Legenda o powstaniu Yuge-gakure i szczur w szkole
Naruto postanawia towarzyszyć swojemu nowemu bratu
w szkole. Jednak podczas swojego pobytu odkrywa iż Mizuki, jeden z instruktorów, nie jest tym za kogo się podaje.
Robso - sory stary, ale chcę mieć oficjalny tytuł polskiego boga ficków Naruto... ale najpierw muszę prześcignąć KatD - moja oficjalna bogini. I Kyūbi, tak możesz czuć się narratorem. Zazwyczaj nie będziesz się ujawniać, ale... no nie chcemy zdradzać Robso niespodzianki, nie?Eren - dzięki za wsparcie ;) Tak, ten prolog. Jak na niego patrzyłam to miałam bekę xD
|||
V
– Powiedz mi jeszcze raz, dlaczego
za mną leziesz?! – warknął ostatni Uchiha.
Szedł właśnie do Akademii. Po
tygodniowej nieobecności postanowił wrócić. Jeśli miał zabić Itachiego, musiał
zacząć pracować nad swoimi umiejętnościami. Dzięki pomocy Uzumakiego wszystko
nadrobił w jeden dzień. Pytanie tylko dlaczego on szedł za nim do szkoły!
– Mówiłem ci już, że mi się nudzi –
odparł Naruto i przeciągnął się siadając obok niego w ławce. Wszyscy wyglądali
na zaskoczonych, nawet ich nauczyciel – Iruka-sensei. Co geniusz Uzumaki robił
w ich klasie. Powszechnie było wiadomym, że od jakiś 3 miesięcy był geninem.
Zastanawiali się też co robił z Sasuke – tym utalentowanym, ale nie genialnym.
Niestety, ale tytuł geniusza stracił też Neji Hyūga – rok starszy od nich uczeń
Akademii.
– Co tu robisz, Uzumaki-kun? –
spytał cierpko Iruka. Powszechnie było wiadome, że mało kto lubił
czerwonowłosego geniusza.
– No bo widzisz, Iruka-san, Hokage
powiedział, że będę dołączony do grupy geninów dopiero do mojego rocznika.
Czyli muszę jeszcze czekać 4 i pół roku. Mówił coś o wyrównywaniu szans i moim stanie
umysłowym... że się alienuję czy coś w ten deseń. Ale ja nie wiem o co mu
chodziło.
Sasuke spojrzał na niego
spojrzeniem mówiącym: sory-stary-ale-on-ma-rację.
Co prawda na początku Uchiha był
źle nastawiony do obecności geniusza w swoim życiu, ale po jakimś czasie nie
miał z tym już żadnych problemów.
– Dobrze. W takim razie może chcesz
uczestniczyć w zajęciach, Uzumaki-kun?
– Huh... jeśli mogę coś
zaprezentować, opowiedzieć o jakimś z kraj ninja to spoko, ale po za tym mam
zamiar siedzieć na tyłach i pracować nad pieczęciami i czytać zwoje – odparł i
wyjął z plecaka gruby zwój z podpisem „Tajemnice kochanek braci Senju”.
– O czym to? – spytała dziewczynka
siedząca za nimi. Miała duże jadowicie zielone oczy, różowe włosy sięgające
ramion spięte na górze czerwoną wstążką by grzywka nie opadała na jej duże
czoło. Nosiła prostą, jasną bluzkę i niebieski kubraczek oraz brązowe spodnie.
Strój wygodny. Taki jaki powinna mieć kunoichi.
– To o żonach Hashiramy i Tobiramy
Senju – Shodaime i Nandaime Hokage. Pochodziły z Uzushikogakure, wioski wirów.
Zamieszkiwał ją mój klan dopóki nie wyrżnięto go szesnaście lat temu – odparł
chłopak, a Sasuke na ostatnią informację wciągnął głośniej powietrze – były
bardzo potężne. Chciałbym wiedzieć o nich jak najwięcej.
– Nigdy nie słyszałam o klanie
Uzumaki – powiedziała wyraźnie zainteresowana dziewczynka.
– Wielu ludzi nie słyszało także o
klanie Momoi, Sakuro Haruno – odparł czerwonowłosy, uśmiechając się do
dziewczynki zagadkowo. Haruno wstrzymała oddech.
Skąd
wie o klanie babci – pomyślała. Prawdą było, że członków
klanu Momoi wyróżniały różowe włosy, ale czy naprawdę było to aż tak
zauważlne?
Iruka zaczął tłumaczyć lekcję, ale
nie bardzo ktokolwiek go słuchał. Wszyscy się zastanawiali nad postacią i
słowami czerwonowłosego geniusza.
Na przerwie Sakura natychmiast
pojawiła się przy Uchisze i Uzumakim.
– S-skąd wiesz o klanie Momoi.
– Właśnie Uzumaki-san, co to za
klan? –spytała idąca za nią Yamanaka.
– To wręcz niesamowite, że nie
wiesz skoro jesteś najlepszą przyjaciółką Sakury-san, Ino-san.
– Huh?! – zdziwiła się i spojrzała
na przyjaciółkę.
– Twoja koleżanka to wnuczka
Satsuki Momoi, najlepszej kunoichi posługującej się kenjutsu jaka kiedykolwiek
służyła w szeregach wioski liścia. Znana była także jako Mugotarashii Momo (Brutalna/Krwawa
Brzoskwinia).
– To prawda, Sakura? – spytał
zaskoczony Sasuke. Słyszał, że rodzicami dziewczyny była dwójka jōninów z
cywilnych rodzin, a tu taka niespodzianka.
– Un – przytaknęła – Ale nigdy jej
nie poznałam – dopowiedziała szybko – Zmarła krótko po rozpoczęciu się III
wielkiej wojny shinobi gdy postanowiła na chwilę wrócić w jej rodzinne strony,
do siedziby klanu w Yuge no Kuni.
– Ach tak, Kraj Pary – przytaknął
czerwonowłosy.
– Co? – Zdziwili się pozostali,
którzy podchodzili do ławki Uzumakiego by posłuchać.
– Kraje Ognia, Wiru i Pary to tak
zwana Trójka Spiralnych Nacji. Wszystkie trzy wioski łączyły silne więzi krwi.
Oczywiście Konoha była największa, ale wszystkie wioski były bardzo potężne.
Uzumaki byli założycielami Uzushiko-gakure, byli spokrewnieni z wieloma klanami
ze wszystkich wiosek. Trzech z Czterech Hokage poślubiło członkinie mojego
klanu. Chyba między innymi dlatego tak bardzo narazili się Kumo, Iwie i Kiri. Po
za tym, techniki pieczętujące... Natomiast klan Momoi założył Yuge-gakure.
Wiąże się z tym zresztą wspaniała legenda. Chcecie posłuchać? – spytał, a
pozostali energicznie pokiwali głowami. Oczywiście, że chcieli. – Zapewne
słyszeliście o wielkim Rikudō seninie. Podczas walki z ogoniastymi bestiami
uciekło kilka ogonów. Wedle podań narodziły się z nich pięć smoków. Czarny z
nich, o imieniu Kagama miał moc szaleństwa. Gdy jego stopy stanęły na ziemi
zaczynały się wojny. Pewnego dnia zszedł na jałową ziemię pełną wygasłych
wulkanów. Miejsce idealne dla smoka, prawda? Wśród tej pustej krainy znajdowała
się góra, na której szczycie znajdowała się świątynia bogini urodzaju, Inari.
Rosły tam drzewa brzoskwiń, wiśni i śliwy, a na środku tuż przed pałacową bramą
znajdował się pomnik zrobiony z różowego kryształu. Była to statuła służki
Inari i strażniczkę ogrodu – Momo. Kagama zakochał się w pomniku bóstwa i
zamiast siać zniszczenie pozostał na górze wielbiąc martwą rzeźbę.
Bóstwo odwzajemniło jego miłość,
ale nie mogło zejść na ziemię. Prosiła swoją panią Inari by pozwoliła się przynajmniej
raz zobaczyć z Kagamą, ale królowa powiedziała, że tylko jeśli smok pokaże jej
prawdziwą miłość.
Oboje cierpieli przez lata, aż w
końcu Kagama nie wytrzymał i pocałował rzeźbę przelewając w pocałunek wszystkie
swoje uczucia – mówił monotonnie Naruto, aż zrobił przerwę.
Chłopcy obecni przy ławce skrzywili
się z obrzydzeniem, a dziewczyny zapiszczały podekscytowane.
– I wtedy rzeźba ożyła! –
wykrzyknął czerwonowłosy zaskakując wszystkich – Inari pozwoliła odejść służce.
Dowodem miłości ukochanych miała być łza, którą Momo uroniła jeszcze jako rzeźba
– jedyny fragment jej ciała, który nie zmienił się.
– Ach, ale to było romantyczne! –
wykrzyknęła Ino, a pozostałe dziewczyny zapiszczały.
– I to wszystko? – zajęczał Kiba
Inzuka. Miał nadzieję na jakąś walkę.
– Baka! – krzyknęła jakaś z
dziewczyn.
– Oczywiście, że nie Kiba-kun –
zaśmiał się Uzumaki – Niestety, ale w Momo był zakochany jeszcze jeden, brat
Kagamy – Tenga, błękitny smok snu. Dzięki grze na swoim flecie potrafił
przywoływać nawet tych co zasnęli snem wiecznym oraz usypiać na dobre.
Twierdził, że to on obudził Momo z jej snu. Kagama nie zgodził się na oddanie
ukochanej bratu. Zaczęli więc walkę, która według legendy trwała dziesięć dni i
dziesięć nocy. Zwyciężył Tenga.
– Co! To niemożliwe! – zawołała Ino
– Prawdziwa miłość zawsze zwycięża!
– Niestety Ino-san, ale nie tym razem.
Jednak legenda nie kończy się źle. Momo zrozpaczona śmiercią ukochanego wykuła
katanę którą zrobiła z łusek Kagamy i wykąpała w jego krwi.
– Fuj! – skrzywiła się jedna z dziewczyn,
ale chłopcy wydawali się być usatysfakcjonowani.
– Rękojeść miecza była wyrzeźbiona
w kształcie smoka, a w jego oku znalazła się łza Momo. Służka Inari stanęła do
walki z Tengą i wygrała lecz sama również poległa. Dzieci Kagamy i Momo
pochowali oboje rodziców w jednym grobie na szczycie góry, tam gdzie kiedyś
stał pomnik. Klan został nazwany na cześć matki. Założyli wioskę pary, bo to
ten krajobraz wulkanicznego pustkowia zachwycił ich ojca. Katana nosząca imię
Momoai (brzoskwiniowa miłość) została przekazana następnym pokoleniom. Starsza z
córek powędrowała w stronę Konohy, która dopiero powstawała i wyszła za Madarę
Uchihę.
– Co?! – krzyknął Sasuke. To
niemożliwe, że jego przodek i przodek Sakury...
– Ale miała ciężką rywalkę.
Ponieważ Mito Uzumaki na początku nie przybyła do Konohy jako przyszła żona
Hashiramy Senju, a nauczycielka pieczęci. Miała pokazać liderom wioski swoją
wiedzę i złączyć Uzushiko i Konohę paktem wiecznej przyjaźni. Zarówno Mito jak
i Ume były piękne i utalentowane. Jednak Shodaime połączył się z Uzumaki, a
Madara z Momoi. W ten sposób stworzyli pakt Wieczystej Przyjaźni Spirali. W
skrócie pakt WPS. Tymczasem w Yuge młodsza córka została z bratem. On, Kon
został przywódcą wioski, a ona, Hanami dzierżąc Momoai została wielką
wojowniczką. Tak przynajmniej brzmi legenda – zaśmiał się Uzumaki – Satsuki
Momoi była jedną z potomków Hanami. Założę się o wszystko, że twój ojciec ma
katanę twojej babki.
– Naprawdę? – spytała nieśmiało
Haruno.
– Jestem pewny – powiedział.
– Hej, a co z pozostałymi dwoma
wioskami. I dlaczego nazywają się Trójką Spiralnych Nacji? – spytał Kiba.
– Nazwa pochodzi od znaków.
Wszystkie trzy zawierają spiralę. Po wyrżnięciu Uzushiko zarówno Konoha jak i
Yuge umieściły symbol klanu Uzumakich na kamizelkach chūninów i jōinów. W kraju
Ognia znajduje się świątynia potrójnej spirali, która przedstawia wszystkie trzy
znaki połączone w jeden. Konoha powstała gdy młodzi jeszcze wtedy Madara i
Hashirama spotkali się w dzieciństwie. W ich czasach panowała wieczna wojna,
która rozpoczęła się wiele pokoleń przed ich narodzinami. Oboje chcieli
zaprzestać walkom, więc gdy stali się w końcu liderami swoich klanów założyli
wioskę. Niestety wiele lat później Madara zaczął szaleć. Ponoć miało to coś
wspólnego z oczami i jego Sharinganem, ale klan Uchiha nigdy nie powiedział nic
więcej.
Natomiast Uzushiko nie było na
początku wioską lecz siedzibą klanu. Stworzyło ją ponoć 10 wyrzutków z 10
wspaniałych klanów. Pragnęli, podobnie jak Hashirama i Madara, zapobiec wojnie
i za to ich wygnano. Ich kekkei genkai zostały zapieczętowane by nie mogli ich
przekazać dalej. Dlatego właśnie Uzumaki postanowili zostać mistrzami pieczęci.
Więcej niestety nie wiem. Chciałem o tym poczytać, ale mało jest wiadomości o
tych dwóch legendach w bibliotekach Konohy, a Uzushiko już nie istnieje. Tylko
klan Momoi przekazuje swoją legendę. To taka ich chluba. Jest o tym cały poemat.
– J-j-jest w bi-bi-bliotece Konohy?
Ch-chciałabym przeczytać – powiedziała jąkając się Hinata.
– Powinien być – przytaknął Uzumaki.
– A tak przy okazji, Uzumaki-san –
zaczęła Ino – Skoro Sakura jest potomkiem klanu Momoi to dlaczego nosi inne
nazwisko?
Powszechnym było, że jeżeli
potomkiem wielkiego klanu była matka, dziecko przejmowało jej nazwisko, zamiast
nazwiska ojca.
– Cóż, Satsuki Momoi postanowiła
wyjść za kupca, który podczas II wielkiej wojny shinobi zaopiekował się nią.
Nazywał się Harukaze i pochodził z kupieckiego klanu Haru znanych także jako
Haruno. Po usłyszeniu tego, ojciec Satsuki wyklął ją z kalnu Momoi i chciał
odebrać Momoai, ale jak twierdzą ci co ją znali, katana zawsze wracała do niej.
Mówią, że odrodził się w niej duch samej Momo i miecz przesiąknięty duszą
Kagamy chciał ją odnaleźć. Czy coś takiego.
Dziewczyny po raz kolejny
westchnęły, a wokół nich pojawiła się aura: jakie-to-romantyczne.
I tak się zaczęło. Na każdej
przerwie Naruto opowiadał uczniom Akademii różne historie i legendy. Tłumaczył im
też wszystko czego nie zrozumieli z lekcji. Stał się takim korepetytorem. Nikt
z uczniów nie przykładał wagi do jego wieku. Do sali zaczęli się schodzić także
uczniowie z innych roczników i wszyscy chłonęli przy czerwonowłosym geniuszu
wiedzę. Byli jak gąbki, bo Uzumaki mówił interesująco. Zarażał ich każdą ze
swoich pasji. Szybko z alienującego się geniusza stał się ich Naruto-sempai.
Niesamowite jak prędko minęły te 4
i pół roku. Naruto i Sasuke zaczęli pod koniec 3 roku Akademii urządzać
sparingi na polach treningowych należących do Uchihów. Stało się to szybko
bardzo modne. Dzieciaki z innych klanów zaczęły robić ro samo. Szybko powstały
grupy. Hokage nie mógł się nadziwić nad wynikami uczniów Ninja Gakkō. Dzięki
Naruto umiejętności wszystkich podwyższyły się do niewiarygodnego poziomu.
Uzumaki stał się wśród młodego
pokolenia symbolem mądrości.
Rodzice nie potrafili przekonać
swoich dzieci by nie zadawały się z „potworem”. Sami uczniowie zaczęli
ignorować każdego, kto nazywał ich mentora w zły sposób.
Sasuke nawet zapomniał o Itachim.
Oczywiście, gdy tylko odwiedzał dzielnicę Uchihów, przypominało mu się
wszystko. Ale wśród Naruto i pozostałych to wszystko bledło, a jego świat
wypełniał się kolorami, nie ciemnością. Był szczęśliwy.
– Hej, Naruto-sempai! – zawołał
młody Uchiha.
– Tak, Sasuke-kun? – spytał.
– Mógłbyś mi pomóc z kontrolą
chakry? – spytał i zaczerwienił się lekko. Nadal ciężko mu było prosić
kogokolwiek o pomoc. Kiedy jego ojciec żył, wszystko robił sam.
– Wydawało mi się, że twoja
kontrola chakry jest na odpowiednim poziomie. Nigdy nie prosiłeś o pomoc –
zauważył spokojnie czerwonowłosy.
– Wydaje mi się, że mogła by być
lepsza – odparł Uchiha – Zawsze powtarzasz, że to klucz do wszystkich technik.
– I mam rację! – zaśmiał się
geniusz i przeciągnął się. Za miesiąc miał odbyć się egzamin na genina. Sasuke
sumiennie się doń przygotowywał powtarzając materiał i ćwicząc swoje taijutsu.
– To w gruncie rzeczy ćwiczenie dla
geninów, ale co tam. Nauczę się chodzić po drzewach! – oznajmił Uzumaki i
uśmiechnął się tym swoim świetlistym uśmiechem, który sprawiał, że wszystko
było jaśniejsze.
– Co? – spytał Sasuke z miną:
idiota-nie-geniusz.
– Bez rąk – uśmiech rudego
poszerzył się jeszcze bardziej, a Sasuke miał wrażenie, że się przesłyszał.
– Żartujesz sobie ze mnie? – spytał
Sasuke.
– No, Niet a nawet Nein – odparł
śpiewnie jego przyjaciel. Po chwili zaczął tłumaczyć przyjacielowi ćwiczenie i
mu pokazał.
Jego
mina jest bezcenna – zaśmiał się Uzumaki.
– Poćwicz. Ja muszę iść odwiedzić
Hokage, ja ne! – krzyknął i wskoczył na jedno z drzew opuszczając pole
treningowe.
Szybko dotarł do budynku Kage Ognia
i wszedł przez okno do gabinetu.
– Cześć staruszku! – przywitał się.
W pobliżu wyczuwał tylko chakrę AMBU, więc mógł sobie pozwolić na trochę luzu.
– Witaj Naruto... przy okazji ile
razy mam cię prosić byś nie wchodził oknem?
– Sory, tak szybciej – odparł
chłopak – Po co chciałeś mnie widzieć? – spytał. Rankiem otrzymał wiadomość od
Neko – kunoichi z AMBU iż Hokage chciałby się z nim spotkać dziś po południu.
– Podejrzewamy, że w Ninja Gakkō
ukrywa się szpieg. Niestety nie wiemy czego chce ani dla kogo pracuje.
– I co to ma wspólnego ze mną? –
spytał chłopak chodź wiedział doskonale dokąd to zmierza.
– Nie mamy pojęcia, który z chūinów
pracujących w Akademii jest zdrajcą. Nie możemy też posłać innego z naszych
ninja, bo szpieg mógłby nabrać podejrzeń. Zostajesz ty. I tak siedzisz w
Akademii przez cały czas, więc nowy nie jesteś... no i jesteś oficjalnym ninja,
więc mogę ci zlecić misję, którą będziesz mieć oficjalnie w papierach.
– Dostanę kasę? – spytał
czerwonowłosy, a Hokage tylko prychnął.
– Materialista. Tak, dostaniesz.
Ranga misji to C+, a jeśli wywiąże się poważniejsza walka to nawet B-.
Finalnie dostaniesz tyle ryō na ile zasłużysz.
– Spoko. Podoba mi się ten układ –
odparł genin i wyskoczył z gabinetu Hokage – Ja ne~!
Następnego dnia skierował się jak
zwykle do Akademii i usiadł jak najbardziej z tyłu. Innym oznajmił, że ma
dzisiaj dużo do poczytania i nie będzie mieć dla nich czasu. Zdarzało się tak
czasami, że zaabsorbowany czymś wyłączał się, a gdy ktoś mu chciał przeszkodzić
zmieniał się w demona. Oczy mu płonęły, a włosy zdawały się być wtedy krwią.
Tak więc miał spokój przez cały
dzień i z ostatniej ławki bacznie obserwował poszczególnych nauczycieli.
Osobiście miał podejrzenia co do niektórych.
Jednak najbardziej jego uwagę
przykuwał Mizuki – nauczyciel bronioznawstwa. Uczył ich rzucać shurikenami oraz
kunaiami, a w klasie opowiadał o różnych typach broni. Klasa Sasuke miała z
nim zajęcia trzy razy w tygodniu przy czym tylko jedna lekcja odbywała się w
klasie, a pozostałe dwie na polach treningowych.
To co było niepokojące w Mizukim to
kompletny brak chęci do nauczanie czegokolwiek. Większość chūninów, którzy
nauczali w Ninja Gakkō lubili swoją pracę. Chcieli nauczać młode pokolenie.
Niektórzy robili to, bo zawalili misję i był to rodzaj kary, ale i tak wykonywali
swoją robotę sumiennie. Natomiast Mizuki był opryskliwy dla każdego, kto nie
rozumiał nic z przedmiotu, który nauczał. Podczas lekcji rzucania pomagał tylko
tym najlepszym, czyli dzieciom klanowym, a tak się złożyło, że większość
rocznika Sasuke. Ba! Dobra część z nich to dziedzice! Już sam Uchiha się
klasyfikował. Kolejni byli Hyūga Hinata, Nara Shikamaru, Aburame Shino,
Yamanaka Ino, Akimichi Chōji. Był jeszcze Inuzuka Kiba, który nie urodził się
następcą, ale mimo wszystko synem głowy klanu. Do tej samej klasy uczęszczał
też Makoto z klanu Hagoromo oraz Haruka z Sarutobi.
Mizuki zaczął traktować też lepiej
Sakurę odkąd okazało się, że wywodzi się od Momoi.
Wydawało się, że chūnina
szczególnie interesowały umiejętności klanowe dzieci, a to Naruto niepokoiło.
Kidy więc klasa Sasuke miała zajęcia techniczne za pozwoleniem Iruki, jednego z
wykładowców wszedł do pokoju nauczycielskiego. Szybko wyciągnął teczkę Mizukiego i
zaczął przeglądać.
– Bingo – uśmiechnął się, gdy w
rubryce „historia” widniało imię i nazwisko Orochimaru, który był senseiem
Mizukiego.
Miał już jakiś ślad. Skoro wąż
uczył szczura zamiast go zjeść to zapewne gryzoń był do tej pory lojalny.
Pytanie tylko czego Orochimaru chciał. Dlaczego miałby kazać swojemu szpiegowi
nauczać w Akademii! Musiało więc chodzić nie tylko o wioskę, ale i o informacje
na temat młodych ninja. Dodatkowo to szczególne zainteresowanie Mizukiego
klanowymi dziećmi. Czyżby Orochimaru szukał wśród młodych kandydatów na uczniów?
Nie. Może chodziło więc o techniki klanowe i kekkei genkai? Prędzej. Dodatkowo
łatwiej było obserwować nic niepodejrzewające dzieci niż dorosłych shinobi. No i
Sasuke był ostatnim Uchihom. Jeśli, któreś z przyszłych ninja zasługiwało na
uwagę to z pewnością dziedzic Sharingana.
Był także on sam. Naruto zdawał
sobie sprawę, że dla ludzi... albo raczej gadów pokroju Orochimaru, był
interesujący. Jeden z ostatnich Uzumakich. Wszyscy, którzy chodź odrobinę znali
historię, a możecie być pewni, że Naruto zadbał by wszyscy w Akademii mieli 5 z
tego przedmiotu, słyszeli o zdolnościach klanu czerwonowłosych. Długowieczność,
wytrzymałość oraz wysokie zdolności pieczętujące. Dodatkowo prawdopodobnie
wśród Uzumakich było kilka kekkei genkai. Była to wiedza zakazana, ale 10
pierwszych Uzumakich pochodziło ze znanych i potężnych klanów. Mimo, że byli
wykluczeni, a ich umiejętności zapieczętowane by kekkei genkai nie mogło zostać
przekazane dalej przez zdrajców, najprawdopodobniej udało im się usunąć
pieczęć. Jednak to mogły potwierdzić jedynie zwoje z Uzushiko lub uczestnicy
Bitwy Wirów, a takich pozostało bardzo niewielu.
Naruto wiedział jedno. Musiał
uważnie obserwować nauczyciela bronioznawstwa. Tak więc Uzumaki obserwował go
bacznie aż do zakończenia Akademii. W ostatnich dniach Mizuki wydawał się być
bardziej opryskliwy i humorzasty niż normalnie. Wszystko zakrywał swoim
szczurzym uśmieszkiem, ale Naruto, który dużo czasu spędził na obserwowaniu go,
wiedział, że to tylko pozory.
Dzień przed Egzaminem nauczyciele
zawsze zostawali dużej w szkole by ułożyć testy i plan dnia dla młodszych
roczników. Mizuki powinien wrócić do domu po dwudziestej. To ten dzień Naruto
wybrał na przeszukanie jego mieszkania. Z początku nie widział nic niezwykłego.
Schludne małe mieszkanie dla samotnego ninja. Jednak już z daleka Naruto wyczuwał
masę złej energii. Wymacał każdą ścianę w mieszkaniu oraz zajrzał za wszystkie
sprzęty. Nic. Nie było też tu genjutsu. Przejrzał książki po az kolejny nic nie
znajdując. Została jeszcze piwnica.
Czerwonowłosy uśmiechnął się, gdy w
podłodze piwnicy pod bojlerem dojrzał kalpę zasłoniętą przez kosz na brudne
ubrania. Zszedł powoli do podziemi. Już z daleka dojrzał pułapki na
nieświadomego intruza. Ostrożnie poruszał się by nie włączyć alarmu. Nie chciał
stracić jakichkolwiek dowodów. Nic nie dotykał.
Tak jak przypuszczał, znalazł
notatki na temat poszczególnych dzieci klanowych, szczególnie Sasuke, jednak
jego uwagę przykuły dokumenty na temat Zakazanego Zwoju Shodaime. Uzumaki
rozpoznał by go wszędzie. W końcu sam miał szansę do niego zerknąć i wiedział jak
niebezpieczne techniki skrywał. Jeśli Mizuki wykradł by zwój i dał w prezencie
Orochimaru to z pewnością Konoha miała by na karku widmo wojny.
Teraz wystarczyło złapać szczura za
ogon i zanieść Hokage.
Następnego dnia nie dojrzał w
Mizuki jakichkolwiek oznak podejrzliwości, co oznaczało, iż nie spostrzegł wtargnięcia do swojego domu.
Pff...
co to za ninja, który nie zauważa naruszenia własnego terenu. Co za frajer i
pozer...
Po kolei na salę wchodzili kolejni
uczniowie i zaliczali technikę podmiany. Naruto, który z cienia przyglądał się
Mizukiemu, dostrzegł na jego twarzy złość.
Co
ten palant kombinuje? – zastanowił się Uzumaki.
Humor Mizukiego poprawił się, gdy
na salę wszedł Hagoromo Makoto. Miał on krótkie białe jak śnieg włosy, które
sterczały we wszystkie strony świata i tylko grzywka była długa, spięta w coś
podobnego do małych kucyków tuż przy twarzy. Wyróżniały go też duże złote oczy.
Nosił bluzkę w kolorze beżu ze znakiem swojego klanu oraz czarne spodnie.
Czarne buty shinobi i ochraniacze na przedramiona oraz piszczele.
Był to chłopak bystry, ale naiwny.
Łasy na pochlebstwa, które zagłuszały jego zdrowy rozsądek, ale jednocześnie
nieprzemiernie zdolny i utalentowany. Znał kilka jutsu ranki D oraz dwa rangi
C, z czego wszystkie pochodziły od uwolnienia ziemi i ognia. Naruto zdawał
sobie sprawę, że chłopak pochodził z klanu z dość potężnym kekkei genkai znanym
jako Byakutenshi no Hane (Pióra białej anielicy). Nie miał jednak pojęcia jak
ono działa, gdyż klan Hagoromo nigdy nie ukazał światu zapisków na ten temat, a
chłopak również nigdy nie powiedział, że potrafi się nim posługiwać.
Czyżby Mizuki miał jakieś plany co
do młodego członka klanu Hagoromo. Co jednak chłopaka łączyło ze zwojem
Shodaime Hokage? Czyżby chciał się posłużyć chłopakiem by zdobyć zwój? Ale w
jaki sposób? Zmusić go by wykradł przedmiot? A może podstawić go jako przynętę,
zrobić zamieszanie i wtedy zabrać bezcenny artefakt? Naruto westchnął. Miał
nadzieję, że jego przeczucia prowadziły go tam gdzie trzeba, a nie w ślepy
zaułek. Postanowił zrobić klona, który będzie obserwować Makoto, a sam dalej
obserwował nauczyciela Akademii.
Tak jak przypuszczał po jakimś
czasie Mizuki podszedł do chłopca i go zagadał.
– Tōchō no jutsu (jutsu podsłuchu)
– szepnął wykonując pieczęcie kończąc na podobnej do pieczęci klanu Yamanaka
tyle, że wszystkie jego palce były ze sobą złączone, a nie jak w przypadku
Shintenshin no Jutsu (jutsu zamiany umysłu) tylko trzy pierwsze od kciuka.
Pieczęć skierował w stronę Mizukiego i Makoto i po chwili wszystko już słyszał.
– Wspaniale ci poszło Makoto -kun –
powiedział Mizuki.
– Dzięki sensei – odparł chłopak.
– Zapewne tego nie wiesz, ale
możesz od razu awansować do rangi chūnina – powiedział powoli mężczyzna i
przyglądał się reakcji absolwenta Akademii.
Nie
ma takiego sposobu – pomyślał Naruto i skupił się na
rozmowie.
– Naprawdę?! – Makoto był
zachwycony – To by było wspaniałe! Co mam zrobić!
Mizki uśmiechnął się.
Ale
ten chłopak głupi – pomyślał, ale zaraz uśmiechnął się
miło.
Jeśli
to zrobię, będę lepszy nie tylko od Sasuke, ale i od Naruto-sempaia! Rodzina
wreszcie będzie ze mnie dumna!
– Musisz tylko wykraść z biura
Hokage pewien zwój.
Makoto spojrzał na chūnina
niepewnie. To przecież było przestępstwo!
– Czy na pewno... – zaczął ale
Mizuki mu przerwał.
– To nie jest prawdziwy zwój tylko
atrapa. Służy do tego specjalnego testu, ale od wielu lat się go już nie
praktykuje. Nie ma już prawdziwych geniuszy, ale sądzę, że ty dasz radę go
wykraść i zanieść o dwudziestej do lasu obok starej świątyni.
Makoto przełknął ślinę. Nie był
pewny, ale... jeśli dzięki temu zdobędzie szacunek...
– A co z Naruto-sempai. On jest
geniuszem, więc...
– Naruto Uzumaki nie wyraził zgody
na uczestnictwo w dodatkowym egzaminie. Zapewne się bał! To przecież straszny
mól książkowy. Nie poradził by sobie w prawdziwej misji. Ty jednak się
nadajesz!
Uważaj,
bo zaraz zobaczymy kto nie daje sobie rady na misjach, szczurze! –
pomyślał Naruto. Wiedział już wszystko co chciał.
– Tōchō no jutsu: KAI! – szepnął i
po chwili oddalił się dezaktywując też klona. Szybko udał się w stronę wierzy
Hokage.
Hiruzen westchnął wysłuchawszy
raportu Uzumakiego.
– Więc tak się sprawy mają. Co
zamierzasz?
– Myślę, że powinniśmy dać Makoto
-kun wykraść zwój i przyłapać Mizukiego na gorącym uczynku. To nie tak, że nie
mamy wystarczającej ilości dowodów, ale kolega z klanu Hagoromo musi nauczyć
się by nie ufać takim propozycjom. Po za tym tak będzie łatwiej. Bez światków.
Potem wytłumaczymy wszystko Makoto -kun.
– Niech tak będzie – rzekł Sarutobi
– ostatecznie, to twoja misja.
Uzumaki skinął głową i wyszedł.
Teraz powoli śledził białowłosego, aż w końcu o 19:30 Makoto wkradł się do
gabinetu Hokage i powoli wszedł do gabinetu. Sarutobi ucinał sobie drzemkę.
Naruto doskonale wiedział, że mimo snu ich Hokage był czujny. Nie budził się,
bo znał plan i wierzył, iż Uzumaki wszystko załatwi sam.
Członek klanu Hagoromo udał się
powoli w stronę starej świątyni i czekał. Miał jeszcze dwadzieścia minut do
przyjścia Mizukiego.
To
wcale nie było takie trudne – pomyślał. Cieszył się, bo wreszcie
mógł pokazać rodzinie, że jest coś wart.
Nagle usłyszał szelest. Wyciągnał
dwa kunaie i odwrócił się w stronę przeciwnika.
– Mizuki-sensei, to ty? – spytał
niepewnie.
– Nie – usłyszał – to tylko ja,
Naruto.
Za krzaków wyszedł czerwonowłosy.
– Makoto -kun, muszę cię prosić byś
oddał mi zwój.
– O nie! Miałeś już swoją szansę
Uzumaki. Teraz moja kolej! Nikt nie odbierze mi tej szansy! W ten sposób moja
rodzina wreszcie będzie ze mnie dumna!
– Makoto-kun, to pułapka. Mizuki
jest szpiegiem!
– Kłamiesz! – warknął białowłosy i
rzucił w przeciwnika kunaie. Naruto natychmiast wyciągnął jeden ze swoich i
odbił te rzucone w niego.
– Przestań, Makoto-kun, bo będziemy
musieli walczyć!
Chłopak go jednak nie słuchał i
złożył ręce do pieczęci.
– Byakutenshi no Hane! (Pióra
białej anielicy) – krzyknął, a jego włosy zaczęły zmieniać się w pióra – Katon:
Kahane issei shageki no jutsu! (Uwolnienie ognia: Salwa ognistych piór.) –
krzyknął, a część jego włosów-piór zjeżyła się i wystrzeliła w stronę
Uzumakiego jednocześnie zajmując się ogniem.
Naruto szybko złożył pieczęcie.
– Suiton: Junsai no Jutsu
(Uwolnienie wody: Wodna tarcza) – krzyknął, a po chwili woda z kałuż stworzyła
tarczę i ochroniła go przed piórami.
Dobrze,
że ostatnio padało – pomyślał Uzumaki. Jak zwykle miał
szczęście.
– Doton: Mineraru hōwa: Hane!
(Uwolnienie Ziemi: Wysycenie minerałami: pióra) – usłyszał za sobą, a po chwili
pióra na głowie głowie Makoto zaczęły obrastać w siarkę, żelazo, węgiel i inne
minerały, a gdy technika w mgnieniu oka zakończyła się obiema dłońmi wskazał w
stronę Uzumakiego jakby pchając dłońmi – Furaito! (lot) – krzyknął, a pióra
pomknęły we wskazane miejsce.
Kus~o(Cholera).
Chyba nie mam wyboru...
Po chwili pióra zderzyły się z
czyś. Makoto otworzył oczy szeroko.
– Nan-nanda kore wa?! (Co to?!) –
krzyknął białowłosy.
– Tylko symbol tego, że ci ufam.
Mizuki jest zdrajcom i zaraz tu się zjawi! Zaufaj mi! To co trzymasz to nie
atrapa. Mizuki chce zabrać zwój i przekazać go jednemu z wrogów Konohy. Jeśli
do tego dojdzie to rozpęta się wojna, Makoto-kun.
– Ja...
– Musisz podjąć decyzję! Teraz!
Gdy Mizuki przybył na miejsce
uśmiechnął się.
Jaki
ten dzieciak jest naiwny. – pomyślał i pojawił się obok.
– Sensei! – przywitał go białowłosy
– Czyli co? Jestem już chūninem.
– Nie, jesteś naiwny – odparł szczur.
Już miał zabić tego głupiego bachora i odebrać mu zwój, gdy zobaczył jego
uśmiech.
– Ty tym bardziej Mizuki-sensei –
odparł po czym dotknął zwoju – Katon: Enju no jutsu (Uwolnienie ognia:
płomienne ręce)!
Zwój natychmiast zajął się ogniem.
– Coś ty zrobił głupcze! – krzyknął
Mizuki.
– To co powinienem – odparł –
zdrajco!
– Ty mały...
– Kingusari: Chēn Hōtai no Keimusho
no jutsu (Złote łańcuchy: więzienie łańcuchowych bandaży) – usłyszał za sobą, a
po chwili otoczyły go złote łańcuchy. Był opleciony tak mocno, że nie mógł się
ruszyć. Jedynie obrócił głowę, by dostrzec młodego Uzumakiego z którego rąk
wyrastały owe złote łańcuchy. Pod pachą trzymał prawdziwy zwój, a nie spaloną
kłodę drewna połączoną z techniką przemiany.
– Uzumaki! Ty przeklęty demo...! –
Mizuki zapewne chciał go dalej obrażać, ale został ogłuszony.
– Stul pysk zdrajco. Dobrze się
spisałeś Makoto-kun, dlatego Hokage wybaczy ci kradzież zwoju. Dostaniesz też
wpis do papierów jako członek operacji numer 673001 o kryptonimie „szczur w
szkole”.
– Dziękuję, Naruto-sempai i...
przepraszam.
– Najważniejsze by nikt nie
dowiedział się o tym co potrafię... jeszcze nie. Ja też nikomu nie powiem o
twoich piórach. Umowa stoi?
– Stoi – odparł i razem udali się w
stronę Konohy ciągnąc ze sobą związanego już żyłką, nieprzytomnego Mizukiego.
A/N: dobra, tak byście ogarnęli. Nigdzie nie ma napisane, że Tobirama wyszedł za jakąś Uzumaki. Ale fandom i tak w to wierzy na czele ze mną. Podobnie to mój pomysł o ślubie Madary i Ume. Tak samo nie ma informacji o tym by Mizuki był uczniem Orosia. Mój fanfik, nie >.>?
Techniki będą dokładnie opisane w dodatkowym poście razem z bohaterami, ale to później. Znacz, mam nadzieję, że nazwy wam wystarczą by ogarnąć jak działają.
Co do porównania Orosia do węża i Mizukiego do szczura. Tu chodzi o dosłowne znaczenie imion. W kulturze wschodu imiona są bardzo, ale to bardzo istotne! Jak poczytacie o córce Naruto i jego synie na wiki to zrozumiecie o co mi chodzi. Oroś co prawda jest wężowym seninem, ale jego imie pochodzi od mitycznej bestii z folkloru japońskiego - węża o 8 głowach. Właściwie jest to oryginalny Hachibi, ale Kisiel miał inną koncepcję i koniec. Głowy to nie ogony. Natomiast Mizuki to dosłownie szczur. W bohaterach przy opisach bohaterów dorobię informację o imionach byście rozumieli gry słów.
Kolejna sprawa to moja pisownia japońskich wyrazów. Żeby było jasne - zapisuje je fonetycznie. Jest to związane z moją małą przygodą, podczas której spotkałam jednego fana opowiadań. Mówiła ona tak bardzo... ugh... nie chce nawet o tym myśleć. Te "o", "u" i pozostałe samogłoski z kreską nad nimi czyta się po prostu dłużej. Jakbyście mieli tam dwa "o" albo dwa "u". W japoni "j" czyta się jak "dż", "y" jak "j". Nie posiadają oni ani "l" ani "r", a jedynie coś pomiędzy, ale wy mówcie "r". "ch" to coś między "cz" a "ć" tą samą logiką rządzi się "sh": między "sz" a "ś".
Co do "AMBU". Tak, piszę "AMBU" nie "ANBU", bo w japońskim jest takie cóś co sprawia, że mimo, że czasami piszemy "n" czytamy "m"... nie pytajcie, nie wiem jak to działa... >.>
Dobra to chyba wszystko w kąciku edukacyjnym.
Ja: Aż... A już ci chciałem wypomnieć to AMBU... No dobra, może i czytamy to tak, ale piszemy przez N... A z resztą... Ale kilka błędów ci wypomnę... Teraz tylko je znajdę... Ta.. TYLKO... eh... O
OdpowiedzUsuńUdał się w stronę WIERZY Hokage!? To mnie lekko zmasakrowało...
To taki poważniejszy błąd... Gdzieś był jeszcze brak litery... Chyba zamiast 'raz' było 'az'
No i gdzieś był jeszcze jeden, ale go zgubiłem ;_;
Naru: Nie przesadzasz autorze?
Ja: O... Fuu z tobą nie skończyła?
Naru: Nie!
Ja: Aha... I nie, nie przesadzam... Dla mnie jej słowa z początku notki to wyzwanie! A więc Narya... Od tej pory jesteśmy rywalami! Takimi jak Naru i Sas... Tylko proszę, bez Chidori przez klatkę piersiową, ok?
Naru: No, to bolało... A właśnie, ciekawe kekkei genkai, te pióra klanu Hagoromo, no ale w końcu pasują do nazwy klanu - "Szaty Anioła"
Kurama: Ty się weź nie popisuj... (warczy, pstrykając blondyna w głowę)
Naru: Aj... Okej, okej...
Menma: Heh... A właśnie, Narya-san... Jak tam odczucia po zakończeniu Naruto?
Ja: Mnie lekko szlag trafiał jak widziałem te wieżowce, dopóki nie znalazłem w tomie 40 takich samych... A w 30 którymś były nawet te stalowe linie energetyczne... To tak żeby poszpanować znajomością Naruto i się dowartościować xD
No to po raz drugi... A nie.... Przecież już jest 1 styczeń :)
No to pierwsze w nowym roku... Sayo... A nie...
Oyasumi!!!
Czytam w stanie niedokońca trzeźwym, o cholernie nienormalnej godzinie, więc tak...
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł, ogólnie lubię jak naruto nie jest idiotą. Jak narazie mi się podoba i czekam na next :-)
Szczęśliwego nowego roku, mam nadzieję że sylwester był udany.
Mija Mirini
Jest moc w rozdziale ! Ah już widzę te iskry między Robso a tobą *^* ! Naprawdę dobrze napisany rozdział z wielką rozkminą odnośnie Mizukiego ^^
OdpowiedzUsuńFaktycznie też chciałem zwrócić uwagę na AMBU ale moje nadzieje zostały przez ciebie rozwiane :P Czekam na next and Sayo ;)
Przyznaje że dawno nie wchodziłam na twojego bloga, a teraz co żałuję. Opowiadanie naprawdę mnie wciągnęło, podoba mi się charakter Naruto . Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńŚwietna notka. Tam to opo było bardzo dobre , a to jest jeszcze lepsze. Szczęśliwego Nowego Roku. Dużo weny i mang do czytania, żeby zdrowie dopisało, spełnienia marzeń. Pozdrawiam, Domi.
OdpowiedzUsuńTo było ekstra.
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział. Czytam w pewnym sensie chowając się pod kołdrą i udając że śpię więc specjalnie rozległych komentarzy pisać tu nie będę. Hmmm ... Satsuki Momoi powiadasz? XD Hmm.... no OK W zasadzie nawet pasuje ;3
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńcudo, Naruto dla młodych stał się geniuszem, świetnie poprowadził misję...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia