini!
Haku, owszem, wiedział na ten temat trochę. Jako, że wszystkiego uczył się sam, poznał wiele rzeczy. Zabuza pomógł mu wiele lat temu wkraść się do archiwów Kiri-gakure, dzięki czemu poznał technikę Demonicznych Luster oraz wiele informacji na temat klanu Yuki.
Limity nabyte były bardzo podobne do tych przekazywanych w krwii. Często sprowadzały się do tych samych uwolnień natury czy też dōjutsu. Jednak Shinkei Genkai były pozyskiwane przez ich użytkownika poprzez kilka dróg: bycie jinchūriki jakiegoś stworzenia o potężnych zdolnościach, praktykowanie kijutsu zmieniającego ciało, silny wstrząs chakrowy, terapia medyczna chakrą z podejrzanego źródła lub przeszczep tkanki użytkownika Kekkei Genkai.
To też sprawiało, że dla większości Kekkei i Shinkei były tym samym. Nie było to jednak prawdą. Użytkownicy limitów krwi przez wrodzenie owych zdolności mogli rozwijać się w bardzo wielu kierunkach, natomiast limity nabyte mogły powodować powikłania oraz zużywały znacznie więcej chakry, ponieważ zmuszały swojego użytkownika do czegoś co normalnie nie było by możliwe. Jedynie kilka Shinkei było na tyle zbliżonych do Kekkei by nie zagrażać zdrowiu swojego użytkownika.
Następnie ich rozmowa zaszła na sam temat uwolnienie chakry.
– Haku-san, jest pan użytkownikiem Hyōtonu, nie? – spytała różowołosa dziewczyna, która bardzo przykuła uwagę jego mistrza.
– Dlaczego od razu „pan” Haruno-san, jestem zaledwie dwa lata starszy... ale tak, to moje Kekkei genkai – przytaknął.
– W takim razie – zaczął Uzumaki – jeśli twoje uwolnienie składa się z wody i wiatru, to znaczy, że może pokonać uwolnienie połączone poprzez ogień i elektryczność... czyli Hyōton pokonuje Bakuton (uwolnienie wybuchu).
Haku zamrugał. Nigdy jakoś o tym nie myślał.
– Jednakże będzie słabsze w konfrontacji z Yōton (uwolnienie lawy). – dokończył swój wywód chłopak.
– Sempai – zwrócił się do Uzumakiego czarnowłosy chłopak o imieniu... Sasuke. Chyba tak się nazywał – Co w takim razie jeśli Haku-san napotkałby użytkowników Futtonu (uwolnienie wrzątku) lub Shakuton (uwolnienie skwaru)?
– Cóż... Hyōton jest uwolnieniem natury drugiego stopnia, czyli łączy dwa oddalone od siebie elementarne uwolnienia. Wodę i wiatr oddziela ogień. Natomiast Shakuton i Futton to seishitsu henka (transformacje natuty) pierwszego stopnia, bo łączą dwa sąsiednie żywioły: Futton to połączenie wody i ognia, natomiast Shakuton powstaje poprzez złączenie wiatru i ognia. Uwolnienia pierwszego stopnia zazwyczaj górują nad tymi drugiego stopnia co tylko tłumaczy czemu sławny Mokuton Hashiramy Senju był tak potężny i porządny przez inne nacje. Jest to nawet bardzo proste do zrozumienia. Z punktu widzenia kogoś kto nie ma o tym pojęcia, jeśli Hyōton zmierzy się z Shakutonem to wiatr by się zniwelował, a następnie woda powinna pokonać ogień, jednak tak nie jest, gdyż wiatr wzmacnia ogień już sam w sobie, ale nie zmienia nic w przypadku wody. Wyjątkiem jest jednak Ranton (uwolnienie burzy), gdyż mimo bycia uwolnieniem drugiego stopnia jest prawie tak silne jak te pierwszego, gdyż woda wzmacnia błyskawice. Paradoksalnie połączenie błyskawicy i ziemi da słabszy efekt, gdyż o ile błyskawica guruje nad ziemią, tak ziemia nie wzmacnia błyskawicy, gdyż nie jest przewodnikiem... jednak ich połączenie daje Jiton (uwolnienie magnesu), bardzo potężną transformację natury. Dzieje się tak, gdyż Raiton tworzy pole elektryczne, które w kontakcie z Dotonem tworzy pole magnetyczne. Tak więc podnatury mogą być bardzo różne w zależności od działania podstawowych żywiołów.
– Podnatura? – zdziwiła się Sakura pozostawiając w tle niezadane pytanie.
– Cóż, istnieją jeszcze nadnatury – przytaknął Uzumaki – Jest ich dziesięć, jednakże są bardzo, bardzo unikalne. Powstają przez specjalne połączenie tej samej natury. Słyszałem jak na razie tylko o jednym: Enton (uwolnienie płomieni), które objawiło się w jednym klanie w Honō-gakure oraz u niektórych członków klanu Uchiha, co ma coś wspólnego z wysokim stopniem Sharingana, jednak nie wiem jak to dokładnie wygląda. Nadnatury również dzielą się na stopnie. Pierwszy stopień to właśnie tam znajduje się Enton. Drugi stopień jest owiany tajemnicą, jednak słyszałem, że ma to coś wspólnego z pięcioma zmysłami – zakończył.
– Istnieje trzeci stopień? – spytała różowowłosa, najwyraźniej jak inni zainteresowana tematem.
– Cóż, w przypadku podnatur trzecim stopniem nazywa się połączenie trzech żywiołów. Są niezwykle rzadkie co sprawia, że większość z nich to Kekkei Tōta(selekcja lini krwi). Przykładem będzie Jinton (uwolnienie pyłu): sławna natura z Tsuchi no Kuni, jednak te natury są znacznie silniejsze niż te drugiego stopnia, równie silne, co te pierwszego. Posiada je jedna na pół miliarda osób. Dla nadnatur trzecim stopniem są: Inton(uwolnienie Yin), Yōnton(uwolnienie Yang) oraz Onmyōton (uwolnienie Yin-Yang). Paradoksalnie wszystkie trzy powstają poprzez połączenie wszystkich pięciu podstawowych natur. Sprawia to, że ich użytkownicy często potrafią posługiwać się wszystkimi pięcioma żywiołami, jednak nie muszą. Słyszałem, że Sandaime Tsuchikage, użytkownik Pyłu, potrafi posługiwać się Yang, jednak nie potrafi użyć jakiegokolwiek jutsu Suitonu, jednak nie wiem czy to prawda. Natomiast jego poprzednik i mistrz, który miał takie same natury, potrafił – stwierdził na koniec.
– Dużo wiesz na ten temat, Uzumaki-san – stwierdził po chwili Haku. Wykład tego zaledwie dwunastoletniego, prawie trzynastoletniego chłopca zrobił na nim piorunujące wrażenie.
– Studiuję nauki ninja. Takie małe hobby.
– Małe hobby, dzieciaku? – spytał sceptycznie Zabuza – niektórzy Kage nie mają na ten temat pojęcia.
– Cóż... – zaczął ponownie swoim głosem wywodu chłopak – Kage są sami często użytkownikami i to Kekkei, a nie Shinkei, co powoduje, że są bardzo wykwalifikowani, a ich techniki bardzo potężne. Ich siła góruje nad moją wiedzą – stwierdził.
Zabuza jednak nie był taki pewny. Gdyby ten dzieciak dowodził w czasie wojen, mając odpowiednie informacje, mógłby rozgniatać przeciwników w pył.
– Uzumaki-san, czy ty masz jakieś Kekkei Genkai, że tak interesuje cię ten temat? – spytał zaciekawiony Haku.
– Podczas walki mogłeś zobaczyć, Haku-san, że używam złotych łańcuchów. Nie są jednak one w pełni materialne. To moja chakra. Kingusari, jak je nazywam, to Kekkei Genkai transformacji ciała. Do tego typu zalicza się również Shinkotsumyaku klanu Kaguya oraz wszelkie Dōjutsu. Jest to transformacja związana z ciałem użytkownika. Teoretycznie moje Kingasuri mogło by być podłączone do podgrupy limitów krwi natury, bo to transformacja chakry, jednak ja uważam, że to mimo wszystko co innego, gdyż nie zaliczyłbym moich łańuchów do Seishitsu Henka. Transformacja, owszem, ale nie natury.
Rozmowa ciągnęła się aż do zachodu słońca, gdy zatrzymali się na postój. Na straży został Uzumaki, jednak Zabuza nie położył się spać.
Chłopak czytał pod drzewem zwój o tytule: „Lalkarstwo sztuka wieczności” autorstwa Akasuny Sasoriego, znanego mistrza lalkarstwa z Kaze no Kuni, uznanego przez Sunę za zaginionego kilka lat temu, tuż po zakończeniu Trzeciej Wielkiej Wojny Shinobi. Wielu zakładało nawet, że mężczyzna był martwy, lecz nigdy nie znaleziono dowodów.
– Nie powinieneś być bardziej czujny? – spytał Zabuza. Uważał, iż taka postawa na warcie w nocy mogła doprowadzić do śmierci towarzyszy... w sumie wiedział, że miał rację.
– Jestem sensorem – odparł nie odwracając wzroku od zwoju – gdyby ktoś się do nas zbliżał wyczułbym go z odległości 500 metrów, gdyby wyciszył chakrę, oraz z ponad 5 kilometrów, gdyby tego nie zrobił. Możemy być spokojni – stwierdził spokojnie.
– Wielu Uzumakich nimi było – stwierdził Zabuza.
– Mam wrażenie, że sporo wiesz o moim klanie – stwierdził Naruto i podniusł wzrok znad lektury. Jego ciemnoniebieskie oczy wwiercały się w użytkownika Kubikiribōchō.
– Spotkałem kilku w życiu – odparł zgodnie z prawdą mężczyzna.
– Zapewne podczas Bitwy Wirów, czyż nie? – spytał czeronowłosy, a Zabuzę zatkało.
– To było przecież 17 lat temu – szepnął. Jak chłopak mógł wiedzieć, że brał w tym udział. Tak, był jednym z żołnierzy na froncie, jako genin pod dowództwem jōnina Jūzō Biwy, który był poprzednim użytkownikiem Egzekutora. Mężczyzna zginął właśnie w tej bitwie i w swojej ostatniej woli przekazał miecz Zabuzie.
– Bardziej mnie zastanawia czemu nazywali cię „Zdrajcą”. – stwierdził nadal spokojnie chłopak. Na jego twarzy nie było żadnego zaniepokojenia czy strachu.
– Skąd o tym wiesz! – wywarczał Zabuza. Ludzie którzy przeżyli tą bitwę nie mieli pojęcia o zdradzie, a w Kiri żyło jedynie kilka osób, które znało jego tajemnicę. Mógł ich policzyć na palcach jednej dłoni.
– Potrafię widzieć rzeczy, które się wydarzyły – odparł chłopak.
– Jasnowidz?! Nie próbuj być zabawny dzieciaku – syknął Momochi, a po chwili Naruto mógł poczuć potężną intencję zabijania, która charakteryzowała Kirigakure no Kijin.
– Chcesz obudzić Kakashiego – spytał nadal zachowując spokój, chodź energia Zabuzy wywołała w nim niepokój. Jako sensor był bardzo czuły, a jednocześnie odporny na obcą chakrę przeciwnika. Z jednej strony mógł dokładnie wyczuć moc Mistrze Miecza, lecz w tym samym czasie był przyzwyczajony do podobnych zjawisk.
– Nie – przyznał niechętnie Momochi, a zjawisko ustąpiło.
– Cóż... – stwierdził spokojnie Uzumaki – skoro będziesz niedługo ninja Konohy to będziemy mieli dużo czasu na tę rozmowę. Nie musisz się martwić – stwierdził i wrócił do czytania zwoju jak gdyby nigdy nic.
Po kilku dniach znaleźli się w Konoha-gakure no Sato. Zabuza i Haku musieli przyznać, że wioska była wspaniała. Tak się złożyło, że Momochi nigdy nie był w stolicy Kraju Ognia, lecz widział wiele innych.
W każdej wiosce poprzedni Kage byli jakoś uhonorowanii. W Sunie znajdowały się wielkie posągi. Większe znajdowały się w wąwozie, który był jednym z wyjść z wioski i najpewniej także schronem podczas wojen. Mniejsze statuły umieszczono w sali obrad starszyzny Suny.
W Kiri w zatoce Ōnowan (zatoka królów) znajdowały się skały, które wyrzeźbione były w kształt pieczęci ręcznej najczęściej używanej przez każdego z kage. Podczas święta morza, religijnej uroczystości z Mizu no Kuni, uruchamiano specjalne mechanizmy, które imitowały najsłynniejsze techniki każdego z Mizukage.
W Iwie na dziedzińcu prowadzącego do Pałacu Ziemi, w którym znajdował się gabinet Tsuchikage, ustawiano wielkie głazy z nazwiskiem i sławną sentencją każdego z cieni ziemi. Podczas wielkich uroczystości oraz ogłoszenia nowego Kage kamienie zmieniały swoją formę i lewitując w powietrzu, przybierały pozy każdego z Tsuchikage podczas walki. Jednak nie one były prawdziwą chlubą Tsuchi no Kuni. Było tym sanktuarium kamienia głęboko w pałacu. Jedynie kilku za zgodą Cienia Ziemi miało zaszczyt tam wejść.
W Kumo na najwyższej górze w stolicy stały wielkie piorunochrony, które podczas burzy chroniły miasto tworząc jednocześnie z błyskawic kształt walczących ciał Reikage.
W Konoha natomiast były te głowy wyrzeźbione w płaskowyżu. Górowały wysoko nad wioską spoglądając z góry swymi wiekowymi oczami.
– A więc to tu zaczęła się Kakurezato no Ki (Okres ukrytych wiosek) – szepnął Haku, a Zabuza spojrzał z szacunkiem na pierwszą twarz wyrytą w skale. Człowiek, który był na tyle potężny, że zmienił cały świat i jeszcze za swojego życia dojrzał owoce swej ciężkiej pracy.
– Oi! – usłyszeli głos mężczyzny, dochodzący od lewej strony bramy – Kakashi-sempai, co to za ludzie? – spytał ninja o brązowych włosach, których grzywka zasłaniała jego prawe oko. Opaska ninja zakrywała czubek jego głowy, a ochraniacz znajdował się na czole. Nosił typowy strój chūnina. Obok niego na biurku spał drugi chūnin o czarnych włosach.
– Ach, Izumo-kun – Hatake zwrócił się w jego stronę – To nukenini z Kiri, którzy za zgodą Pana Feudalnego zostali obywatelami Hi no Kuni, a teraz także chcą przyłączyć się do naszej wioski. Zabuza, pokaż mu ten zwój – poprosił Momochiego.
Zabuza wyjął z worka, który miał na plecach mały zwój z symbolem rodu Daimyō Ognia.
Chūnin spokojnie przejrzał dokument po czym oddał go mężczyźnie kiwając głową.
– No to witamy w Konoha, panie Zabuza i panie Haku.
Kiedy oddalili się trochę od bramy Sakura westchnęła zirytowana.
– Mattaku. Przybywają zagraniczni ninja, a oni śpią. Założę się, że Kamizuki-san po prostu zgłodniał i dlatego się obudził.
– Miej w nich więcej wiary, Sakura – pocieszył ją Czerwonowłosy – Sempaiowie naprawdę traktują swoje obowiązki shinobi poważnie.
Dziewczyna spojrzała na niego z miną: sory-memory-ale-nie-sądzę.
– Wybacz Naruto-sempai, ale coś mnie to nie przekonuje.
W końcu grupa sześciu shinobi dotarła do wieży Hokage. Hatake już chciał zapukać do drzwi, gdy nagle otworzyły się z hukiem, a z nich wypadł najmłodszy wnuczek Hokage: Sarutobi Konohamaru, a zaraz za nim Haruka, jego starsza siostra.
– Zabiję cię, ty mały pawianie! – darła się kunoichi.
– Nigdy mnie nie złapiesz, durna małpo! – krzyczał jej brat.
Zaraz za nią z gabinetu wyszedł Makoto oraz ich trzeci członek drużyny: Yamamoto Enma.
– Oh, sempai, Sakura-san, Sasuke-san – przywitał się ostatni chłopak.
– Już wróciliście z misji? – zdziwił się Hogoromo.
– Tak – przytaknął Uzumaki – Co zrobił Konohamaru? – spytał czerwonowłosy.
– Haruka chciała by przydzielono mojej drużynie misję rangi C, jak wam i wtedy wpadł Konohamaru-kun i trochę ją skompromitował – odparł wychodzący z gabinetu sensei drużyny 6: Gekkō Hayate.
Kakashi kiwnął na przywitanie głową młodszemu koledze. Młody tokubetsu jōnin ledwo co opuścił ANBU, w dużej mierze z powodów zdrowotnych, i teraz nauczał drużynę 6.
– Ohayō gozaimasu, Hayate-sempai – przywitał się Naruto.
– Witaj, Naruto. Ibiki-sempai chciał byś się do niego zgłosił. Potrzebują sensora do jednej sprawy w departamecie przesłuchań i tortur.
– Ach... dzięki za informację, Hayate-sempai – podziękował i razem z resztą drużyny 7 wszedł do gabinetu Hokage.
– Pracujesz z dywizją GJB (Gomon Jinmon Butai)? – zdziwił się Kakashi.
– Trochę – przytaknął Uzumaki – Czasami potrzebują dobrego sensora, przy mniejszych i większych sprawach, a ja jestem najlepszy w Konoha... a przy najmniej oni tak twierdzą.
– Mogłeś powiedzieć – stwierdził Hatake. Wiecie, Kakashi nic nie miał do Dywizji GJB, ale mimo wszystko, wszyscy, którzy tam pracowali byli uznani za świrów, a to, że bardzo silnych i oddanych Konosze, to już zupełnie inna sprawa. Oczywiście nie powiedziałby tego głośno, bo musiałby obrazić takie osoby jak Yamanaka Inoichi czy też Nara Shikaku.
Gabinet Hokage był prosty. Biurko przy oknie, duże wygodne krzesło, pułki na dokumenty przy ścianach, oraz cztery portrety na ścianach. Każda przedstawiała jednego z poprzednich Cieni Ognia.
– Cześć staruszku! – przywitał się Naruto jak gdyby nigdy nic.
– Sempai, okaż więcej szacunku – poprosiła jedyna kunoichi w pokoju, chodź wiedziała, że to nic nie zmieni. Uzumaki znał się z Hokage bardzo bardzo długo, więc ich relacje od dawna wyglądały w ten sposób.
Zabuza i Haku wpatrywali się w Czerwłonowłosego zszokowani. Takie zachowanie zostało by ukarane w Kiri publiczną egzekucją. Konoha zaprawdę była dziwnym miejscem.
– Witaj Naruto... tym razem nie oknem?
– Tak jakoś wyszło, jiji – zaśmiał się.
– Witaj, Kakashi, Haruno-kun*, Uchiha-kun... i wy Kiritachi-nin-san*.
– Ach, Hokage-sama – Hatake skłonił się odrobinę. Zawsze okazywał temu człowiekowi szacunek, chodź wiedział, że Sarutobi nie wymagał tego od ludzi takich jak on – Jak wiesz, w czasie naszej misji zostaliśmy zaatakowani przez Gōzu i Meizu: Demonicznych Braci z Kiri-gakure. Jednak kontynuowaliśmy misję. Później spotkaliśmy tych oto ninja: Momochiego Zabuzę, jednego z Siedmiu Mistrzów Miecza, oraz Yuki Haku, jego towarzysza. Pod przykrywką pracowali dla Gatō by odkryć co on planuje. Dostali to zlecenie od naszego Daimyō w zamian jako zapłatę otrzymali obywatelstwo Hi no Kuni. Zapragnęli służyć naszej wiosce i oto jesteśmy – powiedział podając jednocześnie Hokage zwój ze wszystkimi szczegółami misji oraz raportem.
– Rozumiem. Dziękuję, Kakashi – powiedział i zwrócił się do ex-Kiri-ninów – Słyszałem o szczegółach waszej misji od pana Feudalnego i wiem, że w waszym kraju jesteście skazani na śmierć, jeśli tylko tam wrócicie, więc nie widzę problemu, możecie zostać – stwierdził, a twarz Haku rozpromieniła się – jednak przez pewien czas będziecie pod obserwacją ANBU, takie procedury. Momochi Zabuzo, otrzymasz rangę jōnina. Co do ciebie, Yuki Haku, nigdy o tobie nie słyszałem.
– Nigdy nie zostałem oficjalnym ninja. Zabuza-sama przygarnął mnie i nauczył sztuki ninjutsu oraz pomógł mi odkryć sekrety mego Kekkei Genkai: Hyōtonu. Ochraniacz na moim czole został skradziony, co nie jest chwalebne, ale pomogło nam wielokrotnie.
– Rozumiem – przytaknął Sarutobi i nie kłamał. Widział trzy wojny i wiedział jak wygląda życie pod ciągłym ostrzałem. Wiedział jak wygląda życie nuke-nina. Jedyną różnicą był fakt, że Hiruzen zawsze miał miejsce, do którego mógł wrócić: Konohę. Nuke-nini byli jak ronini. Bez pana, domu, obowiązku... bez honoru w oczach ich rodaków.
Nie to że ich winił. Kiri ledwo podnosiła się po dopiero co zakończonej wojnie domowej, a ta dwójka musiała uciec wiele lat temu. Nie można było tak po prostu wrócić.
– Cóż, potrafię powiedzieć, że jesteś już elitarnym wojownikiem, mimo braku oficjalnego wykształcenia oraz swojego młodego wieku, jednak muszę ci przydzielić rangę genina: procedury. Za dwa miesiące jest egzamin na chūnina, gdzie zapewne awansujesz. To pomoże nam was oficjalnie przedstawić wiosce oraz będziecie mieć czas by się przystosować do nowego domu – powiedział Hokage, a dwójka Kirańczyków, a teraz Konoszan, przytaknęła. To był dobry układ.
– Dziękujemy, Hokage-sama – powiedział Zabuza – Jednak nasza misja jeszcze się nie zakończyła. Gatō jest martwy, jednak to nie on pociągał za sznurki. Po za tym jednemu ze statków udało się uciec, co nadal może być zagrożeniem. Nawet jeśli Kurikaeshi rozprzestrzeni się w jednym kraju, może przedostać się do drugiego.
– Rozumiem. Gdzie zmierza statek?
– Do Kōseki Minato – odparł Zabuza.
Hokage westchnął czując, że będzie ciężko.
– Napiszę do Tsuchikage co trzeba oraz dam wam przepustki. Musicie jednak uważać. Iwa nigdy nie lubiła Konohy.
 Dlaczego mnie jakoś to nie dziwi? Pomyślał Naruto. Doskonale rozumiał skąd wzięła się agresja między tymi dwoma krajami. I wcale nie winił Iwańczyków, którzy tylko się w ten sposób bronili przed dyskryminacją.
– Hokage-jiji – odezwał się Naruto – może w takim razie będziemy ich eskortować? – spytał.
– Bądź rozważny, Naruto, dopiero co wróciliście z misji! Dodatkowo jej ranga znacznie przekraczała wasze kwalifikacje. Ta również może być problematyczna.
– Owszem, jednak i tak musisz jeszcze napisać list do Tsuchikage oraz trzeba zanieść zwój do Pana Feudalnego.
– Naruto, pamiętaj, że pewne osoby nie mają wstępu do obcych wiosek – powiedział Kakashi, a Uzumaki doskonale wiedział, że chodzi mu o fakt, że czerwonosłosy był jinchūriki.
– To dobrze, że w naszej wiosce jest tyle sekretów, co? ­– spytał z niewinnym uśmiechem.
Zabuza spojrzał na genina. Doskanale wiedział, że coś było w nim nie tak. I miał już kilka hipotez na ten temat.
– Daj za wygraną, Kakashi, doskonale wiesz, że ten chłopak znajdzie jakiś sposób by coś wykombinować.
– No i super, jiji. Zabuza-san, Haku-san, możecie mieszkać u mnie, mam dużo miejsca! – powiedział i nagle kierował się w stronę okna, otworzył je, po czym wyszedł. Miny zgromadzonych w pokoju były bezcenne.
Hokage tylko pokręcił głową. Wyjął dwa ochraniacze Konohy i podał ej Kirańczykom.
– Lepiej go gońcie, bo się zgubicie – powiedział i wskazał kciukiem na okno za jego plecami, a dwójka nowych ninja Liścia natychmiast podążyła za Uzumakim jedynie na odchodne mówiąc „Arigatō” i „Gomennasai”. W końcu nie wypada wychodzić oknem od kogoś kto dopiero co przyjął cię do swojej wioski, prawda?
Szybko dogonili Naruto, w końcu chłopak nie uciekał, i podążyli za nim. Dotarli w końcu do sporego budynku na peryferiach miasta, jednak nadal było tu dość gwarno i trochę tłoczno. Naruto zatrzymał się dopiero na dachu jednego z domów przed budynkiem.
– Musicie uważać. Otoczyłem ten dom barierami oraz genjutsu – powiedział i wskazał na kilka symboli, które ledwo były widoczne na budynku.
Był on dość duży, jednopiętrowy (w sensie parter plus piętro, piwnica i strych), pokryty jasną, kremową farbą. Dach był brązowy, pokryty ciemno czerwonymi zdobieniami. Był na zewnątrz stylizowany na stary styl japoński.
– Security masz na najwyższym poziomie – stwierdził Zabuza – po cholerę?
– To już moje zmartwienie – powiedział i uśmiechnął się do Momochiego. Jego mina mówiła: nie-pytaj-albo-skończysz-marną-śmiercią.
Przerażający dzieciak... stwierdził Zabuza. Cóż... to u nich rodzinne, Uzumakich.
W tym samym czasie w gabinecie Hokage, pozostała dwójka geninów zostawią Cienia Ognia i Kakashiego samych i poszła do domu. To był moment, który syn Sakumo miał zamiar wykożystać by dowiedzieć się paru rzeczy.
– Hokage-sama, czy mógłbyś mi wytłumaczyć jak to się stało, że Naruto posiada BINGO?
– Cóż... Kakashi...
– Nie „Kakashój” mi tu! Powiedział, że dostał ją na 10 urodziny! To nie jest taka tam sobie książeczka!
Hokage westchnął w myślach. Gdy chodziło o Kakashiego i jego Naruto-otōto, to Hatake tracił kompletnie kontrolę.
 – Kakashi, on był już od dawna ninja. Musisz pamiętać, że był wtedy od dwóch lat geninem. No i zaczął już wtedy pracować GJB. Oni sami prędzej czy później by mu taką dali.
– A właśnie – Hiruzen już wiedział, że użył złego argumentu – Od kiedy to Naruto spędza czas z dywizją tortur i infiltracji! Ja bardzo ich szanuje, ale oni nie są normalni! Mój braciszek nie powinien się z nimi zadawać!
– Naruto jest naszym najlepszym sensorem i wtedy też był praktycznie jedynym w wiosce, bo wszyscy pozostali często byli na misjach. To Ibiki znalazł Naruto kilka lat temu... wiesz, wtedy. Zaopiekował się nim i pomógł.
Kakashi zamknął oczy.
Chyba... na pewno muszę podziękować Ibikiemu za opiekę nad Naruto. Pomyślał.
W tym samym czasie w domu Uzumakiego.
Uzumaki szybko dodał wzór chakry Haku i Zabuzy do bariery chakry by mogli wejść do budynku.
Był on dość duży, również w środku staro-japoński. Pomieszczenia były w większości oddzielone od siebie parawanami. Na przeciwko wejścia znajdował się dziedziniec otoczony tarasem. Po prawej i lewej strony od wejścia znajdowały się pomieszczenia wypełnione futonami z jakąś szafą i dwoma albo trzema kotatsu. Dalej po prawej stronie znajdowało się wejście do dużej typowo japońskiej łazienki, a następnie schodami na piętro oraz do piwnicy oraz zaraz obok pokojem użytkowym. Po lewej stronie w miejscu łazienki znajdowała się biblioteka pełna zwojów zapisanych oraz czystych. W miejscu pokoju użytkowego po lewo była kuchnia, a schody trochę bardziej w głębi domu. Z wejścia można było zobaczyć wejście do dużej Sali po drugiej stronie placu. Wyglądało to jak dojo.
Na środku dziedzińca rosła duża na kilka metrów japońska wiśnia, która właśnie zaczęła owocować. Rosła otoczona małym skalniakiem z oczkiem wodnym. Nie było to jednak zwykłe drzewo sakury. Spoglądając w górę można było dostrzec jak konary drzewa oplatają się wokół drugiego piętra i częściowo tworzą balustradę wokół wewnętrznego balkonu, a następnie wychodzą na dach.
Haku mrugnął. Był praktycznie 100% pewny, że gdy zbliżali się do domu niczego nie dostrzegł na dachu.
Genjutsu? Tak, w końcu coś o tym wspominał... tylko po co mu to?
Przeszli przez plac docierając do dużego pomieszczenia, którym rzeczywiście było dojo. Z dwóch stron było otoczone przez ściany z jakimiś szafami pełnymi najpewniej bronią oraz sprzętem treningowym. Tył pomieszczenia był wyjściem na korytarz, który prowadził do dwóch ostatnich pomieszczeń; po lewej spiżarnią, a po prawej kolejną kuchnią. Oba pomieszczenia prowadziły na tył domu. Znajdowała się tam wnęka zakończona płotem z wejściem do jakiejś bocznej uliczki. Tam znajdowały się kosze na śmieci.
Pierwsze piętro było już użądzone bardziej nowocześnie z drewnianymi drzwiami i znacznie wytrzymalszymi ścianami. Znajdowały się tam małe mieszkania. Każde wcześniej na pewno było wyposażone w kuchnię i łazienkę, teraz przebudowane na pojedyncze pokoje, których obecnie było 10 i jedynie co jakiś czas między nimi znajdowała się mała łazienka. W miejscu, gdzie wcześniej było dojo, znajdowała się duża luksusowa łazienka.
– Niezła chata, dzieciaku – stwierdził Zabuza – Jednak czy twoi rodzice pozwolą nam tu mieszkać? – spytał.
– O to nie musicie się martwić. Moi rodzice nie żyją. Mieszkam tu sam. Wcześniej ten budynek był zwykłą ruiną, więc od kilku lat go remontowałem.
– Sam? – Haku był z szokowany – niby jak. Nie zrobiłbyś tego w pojedynkę.
– Cóż... jestem jedną z niewielu osób na świecie, kto może stworzyć jednoosobową armię. Używałem Kage Bunshin – zaśmiał się wzruszając rękoma – W każdym razie, wybierzcie sobie pokój i się rozgośćcie. Trzy są zajęte. Jeden jest mój: to ten ze spiralą na drzwiach. Drugi należy do Sakury: znak pary i wiśni, a ostatni jest Sasuke: ten z symbolem Konohy i herbem Uchiha. Czasami u mnie nocują. Pozostałe są wolne. Inni moi goście raczej śpią na dole w pokojach gościnnych. W piwnicy możecie zostawiać jakieś swoje rzeczy, tylko lepiej jakoś zaznaczcie co jest wasze, bo czasami pojawia się tu sporo osób.
Kirańczycy przytaknęli i wybrali dwa pokoje tuż obok siebie. Kiedy się już rozpakowali postanowili poszukać Naruto. Chłopak właśnie wchodził na piętro po małej stalowej drabince, która znajdowała się tuż przy schodach.
– Ach, właśnie miałem was zawołać – uśmiechnął się – Muszę wam jeszcze pokazać dach – powiedział i zaczął wchodzić na górę i weszli na coś podobnego do malutkiego piętra. Tylna strona budynku miała wyższy dach i tam też znajdował się niski strych, natomiast przednia małymi trzy stopniowymi schodkami prowadziła do klapy, która była wejściem na dach. To co ujrzeli po jej otwarciu, zaparło dech w piersiach Kirańczyków. Cały dach był pokryty roślinami i kwiatami. Z dziury, która na pierwszym piętrze była dziedzińcem wystawały na dachu konary sakury z pojawiającymi się dopiero co owocami.
Było tu mnóstwo roślin jadalnych, owocowych oraz warzywnych. Na dachu tylnej części budynku znajdowało się też kilka drzew takich jak jabłonie, grusze czy też brzoskwinie i śliwy. Pewna część wykorzystana była tylko na kwiaty, a inna na zioła.
– Jak to tu wszystko roście? – spytał zdziwiony Haku. To miejsce było majstersztykiem. Jak to możliwe, że korzenie nie niszczyły tego domu?
– Dzięki pomocy staruszka Hokage oraz kilku wykwalifikowanych ninja, których poznałem udało mi się stworzyć to miejsce. Pod każdym drzewem i kwiatem na dachu znajduje się pieczęć przestrzenna, która ma swoją bliźniaczkę pod domem, pod piwnicami. W ten sposób konary są w ziemi, a gałęzie na powierzchni.
– Kto zajmuje się tym miejscem, gdy jesteś na misji, Naruto-san? – spytał Haku, widocznie zafascynowany tym przepięknym ogrodem.
– Zawsze się ktoś znajdzie. Zazwyczaj kogoś proszę.
Jak na zawołanie, gdy właśnie weszli do części z kwiatami i drzewami owocowymi, zza jednego z nich wyłoniła się młoda dziewczyna. Miała duże, białe jak ścieg oczy bez źrenic, krótkie granatowe włosy oraz prześliczną twarzyczkę. Ubrana była w typowe dla ninja spodnie oraz koszulę przypominającą górną część yukaty, która ładnie opinała się na jej dość sporej jak na jej wiek piersi. W pasie owinięta była przez obi, a nogi były bose.
– Ach! Hinata-chan – przywitał się Uzumaki machając jej z daleka.
Dziewczyna schyliła się lekko, witając jego oraz Kirańczyków.
– Ko-konni-c-chi wa Na-naruto-k-kun... – zająkała się i zaczerwieniła jak piwonia.
– Co jest, Hinata-chan? Nadal masz te ataki gorączki? – spytał Naruto, a dwójka Kirańczyków prawie nie zaliczyła gleby na to stwierdzenie. Jak to możliwe, że ktoś tak inteligentny jak ten dzieciak, był jednocześnie tak głupi? Widać było na wylot, że dziewczyna jest w nim zakochana.
Hinata zauroczyła się jeszcze bardziej.
On się o mnie martwi... pomyślała.
– W każdym razie. Poznajcie się. Hinata-chan to Momochi Zabuza i Yuki Haku. Będą tu ze mną teraz mieszkać. Haku-san, Zabuza-san, oto Hyūga Hinata.
– Miło mi was poznać – uśmiechnęła się dziewczyna.
– Nam również – zgodził się Zabuza – Właściwie co panienka robi w domu tego dzieciaka? – spytał szermierz wskazując kciukiem na Uzumakiego.
– Um... za-zajmowałam się o-ogrodem...
– Ach... no tak. Naruto-san nam o tym mówił – przytaknął Haku.
– Ano... Naru-to-k-kun – zaczęła dziewczyna zwracając się do czerwonowłosego – J-ja ma-m proś-bę... c-czy mó-głb-byś m-mi po-pomóc w do-okoń-c-czeniu m-moje-go Ju-uken-a, Na-naruto-k-kun? – spytała nieśmiało.
– Oczywiście, Hinata-chan – uśmiechnął się chłopak – My idziemy do sali treningowej, jak chcecie to dołączcie. – powiedział na odchodne chłopak i razem z dziewczyną zniknął w głębi domu.
Zabuza ochoczo poszedł za nimi, by zobaczyć trening. Wiedział już jaki poziom ma chłopak i z chęcią chciał zobaczyć jak walczy dziewczyna.
Haku podążył za nimi z ociąganiem. Bardzo chciał jeszcze zostać w ogrodzie, jednak wiedział, że będzie miał jeszcze wiele sposobności by posiedzieć wśród roślin. Zszedł zaraz za pozostałą trójką. Kirańczycy usiedli przy ścianie i obserwowali jak dwójka nastolatków stanęła na przeciw siebie by rozpocząć sparing.
Uzumaki przyjął jednak inną pozę niż się spodziewali. Zanim opuścili kraj Fal, Kakashi urządził swojej drużynie jeszcze kilka treningów. W tym czasie Haku miał okazję powalczyć trochę z Naruto i wiedział jak chłopak walczył. Styl, którego używał i jak się później okazało sam stworzył, był bardzo silny. Wykorzystywał różne style taijutsu tworząc jeden optymalny, bez prawie jakiejkolwiek luki, jednak o tym trzeba by porozmawiać z mistrzami taijutsu.
Teraz chłopak przyjął pozycję niską, w której ręce znajdowały się dość nisko. Nogi były ugięte. Dziewczyna na przeciwko niego miała prawie taką samą formę.
Po chwili naczynia chakry wokół jej oczu powiększyły się na jej skroniach, a białe źrenice wyodrębniły się.
– Byakugan – szepnęła dziewczyna po czym z pełną mocą ruszyła na Naruto. Chłopak parował jej ciosy po kolei i dziewczyna trafiła go kilka razy, a on syczał z bólu przy każdym takim kontakcie. Właściwie, w walce Naruto tylko się bronił.
W pewnym momencie odsunęli się od siebie.
– Twoje uderzenia w tenketsu są coraz silniejsze. Bolą znacznie bardziej niż przy wcześniejszych naszych sparingach.
– A-ari-g-gat-ō, Na-na-naru-to-k-kun – zająkała się dziewczyna, czerwieniąc się.
Walka trwała jeszcze pół godziny, aż w końcu dwójka padła zmęczona na ziemię. Dopiero po chwili Hinata podeszła do Naruto i zaczęła odblokowywać jego tenketsu. Wtedy też podszedł do nich Zabuza.
– Niezła walka, dzieciaku. Powiedz mi tylko, dlaczego używałeś innego stylu taijutsu?
Momochi musiał przyznać, że nie miał pojęcia. Poprzedni był znacznie lepszy, może i bardziej wymagający, ale znacznie lepszy.
– Cóż, styl Kaei (Wirujących cieni) został stworzony przeze mnie w oparciu o wiele styów klanowych Konohy, również tego, który używa Hinata. Wiem doskonale jak się bronić przed jej uderzeniami, ale w tym sparingu chciałem zobaczyć jakie obrażenia może zadać przeciwnikowi. Walczyłem z nią już wieloma innymi stylami i potrafię powiedzieć, że bardzo się polepszyła od ostatniego roku – przyznał, a dziewczyna zrobiła się kolejny raz czerwona jak włosy klanu Uzumaki – Hey, Hinata, tylko mi nie mów, że się źle czujesz! Może lepiej się połóż! – zawołał widząc jej wypieki, a Haku tylko zrobił facepalma.
Późnym popołudniem Hinata oznajmiła, że musi wrócić do domu. Później przyszedł Sasuke i przyniósł kupione jedzenie, które razem z Naruto schował w lodówce i spiżarni.
Kolejnego dnia o świcie Naruto poczuł jak do domu zbliża się znajoma chakra. Po chwili na parapecie jego okna pojawił się ANBU w masce niedźwiedzia.
– Kuma-san, co cię do mnie sprowadza? – spytał, a mężczyzna podał mu zwój z pieczęciom władcy wioski.
– Hokage-sama wzywa – odparł Tenzō.
– Spoko. Zaraz obudzę pozostałych. Chcesz coś? Kawy, herbaty? – spytał przebierając się z piżamy w typowe spodnie shinobi, siatkowaty T-shirt oraz bluzę. Przyczepił sobie kabure i zaczął sprawdzać jej zawartość, czy aby czegoś nie brakuje.
– Herbaty – poprosił i zszedł na parter do kuchni na tyłach domu, razem z ówcześnie zrobionym klonem Naruto, który przygotował dla wszystkich herbatę i zaczął robić śniadanie złożone z kanapek. Po chwili prawdziwy Naruto zszedł razem z Haku i Zabuzą, którzy z pewnością już się rozbudzili.
Nie pytali skąd znalazł się ANBU w kuchni...
– Jedzcie, a ja przeczytam wam zwój od Hokage – powiedział klon. Tenzō uchylił swoją maskę, tak by było widać jego usta i zaczął pić swoją herbatę.
Pozostała trójka mężczyzn zaczęła jeść, a klon zaczął czytać.
– Momochi Zabuzo, Yuki Haku, Hatake Kakashi, Uzumaki Naruto, Uchiha Sasuke, Haruno Sakuro, zostaliście wyznaczeni do misji rangi B+. Waszym zadaniem jest dostarczenie zwoju Daimyō Ognia, który następnie przekaże wam dokument, który musicie dostarczyć Panu Feudalnemu Ziemi oraz Tsuchikage. Jednocześnie, razem z wyznaczonymi przez Cień Ziemi ludźmi, macie przeszukać Kōseki Minato w poszukiwaniu Kurikaeshi. Jeżeli jednak Tsuchikage-donō nie zgodzi się na wasz udział w tej misji, macie przekazać mu wszystkie szczegóły na temat statku, którym przewieziono towar, oraz jak wyglądają narkotyki. Podpisane: Sandaime Hokage Sarutobi Hiruzen.
Uzumaki pokiwał głową.
– W takim razie musimy się stawić u Hokage za kilka 2 godziny maksimum – powiedział bardziej do siebie niż do zgromadzonych w kuchni – Kuma-san, przekaż rozkazy do Kakashiego, bo jeszcze się spóźni – poprosił mężczyznę, który właśnie odłożył na stół pusty kubek po herbacie, wziął zwój i udał się w stronę wyjścia.
– Dlaczego nie wykonał Sunshin? – zastanowił się na głos Zabuza.
– Bariera nie pozwala na wykonanie wszelkich technik migotliwego ciała – poinformował ich Uzumaki – Jedynie ci, którym na to pozwolę – zaśmiał się – Tylko trochę z tym kłopotu, bo to spore rozkładanie bariery. W każdym razie, panowie, musimy się zbierać – powiedziawszy to udał się w stronę swojego pokoju i zaczął się przygotowywać do misji.
Gdy Zabuza i Haku udali się by się przygotować Naruto właśnie kierował się do wyjścia.
– Wiecie, gdzie jest wieża Hokage, prawda? – spytał, a gdy kiwnęli głową kontynuował – Ja w każdym razie muszę poprosić moją przyjaciółkę, Ino by zaopiekowała się ogrodem i zaraz do was dołączę, pa! – krzyknął i wybiegł z domu.
Chłopak natychmiast udał się w stronę kwiaciarni Yamanaka. Miał szczęście, bo Ino właśnie dzisiaj zajmowała się otwarciem.
– Hej, hej, Ino-chan – zawołał machając jej ręką by zwrócić uwagę dziewczyny.
– Naruto-kun! – zawołała uradowana – Co cię do nas sprowadza, sempai? – spytała nadal porządkują kwiaty.
– Czy mogła byś się zająć moim dachem? – spytał składając ręce do prośby, chodź wiedział, że nie musiał. Ino kochała jego ogród. Wiele roślin zostało zasadzonych przez nią.
– Tak, jasne, ale już? – zdziwiła się dziewczyna – Hinata mówiła mi wczoraj, że dopiero co wróciliście.
– Tak, ale powiedzmy, że ta misja zmieniła swój cel i teraz kontynuujemy to co zaczęliśmy – powiedział.
– Ach... nie no, jasne. Przyjdę tam dzisiaj po południu.
– Dzięki, Ino-chan.
– Ależ proszę sempai – uśmiechnęła się, a Naruto skierował się już w stronę wieży Hokage.
Na miejscu czekali już na niego Sakura i Sasuke, do których właśnie podchodzili Zabuza oraz Haku. Kakashiego oczywiście nie było.
Na szczęście, mężczyzna spóźnił się zaledwie pięć minut mówiąc coś o drabinach i siedmiu latach nieszczęścia.
W gabinecie Sarutobi przekazał im zwój dla Daimyō Ognia po czym wyruszyli.
Droga do  pałacu Pana Feudalnego zajęła im zaledwie kilka godzin i po południu byli już przed ogromnym zamkiem Daimyō Ognia. Była to potężna budowla umiejscowiona w pobliskich górach. Nie były one tak wielkie, jak te w Iwie, do której mieli wkrótce zmierzać, jednak wystarczająco wysokie by ostrzeliwany zamek, mógł się bronić przez bardzo, bardzo długi czas. Nad zamkiem górował wielki posąg buddy.
Wykonany był z czerwonej jak krew cegły i czarnej dachówki. Dookoła rósł cały las czerwonych klonów. Już z daleka dostrzegli samurai, którzy patrolowali najbliższą okolicę. Panowie Feudalni częściej korzystali właśnie z ich ochrony.
Kiedy zbliżyli się do pałacu na około pół kilometra otoczył ich jeden z oddziałów tych wojowników.
Kakashi, Zabuza oraz Naruto nie byli zaskoczeni. Dwójka jōninow dzięki swojemu doświadczeniu i umiejętnością, a Naruto dzięki swoim zmysłom sensorskim. Sakura i Sasuke byli jednak zdenerwowani. Nawet nie usłyszeli jak samurajowie się zbliżają.
Oddział był odziany bordowe lniane spodnie i koszule, na które zakładali czarne zbroje z czerwonymi zdobieniami, karmazynowe maski oraz hełmy z rogami. Każdy z nich miał u boku katanę i tachi. W obecnej chwili każdy z nich celował swoją drugą bronią w przybyszów.
– Jaki jest powód waszego przybycia tu, ninja? – spytał dowódca, jak łatwo mogli stwierdzić. Rogi na jego hełmie były znacznie większe i bardziej zdobione.
– Przybyliśmy by oddać ten oto zwój Daimyō ognia – odparł Kakashi wyjmując zwój. Był on mały, czarny z brązową oraz czerwoną wstęgą oraz pieczęciom Hokage na środku.
Wojownicy pokiwali głowami po czym poeskortowali ich aż do wrót pałacu, skąd odebrała ich druga drużyna samurai.
Do audiencji u Pana Feudalnego mieli jeszcze ponad godzinie, toteż postanowili odpocząć, zregenerować siły oraz coś zjeść. Naruto czytał zwój, Kakashi swój pomarańczowy świerszczyk, Zabuza ostrzył miecz, Haku pił herbatę, a Sasuke i Sakura rozmawiali na temat nowej techniki ognia Uchihy.
Wreszcie zaproszono ich do wielkiej Sali, w której Daimyō przyjmował gości. Pomieszczenie było bogato zdobione czerwienią, złotem oraz bielom co zupełnie różniło się od zamku na zewnątrz, który był niemniejszy, bardziej mroczny. Tu było znacznie jaśniej i przytulniej. Bogactwo biło w oczach. Na końcu Sali znajdowało się podwyższenie zasłonięte baldachimem. Tam na płaskich poduszkach siedział Hirameki Akashi: 27 Pan Feudalny Kraju Ognia. Był to młody mężczyzna w wieku około 20 lat. Miał krótkie włosy w kolorze ciepłego brązu i takich też oczach. Ubrany był w Szerokie ciemno niebieskie hakama oraz białą koszulę (taką jak miał Sasuke w Shippuudenie), a w pasie przewinięty był przez brązowe obi natomiast na plecach miał założone brązowe haori z wzorem fal u dołu oraz przy końcach rękawów. Na nogach znajdowały się białe tabi a na nich brązowe zōri.
– Witajcie, ninja – przywitał ich machając do nich tradycyjnym wachlarzem ōgi.
Szóstka skłoniła się mężczyźnie po czym usiadła.
– Daimyō-sama – zaczął Kakashi – Hokage-sama kazał dostarczyć waszej wspaniałości ten oto zwój – powiedział, po czym wstał, podszedł i podał mężczyźnie zwój.
– Ach tak... oczekiwałem jego odpowiedzi odkąd Gōzu-kun i Meizu-kun przynieśli mi wiadomość o przebiegu misji w Nami no Kuni – przytaknął.
– Demoniczni bracia są tutaj? – zdziwił się Hatake, a Akashi skinął głową.
– Poprosili mnie o pozwolenie im na służbę w moim zamku – przytaknał – Obecnie są szkoleni przez moich Shugonin Jūnishi. W końcu Asuma-san nas opuścił, a Chiriku musiał wrócić do Świątyni Ognia. Akurat mamy dwa wolne miejsca, a Gōzu-kun i Meizu-kun mają spore chęc... – Akashi nie dokończył swojej wypowiedzi, gdyż nagle do sali wpadła mała brązowowłosa dziewczynka, ubrana w typowy wytworny japoński strój.
– Akashi-nii-san! – krzyknęła i przytuliła się do Pana Feudalnego.
Zaraz za nią do komnaty wpadł młody chłopak niewiele starszy od trójki geninów Kakashiego. Miał półdługie szare włosy sięgające do ramion oraz ciepłe brązowe oczy.
– Naho-sama – zawołał chłopak – Akashi-sama ma właśnie bardzo ważne spotkanie, nie wolno mu przeszkadzać.
– Idź sobie Sora-baka! Nie będę się z tobą bawić! – krzyknęła dziewczynka i zaczęła płakać w koszulę młodego Daimyō.
– Ach, uspokujcie się – poprosił spokojnie młody lord, unosząc ręce do góry – Naho-chan, Sora-kun jest tu po to by się tobą zająć. Jeśli jednak nie chcesz z nim przebywać, idź i pobaw się z Shijimi-oba-san (ciocią Shijimi). Sora-kun, przepraszam za moją siostrę.
– Ależ nie, Akashi-sama, to nie była twoja w...!
– NIE NIE NIE! Ja chcę się bawić z Akashi-nii-san! – krzyczała mała dziewczynka.
Zabuza i Kakashi byli mocno zirytowani. Niby wiedzieli, że to dziecko, jednak rozpuszczone jak dziadowski bicz.
Mieszane uczucia miał też sam Akashi. Dopiero rok temu objął władzę w Kraju Ognia po swoim wuju, 26 Daimyō i chciał być dobrym władcą. Prosił już wielokrotnie swoją siostrę by nie przeszkadzała mu, gdy odwiedzają go jacyś ważni ludzie, jednak dziewczynka nigdy go nie słuchała.
Ciocia Shijimi za bardzo ją rozpuściła. Pomyślał. Żona ich wuja nigdy nie miała dzieci, więc wykorzystywała każdą szansę by spędzić z nimi czas, jeśli akurat nie maltretowała swojej kotki, Tory. Akashi miał to szczęście, że został wysłany przez swojego ojca, młodszego brata 26 Pana Feudalnego do Kraju Żelaza, gdzie odbył gorliwy trening samurai. To tam wyrobił sobie dyscyplinę i obowiązkowość. Z jego siostrą było ciężej. Taa... powinien ją wysłać gdzieś na nauki...
Teraz jednak jak się jej stąd pozbyć?
– A co powiesz jeśli opowiem ci baśń o księżniczce – spytał nagle czerwonowłosy siedzący przed nim. Był to konoszański genin.
– Naprawdę! O księżniczce?! – wykrzyknęła dziewczynka natychmiast odrywając się od brata i podbiegając do genina.
– Tak, o najprawdziwszej, takiej jak ty, Naho-hime-sama – zaśmiał się chłopak.
– Tak! Bardzo chcę!
– Oczywiście – przytaknął chłopak z uśmiechem. Złożył ręce do pieczęci. Akashi spiął się i przysunął dłoń do połów rękawa, gdzie znajdowało się tantō. Sora napiął mięśnie, gdyby musiał nagle skoczyć i uratować dziewczynkę, przed ninja. Jednak jedyne co powstało z dymu było klonem.
– Naho-hime-sama, mój klon opowie ci bajkę, ja muszę tu zostać, dobrze?
– Un! – zawołała i przytuliła się do klona, który podniósł ją na ręce i trzymając ośmiolatkę w ramionach skierował się w stronę bacznego wyjścia, gdzie stał Sora.
– Chodź, Sora-baka, musisz się nauczyć opowiadać bajki! – zawołała dziewczynka i tuż zanim drzwi się za nimi pomachała bratu.
Zaległa cisza. Akashi wpatrywał się w młodego Uzumakiego zszokowany.
– Jak... jak to zrobiłeś! – krzyknął – Jeszcze nigdy tak szybko nie udało mi się jej przekonać do wyjścia stąd!
– On tak po prostu ma – odparli jednocześnie wszyscy pozostali, chodź i oni byli zaskoczeni jak prosto chłopak zajął się dziewczynką, to znaczy wszyscy prócz Sasuke i Sakury, którzy doskonale znali ich czerwonowłosego przyjaciela.
Po półtorej godzinie rozmowy Akashi oznajmił, że musi skończyć pisać zwój dla Daimyō Ziemi oraz Tsuchikage. Gdy wyszli bocznym wyjściem doznali szoku. Do Akashiego podeszła Naho skłoniła się przed Akashim i poważnym głosem powiedziała.
– Akashi-nii-san, przepraszam cię za moje skandaliczne zachowanie – powiedziała – Moje maniery są zwyczajnie wątpliwe. Proszę o wybaczenie mi tej chwili słabości.
Szczęka Akashiego gruchnęła o podłogę. Wyglądał prawie tak jak gdyby właśnie przyleciał do niego wielki katowicki statek kosmiczny, z którego wyszedł Masashi Kishimoto w różowej baletowej sukience i oznajmił mu, że wrzuci jego OC’ową postać z opowiadania Naryi Animy do swojej już od dawna skończonej mangi.
– Że co? – spytał zszokowany, a dziewczynka padła na twarz i krzyknęła.
– Wybacz mi bracie za moją zniewagę!
– Um... przepraszam, Daimyō-sama – odezwał się klon Uzumakiego – wybacz, panie, ale chyba wybrałem za poważną lekturę dla tej młodej damy – powiedział i skłonił się lekko w dół, a Akashi zaczął tylko mowę karpia.
Gdy wreszcie odzyskał rezon skłonił się w dość głębokim jak na tak potężną osobę ukłonie.
– Dziękuję ci, ninja-kun! Masz niezwykłe zdolności skoro potrafisz tak łatwo potrafisz zmienić zachowanie ludzi!
Naruto lekko zatkało.
– Przesadzasz, Daimyō-sama. To była czysta przyjemność by pomóc Naho-hime-sama – powiedział i wykonał pełny ukłon.
– Cóż, zapewniam cię, młody ninjo, że na moim zamku zawsze będziesz mile widziany. Jeśli masz jakąkolwiek prośbę, to pytaj.
– Cóż... właściwie, to chciałbym tylko zobaczyć pański miecz, Daimyō-sama, wydaje się być niezwykle interesujący...
Mężczyzna zamrugał. Nie spodziewał się takiej prośby.
– Skąd wiesz, młody ninjo, że posiadam miecz?
– Cóż... musiałeś trenować przed naszym przybyciem tu, bo przedmiot w twym rękawie otacza mgła chakry... musiałeś, panie, w przeszłości brać udział w treningu ninja lub razem z Samurajami z najprawdopodobniej Kraju Żelaza, bo to najbliżej mieszkający od Kraju Ognia samurajowie potrafiący posługiwać się chakrą. A sam przedmiot przewodzi chakrę w sposób typowy dla katany... W każdym razie dodałem dwa do dwóch.
Daimyō milczał przez krótką chwilę, aż w końcu powiedział.
– Imponujące chłopcze. Tak, trenowałem z samurajami z Tetsu no Kuni i owszem ten przedmiot to katana – powiedział i wyjął miecz z rękawa.
– Jest przepiękny, Daimyō-sama – stwierdziła różowowłosa.
– Twoja katana, również jest wspaniała, panienko – powiedział, a dziewczyna zarumieniła się po końcówki włosów.
Sasuke spojrzał krzywo na Akashiego, ale nic nie powiedział. W końcu to Pan Feudalny. On tu nie miał nic do powiedzenia.
– Dziękuję Daimyō-sa...! – zawołała dziewczyna, ale nie skończyła.
– To przecież Mikado Hane (ostrze imperatora)! Jeden z 10 legendarnych mieczy samurai!
Arashi drgnął. Był zszokowany, że tak młody chłopak mógł wiedzieć coś o tej broni. Myślał, że młodzieniec był tylko sensorem. A tu taka niespodzianka.
– Znasz ten miecz? – spytał.
– Oczywiście! Został wykuty przez legendarnego mistrza miecza i kowalstwa: Muramasę Sonzo, który przypłynął zza morza! Mówi się, że był wygnańcem ze swej ojczyzny. Ponoć to on wykonał broń dla Mistrza Sześciu Ścieżek, którymi walczył przeciw demonom oraz Siedmiu Mistrzów Miecza Mgły. Według legend Mikado Hane posiada w sobie duszę duszę demona ognia, syna boga Kagutsuchi, który palił ziemię, zamieniając ją w suche pustkowie. Robił to, gdyż Izanagi, jego dziadek, zabił jego ojca rozcinając go na kawałki. Jednak nie mógł pokonać demiurga, więc mścił się na stworzonych przez niego i jego żonę Izanami, ludziach. Muramasa był jednak potężnym wojownikiem i zwabił demona w pułapkę. Wzniecił w grocie potężny ogień by wykuć miecz. Płomień był tak potężny, że demon myślał, że to Izanagi zszedł na ziemię, a gdy wszedł do jaskini miecz był skończony, a po chwili również zapieczętowany.
– Masz wielką wiedzę, chłopcze – rzekł, Akashi prawdziwie zainspirowany słowami tego młodego ninji.
Twarz Uzumakiego zlała się z włosami.
– Dziękuję, Daimyō-sama!
Hirameki uśmiechnął się tylko ciepło i udał się do swojego gabinetu by napisać zwój. Skończył dopiero dobrą godzinę później, w ciągu której Naruto i Sora odbyli swoją pierwszą rozmowę.
– Sora-kun? – odezwał się cicho Uzumaki przysiadając się w ogrodzie do chłopaka – Jesteś mnichem, prawda? – spytał.
– Owszem. Skąd wiesz? – spytał chłopak.
– Sposób w jaki chodzisz, wskazuje na trening siły. Mnisi nie używają chakry jak my, ninja. Jednak potrafią się nią posługiwać. Sarutobi Asuma, syn Hokage, odbył taki trening jako Shugonin Jūnishi. W jego stylu widać przeplatające się wpływy sztuk ninja oraz sztuk świątynnych mnichów.
– Twoja wiedza i analiza przeciwników mnie przeraża – stwierdził spokojnie chłopak.
Uzumaki zrobił się czerwony ze wstydu i spuścił głowę.
– Sory... – mruknął.
– Och, nie chciałem byś to tak odebrał. To naprawdę imponujące, twój wybitny zmysł sensora sprawia, że potrafisz zobaczyć więcej niż inni. To trochę oszustwo, ale przecież wy ninja specjalizujecie się w tym, prawda?
– To zabrzmiało trochę obraźliwie, ale tak, to prawda. Są klany ninja, które dzięki swoim technikom i kekkei genkai, są już na starcie lepsi. Jednak jedynie ciężka praca może coś zmienić i sprawić, że wspieramy się na wyżyny.
– Prawda. To właśnie sposób w jaki my, mnisi traktujemy sztuki walki. By być dobrym trzeba ton potu i krwi.
– Czy jednak twój trening nie jest czasem wyborem innych? – spytał Uzumaki.
Sora spojrzał ukradkiem na chłopaka, zaniepokojony.
– C-co masz na myśli?
Zająknięcie nie uszło uwadze Naruto.
– Twoja chakra, nie przypomina typowej energii. Jest przesycona przez Bijū – stwierdził spokojnie czerwonowłosy, a Sora natychmiast się podniósł i przyjął pozycję bojową – Nie obawiaj się. Nie mam zamiaru cię zaatakować. Bardziej mnie zastanawia skąd chakra Kyūbiego no Kitsune znalazła się w twoich trzewiach, bo wiem kim jest jinchūriki lisa i z pewnością nie jesteś nim ty.
Sora zadrżał i lekko zniżył gardę.
– Podczas ataku lisa 12 lat temu, część jego chakry uderzyła we mnie. Mój ojciec użył mnie jako kontenera na pozostałe części, by ochronić ludzi w Kraju Ognia – powiedział cicho.
– Musiało ci być ciężko – stwierdził Uzumaki.
– A co ty możesz o tym wiedzieć? – prychnął zły mnich.
Uzumaki tylko westchnął. Wiedział, ale nie mógł winić Sorę, za jego zachowanie. To on zaczął tę rozmowę.
– Więcej niż myślisz... Pamiętaj, że zawsze możesz na kogoś liczyć.
– Niby na kogo? Mój ojciec mnie porzucił, a inni mnisi w świątyni myślą o mnie jak o dziwadle i wybryku natury!
– Tak, ale Akashi-sama i Naho-hime-sama o ciebie dbają. Ona może jest jeszcze zbyt mała by zrozumieć twój problem, no i jest rozpuszczona, ale z pewnością o ciebie dba, a Daimyō-sama patrzy na ciebie przychylnym okiem. Możesz mi wierzyć, że chcą dla ciebie jak najlepiej. No i jestem pewny, że nawet w świątyni jest ktoś kto cię wspiera...
– Chiriku-san... – przerwał mu Sora.
– Kto? – zdziwił się zaskoczony nagłym stwierdzeniem mnicha Uzumaki.
– Chiriku-san, główny mnich w świątyni. Zawsze się mną zajmował.
– A widzisz? – uśmiechnął się Uzumaki – Jednak... powinieneś z nim porozmawiać. Wasze techniki mogą nie być wystarczająco silne by trzymać na uwięzi energię Bijū. Jeśli dasz się ponieść emocją, Sora-kun, to możesz zniszczyć wszystko co kochasz.
– I co mam w takim razie zrobić? – krzyknął na niego. Klasztor był wszystkim co znał.
– Zostać ninja?

*kun może być stosowane w stosunku do kobiet. Jak wiecie, używają tego przyrostka kobiety w stosunku do chłopaka, którego lubią, ale może być także używane przez osobę wyżej postawioną (seniora) w stosunku do osoby niżej (juniora).

*tachi jest podkreśleniem, że czegoś jest wiele. Dlatego Kiritachi-nin znaczy ninja (kilku) z kiri, a san to po prost końcówka grzecznościowa.

A/N: Pytanie do widzów. Mam zamiar stworzyć nową drużynę do Naruto (jakbym już tego nie zrobiła, nie?) Będzie to drużyna 15, której kapitanem będzie Zabuza, a geninami będą: Haku, pewna kunoichi, ale o niej później no i... tu pojawia się problem. Nie mam pojęcia co wybrać. Oto więc macie kilka opji:
Sora - to nie jest OC
Ranmaru - ten dzieciak z czerwonym Byakuganem. tyle, że on był strasznie mały i chyba mi to nie będzie leżeć.
Jugo... nie mam pojęcia jak ja go wyciągnę od Orochimaru, ale jest taka opcja.
Kimimaro... to samo co powyżej.
Idate: brat Ibikiego, jak ktoś go nie pamięta
Jakieś randomowe OC.
Ankieta powinna się pojawić pod postem!

Przy okazji, mam nadzieję, że nie macie mi za złe, że Haku został chuninem. Jak dla mnie to racjonalny powód.
Kolejno, Akashi jest moim OC, tak samo jego miecz, nie występuje w Naruto, ale zobaczycie, że jeszcze rozwinę tę postać. Natomiast Naho jest w Naruto, jak nie kojarzycie, to do wiki. Tak to był filer, ale wiecie, czasami filery zawierają fajne postaci :D
Juzo Biwa też istnieje i to nawet w mandze. Był poprzednim użytkownikiem miecza Zabuzy. 
Muramasa Sonzo to płatnerz z japonii z epoki Edo (jeśli mnie pamięć nie myli) ponoć jego miecze były przeklęte. Wykorzystałam więc jego postać w moim opo.
Ostanie Shinkei ja wymyśliłam. Między innymi dlatego, że nie uważam, że "limitem krwi" można nazwać umiejętność, którą dostajesz po Bijuu. Logicznym jest dla mnie, że to limit nabyty, więc sobie to stworzyłam. Jak chcecie, to wykorzystajcie u siebie, ale napiszcie, że to robicie. Po prostu było by mi miło.

AAAAA!!! Prawie bym zapomniała!
Wiecie mam dość opszerne plany co do Akatsuki i się zastanawiałam co sądzicie o zrobieniu Deidary kobietą. Brakuje mi toszkę dziewczyn, a on... no wiecie. Generalnie powiecie nie, to pewnego wątku nie będzie (nie wiem czy według was będzie interesujący), a jak tak, to będzie ten wątek. Generalnie jak wam pasuje. To i tak będzie tylko mały uywek fabuły, który nie koniecznie wpłynie na cokolwiek. Jak chcecie lub nie chcecie. Piszcie w komentarzach!!!

16 komentarzy:

  1. Ja: A o co miałem się wkurzyć? Poważnie, nie wiem.
    Naru: Mnie natomiast trochę zmieszało zmienienie żywiołów dwóch Kekkie Genkai: Jiton - wiatr i ziemia zmienione na ziemię i piorun, oraz Bakuton - ziemia z piorunem na ogień z piorunem... Troszkę nas to zmieszało.
    Fu: I ten Inton, Yoton i Onmyouton... Są połączeniem pięciu elementów? Trochę się to nie trzyma kupy, bo Sasuke i Naru żeby rzucić genjutsu musieli by znać pięć żywiołów (Genjutsu to techniki Inton), podobnie każdy medyk (Yoton)...
    Ja: No i oczywiście... Tu brak kropki, lub pytajnika, tam brak wielkiej litery... Eh... ale to standard... Liczę że gdy wrzucę rozdział u siebie to też go skomentujesz, Narya!
    Sayo,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow... wyjątkowo ci odpowiem >.> Jak masz pytania to wbijaj na aska, bo tam częściej siedzę.
      Generalnie ja sobie przeanalizowałam wszystkie uwolnienia (tak, wszystkie w znaczeniu wszystkie) i po pierwsze: w przypadku Bakutonu i Jitonu nigdy nie było powiedziane jakie elementy go tworzą, jednak w przypadku było to Bakutonu było to "zasugerowane" (i to tylko na angielskiej wiki) i logicznie wytłumaczone w mandze, jednak... powiedzmy, że bardziej mi pasowało. Wszystko było jednak tłumaczone na przykładzie Deia, a on używa kinjutsu i o tym też będzie u mnie w opo, jednak z tym musisz poczekać.
      Co do Yin-Yang. Uważam, że chakra dzieli się na energię duchową i cielesną (tak, o tym też będzie wykład w opowiadania). Jednak to nie to samo co Inton i Yonton. Te uwolnienia to coś więcej i nie sądzę, że Genjutsu to techniki Intona (mam dobre wytłumaczenie czemu to jest bez sensu >.>) i tak samo w przypadku Iryo ninjutsu. I jak napisałam wcześniej w opo to, że ktoś posiada uwolnienie Yin czy Yang nie znaczy, że musi posługiwać się wszystkimi żywiołami. Elementy tworzą wszystkie razem Inton, Yoton i Onmyoton, ale nie musi to działać w drugą stronę... jak z kwadratem i prostokątem... albo kołem i elipsą... albo ciastem i tortem. ZA CIATO! Nevermind. Generalnie będę mieć dla was w przyszłych rozdziałach teorię budowy chakry i jak ona dokładnie działa. Nie wiem kiedy, ale na pewno będzie i wtedy wszystko zrozumiecie. Mam też zamiar zrobić dla was specjalne posty, gdzie to wszystko będzie byście po rozdziałach nie musieli później szukać.
      Co do tego byś się wkurzył, Robso... nie pisałam nic dalej o grobowcu xD

      Usuń
    2. Ja: Cóż, nie zgodze się że te Kekkei Genkai nie były wyjaśnione - Kishi-sensei wyjaśnia to w tych... No tych... No tych książkach o postaciach... Databooki? Chyba tak się nazywały. Z tych databooków informacje są na cioci Wiki ang i pol... Tam też było powiedziane że genjutsu to Inton, ale prawda energia duchowa i cielesna to nie to samo co Inton i Yoton, choć te rodzaje czakry powstają właśnie z energii duchowej i cielesnej, tylko oddzielonych od siebie... To co napisałem u siebie w zakładce umiejętności było oparte na mandze Naruto (mam ponad połowę tomów, więc wiem co mówię)... A co do Onmyouton... Cóż, jakimś cudem jedynie osoby związane z Rikudou są w stanie z niego korzystać, co mnie osobiście trochę dziwi...
      Aaa, faktycznie nie pisałaś nic o tym grobie... Cóż, mówi się trudno i żyje się dalej (pod warunkiem że to kiedyś wyjaśnisz).
      A i jeszcze jedno... Naucz się jednego...
      ...
      ...
      ...
      ...
      ...
      CIASTO JEST KŁAMSTWEM !!!

      Usuń
  2. To ja może zamiast wytykać błędy czy też kłócić się z ideą wszelkich połączeń żywiołów i ich rozwinięć po prostu powiem że rozdział przekozacki Podobają mi się twoje tłumaczenia które mimo wszystko za każdym razem mają sens, tworzysz normalnie teorie spiskowe które rozkładasz na części pierwsze :D Po prostu mega :) Co do błędów, nie wiem czego Robso się tak czepie, może jest perfekcjonistą (na pewno jest ...) skoro każdemu mogą się zdarzyć ^^
    Teraz odpowiadając na pytanka ...
    Myślę iż interesującym członkiem drużyny Zabuzy mógłby być Kimimaro ... Haku ma swój Hyoton, tajemnicza kobieta zapewne też będzie miała jakieś niezłe umiejętności tak więc i trzeci członek drużyny powinien się wyróżniać. Choć wiem że wyciągnięcie go od Oro będzie trudne a co dopiero jego charakter i zachowanie względem innych >_> Sora mi nie pasuje bo wystarczy nam jeden ziomeczek mający moc Kyuubiego :P
    I najważniejsze ... Deidara jako kobieta huh ? O dziwo (chociaż może nie o dziwo, Robso pewnie czytając mój komentarz walnie facepalm) jestem ZA :D Dziewczyn nigdy za mało :p Byleby to wyglądało jakoś dobrze bo zdarzały się blogi na których postacie miały zamieniane płcie i to było fatalne w wykonaniu, choć podejrzewam że w twoim wykonaniu będzie świetne. Tak więc Deidara-chan jestem na tak xD
    Robso jak możesz mówić że CIASTO jest kłamstwem ;_;
    No ... tyle odemnie, pozdrawiam i życzę weny (boże jakie to standardowe życzenia) ... umm to może życzę ci yaoi, yuri czy też innych mang, animców jakie lubisz xD No ! To Sayo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko nie Deidara x Sasori X_X
      Deidara może być ... hmmm ... nie wiem z kim ... *o* np fem Deidara x Kurotsuchi :D ciutka yuri nikomu nie zaszkodzi xDD

      Usuń
  3. Genialne u ciebie jest po prostu wszystko XDDD Uwielbiam czytać twoje opowiadanie, wszystko (przynajmniej tak wygląda <.< >.>) na pożądanie przemyślane, te nadnatury i podnatury mnie wciągnęły XDD I mam pytanko czy mogę je wykorzystać u siebie, oczywiście załączę drukowanymi literami że to twój pomysł XDD Motyw z narkotykami też ciekawy. A za to ze Naruto nie jest idiotą po prostu cię uwielbiam, ale nie masz zamiaru zrobić z niego torturującego więźniów psychola, prawda? xdd
    Dobrze czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, ale oczywiście cię nie poganiam, sama nic nie napisałam od grudnia T.T
    Życzę duuuuużo weny :*
    Mija Mirini

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na kolejne części z niecierpliwością. Dużo weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  5. ...
    Mózg w kosmos wyjebany słońce. Naprawdę - rozwaliłaś mnie.
    Ta logika Naruto mnie prezraża!
    Naprawdę niesamowicie akcja się rozwija, a wątek z małą princessą taki rozwalający! Najlepsze było opisanie reakcji Akashiego? Na zachowanie małej xD spodek katowicki i Kishimoto w baletowej sukience? Are you fuckking kill me?
    Epickość.
    Ja za długo nie pisze, bo jade na longboardzie i musze skupić sie na drodze xp
    Pozdro kochanienka pozdro!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję ci bardzo za twoją odpowiedź i byłbym bardzo zobowiązany gdybyś zajrzała na mój blog i skomentowała co o nim myślisz.
    Co do rozdziała jak zawsze spodobała mi się twoja dbałość o szczegóły. Jednak najbardziej mi się podobają momenty komiczne. Mówię tu choćby o tym jak reagowali Zabuza i Haku kiedy poznali Hinatę, czy też tą scenę w zamku Daimyō.
    Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział i podaję link mojego blogu tak na wszelki wypadek.
    pieczecprzeznaczenia.blog.pl

    Pozdrawiam Kuraj.

    P.S. Mam cichą nadzieję, że kolejna notka będzie trochę dłuższa, bo lubię sobie trochę poczytać

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    ach droga autorko, stwierdziłam, że wypada coś napisać ze względu, że dawno mnie tutaj nie było... niestety nie mam kiedy usiąść i coś przeczytać, mam nadzieję, że taka sytuacja będzie tylko do końca września... ale możesz być pewna jednego przeczytam, każdy rozdział...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zawsze mistrzowsko :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dużo weny życzę a jeśli nie napiszesz rozdziału to się z tobą policzę. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Super opowiadanie czekam na więcej ;)
    Jeśli znajdziesz czas zapraszam do mnie chwilowo jest tylko jeden One Shot.;)
    http://lisie-opowiesci.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  11. Blog został przeniesiony na http://lisie-opowiesci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Pojawi się tu coś ???
    Bez odbioru DIXSON Z KOŁHOZU

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej,
    ok, ok nadrabiam zaległości i mam nadzieję, że niebawem pojawi się kolejny rozdział, bo opowiadanie jest boskie...
    bosko, cudownie, rewelacyjnie, wykład Naruto a potem to takie moje hobby..., nie wszedł do hokage oknem, ale nim wyszedł, i to nie kakashuj mi tutaj super, tak Naruto wszystkich zadziwia, i tak najpierw bajeczka a potem tekst, że chyba za poważną wybrał, Sora mnie zastanawia, byłby może jakimś bratem Naruto, a Kakashi bardzo martwi się o swojego braciszka...
    Multum weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Pisanie komentarzy nie jest trudne, a klikanie w klawiaturę tym bardziej. Wydaje mi się, że wyłączyłam taż moderowanie i weryfikację, więc tym bardziej jest to proste.