1.01.2015

[II]

Legenda o powstaniu Yuge-gakure i szczur w szkole

Naruto postanawia towarzyszyć swojemu nowemu bratu w szkole. Jednak podczas swojego pobytu odkrywa iż Mizuki, jeden z instruktorów, nie jest tym za kogo się podaje.
Robso - sory stary, ale chcę mieć oficjalny tytuł polskiego boga ficków Naruto... ale najpierw muszę prześcignąć KatD - moja oficjalna bogini. I Kyūbi, tak możesz czuć się narratorem. Zazwyczaj nie będziesz się ujawniać, ale... no nie chcemy zdradzać Robso niespodzianki, nie?
Eren - dzięki za wsparcie ;) Tak, ten prolog. Jak na niego patrzyłam to miałam bekę xD
|||
V
 – Powiedz mi jeszcze raz, dlaczego za mną leziesz?! – warknął ostatni Uchiha.

Szedł właśnie do Akademii. Po tygodniowej nieobecności postanowił wrócić. Jeśli miał zabić Itachiego, musiał zacząć pracować nad swoimi umiejętnościami. Dzięki pomocy Uzumakiego wszystko nadrobił w jeden dzień. Pytanie tylko dlaczego on szedł za nim do szkoły!
– Mówiłem ci już, że mi się nudzi – odparł Naruto i przeciągnął się siadając obok niego w ławce. Wszyscy wyglądali na zaskoczonych, nawet ich nauczyciel – Iruka-sensei. Co geniusz Uzumaki robił w ich klasie. Powszechnie było wiadomym, że od jakiś 3 miesięcy był geninem. Zastanawiali się też co robił z Sasuke – tym utalentowanym, ale nie genialnym. Niestety, ale tytuł geniusza stracił też Neji Hyūga – rok starszy od nich uczeń Akademii.
– Co tu robisz, Uzumaki-kun? – spytał cierpko Iruka. Powszechnie było wiadome, że mało kto lubił czerwonowłosego geniusza.
– No bo widzisz, Iruka-san, Hokage powiedział, że będę dołączony do grupy geninów dopiero do mojego rocznika. Czyli muszę jeszcze czekać 4 i pół roku. Mówił coś o wyrównywaniu szans i moim stanie umysłowym... że się alienuję czy coś w ten deseń. Ale ja nie wiem o co mu chodziło.
Sasuke spojrzał na niego spojrzeniem mówiącym: sory-stary-ale-on-ma-rację.
Co prawda na początku Uchiha był źle nastawiony do obecności geniusza w swoim życiu, ale po jakimś czasie nie miał z tym już żadnych problemów.
– Dobrze. W takim razie może chcesz uczestniczyć w zajęciach, Uzumaki-kun?
– Huh... jeśli mogę coś zaprezentować, opowiedzieć o jakimś z kraj ninja to spoko, ale po za tym mam zamiar siedzieć na tyłach i pracować nad pieczęciami i czytać zwoje – odparł i wyjął z plecaka gruby zwój z podpisem „Tajemnice kochanek braci Senju”.
– O czym to? – spytała dziewczynka siedząca za nimi. Miała duże jadowicie zielone oczy, różowe włosy sięgające ramion spięte na górze czerwoną wstążką by grzywka nie opadała na jej duże czoło. Nosiła prostą, jasną bluzkę i niebieski kubraczek oraz brązowe spodnie. Strój wygodny. Taki jaki powinna mieć kunoichi.
– To o żonach Hashiramy i Tobiramy Senju – Shodaime i Nandaime Hokage. Pochodziły z Uzushikogakure, wioski wirów. Zamieszkiwał ją mój klan dopóki nie wyrżnięto go szesnaście lat temu – odparł chłopak, a Sasuke na ostatnią informację wciągnął głośniej powietrze – były bardzo potężne. Chciałbym wiedzieć o nich jak najwięcej.
– Nigdy nie słyszałam o klanie Uzumaki – powiedziała wyraźnie zainteresowana dziewczynka.
– Wielu ludzi nie słyszało także o klanie Momoi, Sakuro Haruno – odparł czerwonowłosy, uśmiechając się do dziewczynki zagadkowo. Haruno wstrzymała oddech.
Skąd wie o klanie babci – pomyślała. Prawdą było, że członków klanu Momoi wyróżniały różowe włosy, ale czy naprawdę było to aż tak zauważlne?
Iruka zaczął tłumaczyć lekcję, ale nie bardzo ktokolwiek go słuchał. Wszyscy się zastanawiali nad postacią i słowami czerwonowłosego geniusza.
Na przerwie Sakura natychmiast pojawiła się przy Uchisze i Uzumakim.
– S-skąd wiesz o klanie Momoi.
– Właśnie Uzumaki-san, co to za klan? –spytała idąca za nią Yamanaka.
– To wręcz niesamowite, że nie wiesz skoro jesteś najlepszą przyjaciółką Sakury-san, Ino-san.
– Huh?! – zdziwiła się i spojrzała na przyjaciółkę.
– Twoja koleżanka to wnuczka Satsuki Momoi, najlepszej kunoichi posługującej się kenjutsu jaka kiedykolwiek służyła w szeregach wioski liścia. Znana była także jako Mugotarashii Momo (Brutalna/Krwawa Brzoskwinia).
– To prawda, Sakura? – spytał zaskoczony Sasuke. Słyszał, że rodzicami dziewczyny była dwójka jōninów z cywilnych rodzin, a tu taka niespodzianka.
– Un – przytaknęła – Ale nigdy jej nie poznałam – dopowiedziała szybko – Zmarła krótko po rozpoczęciu się III wielkiej wojny shinobi gdy postanowiła na chwilę wrócić w jej rodzinne strony, do siedziby klanu w Yuge no Kuni.
– Ach tak, Kraj Pary – przytaknął czerwonowłosy.
– Co? – Zdziwili się pozostali, którzy podchodzili do ławki Uzumakiego by posłuchać.
– Kraje Ognia, Wiru i Pary to tak zwana Trójka Spiralnych Nacji. Wszystkie trzy wioski łączyły silne więzi krwi. Oczywiście Konoha była największa, ale wszystkie wioski były bardzo potężne. Uzumaki byli założycielami Uzushiko-gakure, byli spokrewnieni z wieloma klanami ze wszystkich wiosek. Trzech z Czterech Hokage poślubiło członkinie mojego klanu. Chyba między innymi dlatego tak bardzo narazili się Kumo, Iwie i Kiri. Po za tym, techniki pieczętujące... Natomiast klan Momoi założył Yuge-gakure. Wiąże się z tym zresztą wspaniała legenda. Chcecie posłuchać? – spytał, a pozostali energicznie pokiwali głowami. Oczywiście, że chcieli. – Zapewne słyszeliście o wielkim Rikudō seninie. Podczas walki z ogoniastymi bestiami uciekło kilka ogonów. Wedle podań narodziły się z nich pięć smoków. Czarny z nich, o imieniu Kagama miał moc szaleństwa. Gdy jego stopy stanęły na ziemi zaczynały się wojny. Pewnego dnia zszedł na jałową ziemię pełną wygasłych wulkanów. Miejsce idealne dla smoka, prawda? Wśród tej pustej krainy znajdowała się góra, na której szczycie znajdowała się świątynia bogini urodzaju, Inari. Rosły tam drzewa brzoskwiń, wiśni i śliwy, a na środku tuż przed pałacową bramą znajdował się pomnik zrobiony z różowego kryształu. Była to statuła służki Inari i strażniczkę ogrodu – Momo. Kagama zakochał się w pomniku bóstwa i zamiast siać zniszczenie pozostał na górze wielbiąc martwą rzeźbę.
Bóstwo odwzajemniło jego miłość, ale nie mogło zejść na ziemię. Prosiła swoją panią Inari by pozwoliła się przynajmniej raz zobaczyć z Kagamą, ale królowa powiedziała, że tylko jeśli smok pokaże jej prawdziwą miłość.
Oboje cierpieli przez lata, aż w końcu Kagama nie wytrzymał i pocałował rzeźbę przelewając w pocałunek wszystkie swoje uczucia – mówił monotonnie Naruto, aż zrobił przerwę.
Chłopcy obecni przy ławce skrzywili się z obrzydzeniem, a dziewczyny zapiszczały podekscytowane.
– I wtedy rzeźba ożyła! – wykrzyknął czerwonowłosy zaskakując wszystkich – Inari pozwoliła odejść służce. Dowodem miłości ukochanych miała być łza, którą Momo uroniła jeszcze jako rzeźba – jedyny fragment jej ciała, który nie zmienił się.
– Ach, ale to było romantyczne! – wykrzyknęła Ino, a pozostałe dziewczyny zapiszczały.
– I to wszystko? – zajęczał Kiba Inzuka. Miał nadzieję na jakąś walkę.
– Baka! – krzyknęła jakaś z dziewczyn.
– Oczywiście, że nie Kiba-kun – zaśmiał się Uzumaki – Niestety, ale w Momo był zakochany jeszcze jeden, brat Kagamy – Tenga, błękitny smok snu. Dzięki grze na swoim flecie potrafił przywoływać nawet tych co zasnęli snem wiecznym oraz usypiać na dobre. Twierdził, że to on obudził Momo z jej snu. Kagama nie zgodził się na oddanie ukochanej bratu. Zaczęli więc walkę, która według legendy trwała dziesięć dni i dziesięć nocy. Zwyciężył Tenga.
– Co! To niemożliwe! – zawołała Ino – Prawdziwa miłość zawsze zwycięża!
– Niestety Ino-san, ale nie tym razem. Jednak legenda nie kończy się źle. Momo zrozpaczona śmiercią ukochanego wykuła katanę którą zrobiła z łusek Kagamy i wykąpała w jego krwi.
– Fuj! – skrzywiła się jedna z dziewczyn, ale chłopcy wydawali się być usatysfakcjonowani.
– Rękojeść miecza była wyrzeźbiona w kształcie smoka, a w jego oku znalazła się łza Momo. Służka Inari stanęła do walki z Tengą i wygrała lecz sama również poległa. Dzieci Kagamy i Momo pochowali oboje rodziców w jednym grobie na szczycie góry, tam gdzie kiedyś stał pomnik. Klan został nazwany na cześć matki. Założyli wioskę pary, bo to ten krajobraz wulkanicznego pustkowia zachwycił ich ojca. Katana nosząca imię Momoai (brzoskwiniowa miłość) została przekazana następnym pokoleniom. Starsza z córek powędrowała w stronę Konohy, która dopiero powstawała i wyszła za Madarę Uchihę.
– Co?! – krzyknął Sasuke. To niemożliwe, że jego przodek i przodek Sakury...
– Ale miała ciężką rywalkę. Ponieważ Mito Uzumaki na początku nie przybyła do Konohy jako przyszła żona Hashiramy Senju, a nauczycielka pieczęci. Miała pokazać liderom wioski swoją wiedzę i złączyć Uzushiko i Konohę paktem wiecznej przyjaźni. Zarówno Mito jak i Ume były piękne i utalentowane. Jednak Shodaime połączył się z Uzumaki, a Madara z Momoi. W ten sposób stworzyli pakt Wieczystej Przyjaźni Spirali. W skrócie pakt WPS. Tymczasem w Yuge młodsza córka została z bratem. On, Kon został przywódcą wioski, a ona, Hanami dzierżąc Momoai została wielką wojowniczką. Tak przynajmniej brzmi legenda – zaśmiał się Uzumaki – Satsuki Momoi była jedną z potomków Hanami. Założę się o wszystko, że twój ojciec ma katanę twojej babki.
– Naprawdę? – spytała nieśmiało Haruno.
– Jestem pewny – powiedział.
– Hej, a co z pozostałymi dwoma wioskami. I dlaczego nazywają się Trójką Spiralnych Nacji? – spytał Kiba.
– Nazwa pochodzi od znaków. Wszystkie trzy zawierają spiralę. Po wyrżnięciu Uzushiko zarówno Konoha jak i Yuge umieściły symbol klanu Uzumakich na kamizelkach chūninów i jōinów. W kraju Ognia znajduje się świątynia potrójnej spirali, która przedstawia wszystkie trzy znaki połączone w jeden. Konoha powstała gdy młodzi jeszcze wtedy Madara i Hashirama spotkali się w dzieciństwie. W ich czasach panowała wieczna wojna, która rozpoczęła się wiele pokoleń przed ich narodzinami. Oboje chcieli zaprzestać walkom, więc gdy stali się w końcu liderami swoich klanów założyli wioskę. Niestety wiele lat później Madara zaczął szaleć. Ponoć miało to coś wspólnego z oczami i jego Sharinganem, ale klan Uchiha nigdy nie powiedział nic więcej.
Natomiast Uzushiko nie było na początku wioską lecz siedzibą klanu. Stworzyło ją ponoć 10 wyrzutków z 10 wspaniałych klanów. Pragnęli, podobnie jak Hashirama i Madara, zapobiec wojnie i za to ich wygnano. Ich kekkei genkai zostały zapieczętowane by nie mogli ich przekazać dalej. Dlatego właśnie Uzumaki postanowili zostać mistrzami pieczęci. Więcej niestety nie wiem. Chciałem o tym poczytać, ale mało jest wiadomości o tych dwóch legendach w bibliotekach Konohy, a Uzushiko już nie istnieje. Tylko klan Momoi przekazuje swoją legendę. To taka ich chluba. Jest o tym cały poemat.
– J-j-jest w bi-bi-bliotece Konohy? Ch-chciałabym przeczytać – powiedziała jąkając się Hinata.
– Powinien być – przytaknął Uzumaki.
– A tak przy okazji, Uzumaki-san – zaczęła Ino – Skoro Sakura jest potomkiem klanu Momoi to dlaczego nosi inne nazwisko?
Powszechnym było, że jeżeli potomkiem wielkiego klanu była matka, dziecko przejmowało jej nazwisko, zamiast nazwiska ojca.
– Cóż, Satsuki Momoi postanowiła wyjść za kupca, który podczas II wielkiej wojny shinobi zaopiekował się nią. Nazywał się Harukaze i pochodził z kupieckiego klanu Haru znanych także jako Haruno. Po usłyszeniu tego, ojciec Satsuki wyklął ją z kalnu Momoi i chciał odebrać Momoai, ale jak twierdzą ci co ją znali, katana zawsze wracała do niej. Mówią, że odrodził się w niej duch samej Momo i miecz przesiąknięty duszą Kagamy chciał ją odnaleźć. Czy coś takiego.
Dziewczyny po raz kolejny westchnęły, a wokół nich pojawiła się aura: jakie-to-romantyczne.
I tak się zaczęło. Na każdej przerwie Naruto opowiadał uczniom Akademii różne historie i legendy. Tłumaczył im też wszystko czego nie zrozumieli z lekcji. Stał się takim korepetytorem. Nikt z uczniów nie przykładał wagi do jego wieku. Do sali zaczęli się schodzić także uczniowie z innych roczników i wszyscy chłonęli przy czerwonowłosym geniuszu wiedzę. Byli jak gąbki, bo Uzumaki mówił interesująco. Zarażał ich każdą ze swoich pasji. Szybko z alienującego się geniusza stał się ich Naruto-sempai.
Niesamowite jak prędko minęły te 4 i pół roku. Naruto i Sasuke zaczęli pod koniec 3 roku Akademii urządzać sparingi na polach treningowych należących do Uchihów. Stało się to szybko bardzo modne. Dzieciaki z innych klanów zaczęły robić ro samo. Szybko powstały grupy. Hokage nie mógł się nadziwić nad wynikami uczniów Ninja Gakkō. Dzięki Naruto umiejętności wszystkich podwyższyły się do niewiarygodnego poziomu.
Uzumaki stał się wśród młodego pokolenia symbolem mądrości.
Rodzice nie potrafili przekonać swoich dzieci by nie zadawały się z „potworem”. Sami uczniowie zaczęli ignorować każdego, kto nazywał ich mentora w zły sposób.
Sasuke nawet zapomniał o Itachim. Oczywiście, gdy tylko odwiedzał dzielnicę Uchihów, przypominało mu się wszystko. Ale wśród Naruto i pozostałych to wszystko bledło, a jego świat wypełniał się kolorami, nie ciemnością. Był szczęśliwy.
– Hej, Naruto-sempai! – zawołał młody Uchiha.
– Tak, Sasuke-kun? – spytał.
– Mógłbyś mi pomóc z kontrolą chakry? – spytał i zaczerwienił się lekko. Nadal ciężko mu było prosić kogokolwiek o pomoc. Kiedy jego ojciec żył, wszystko robił sam.
– Wydawało mi się, że twoja kontrola chakry jest na odpowiednim poziomie. Nigdy nie prosiłeś o pomoc – zauważył spokojnie czerwonowłosy.
– Wydaje mi się, że mogła by być lepsza – odparł Uchiha – Zawsze powtarzasz, że to klucz do wszystkich technik.
– I mam rację! – zaśmiał się geniusz i przeciągnął się. Za miesiąc miał odbyć się egzamin na genina. Sasuke sumiennie się doń przygotowywał powtarzając materiał i ćwicząc swoje taijutsu.
– To w gruncie rzeczy ćwiczenie dla geninów, ale co tam. Nauczę się chodzić po drzewach! – oznajmił Uzumaki i uśmiechnął się tym swoim świetlistym uśmiechem, który sprawiał, że wszystko było jaśniejsze.
– Co? – spytał Sasuke z miną: idiota-nie-geniusz.
– Bez rąk – uśmiech rudego poszerzył się jeszcze bardziej, a Sasuke miał wrażenie, że się przesłyszał.
– Żartujesz sobie ze mnie? – spytał Sasuke.
– No, Niet a nawet Nein – odparł śpiewnie jego przyjaciel. Po chwili zaczął tłumaczyć przyjacielowi ćwiczenie i mu pokazał.
Jego mina jest bezcenna – zaśmiał się Uzumaki.
– Poćwicz. Ja muszę iść odwiedzić Hokage, ja ne! – krzyknął i wskoczył na jedno z drzew opuszczając pole treningowe.
Szybko dotarł do budynku Kage Ognia i wszedł przez okno do gabinetu.
– Cześć staruszku! – przywitał się. W pobliżu wyczuwał tylko chakrę AMBU, więc mógł sobie pozwolić na trochę luzu.
– Witaj Naruto... przy okazji ile razy mam cię prosić byś nie wchodził oknem?
– Sory, tak szybciej – odparł chłopak – Po co chciałeś mnie widzieć? – spytał. Rankiem otrzymał wiadomość od Neko – kunoichi z AMBU iż Hokage chciałby się z nim spotkać dziś po południu.
– Podejrzewamy, że w Ninja Gakkō ukrywa się szpieg. Niestety nie wiemy czego chce ani dla kogo pracuje.
– I co to ma wspólnego ze mną? – spytał chłopak chodź wiedział doskonale dokąd to zmierza.
– Nie mamy pojęcia, który z chūinów pracujących w Akademii jest zdrajcą. Nie możemy też posłać innego z naszych ninja, bo szpieg mógłby nabrać podejrzeń. Zostajesz ty. I tak siedzisz w Akademii przez cały czas, więc nowy nie jesteś... no i jesteś oficjalnym ninja, więc mogę ci zlecić misję, którą będziesz mieć oficjalnie w papierach.
– Dostanę kasę? – spytał czerwonowłosy, a Hokage tylko prychnął.
– Materialista. Tak, dostaniesz. Ranga misji to C+, a jeśli wywiąże się poważniejsza walka to nawet B-. Finalnie dostaniesz tyle ryō na ile zasłużysz.
– Spoko. Podoba mi się ten układ – odparł genin i wyskoczył z gabinetu Hokage – Ja ne~!
Następnego dnia skierował się jak zwykle do Akademii i usiadł jak najbardziej z tyłu. Innym oznajmił, że ma dzisiaj dużo do poczytania i nie będzie mieć dla nich czasu. Zdarzało się tak czasami, że zaabsorbowany czymś wyłączał się, a gdy ktoś mu chciał przeszkodzić zmieniał się w demona. Oczy mu płonęły, a włosy zdawały się być wtedy krwią.
Tak więc miał spokój przez cały dzień i z ostatniej ławki bacznie obserwował poszczególnych nauczycieli. Osobiście miał podejrzenia co do niektórych.
Jednak najbardziej jego uwagę przykuwał Mizuki – nauczyciel bronioznawstwa. Uczył ich rzucać shurikenami oraz kunaiami, a w klasie opowiadał o różnych typach broni. Klasa Sasuke miała z nim zajęcia trzy razy w tygodniu przy czym tylko jedna lekcja odbywała się w klasie, a pozostałe dwie na polach treningowych.
To co było niepokojące w Mizukim to kompletny brak chęci do nauczanie czegokolwiek. Większość chūninów, którzy nauczali w Ninja Gakkō lubili swoją pracę. Chcieli nauczać młode pokolenie. Niektórzy robili to, bo zawalili misję i był to rodzaj kary, ale i tak wykonywali swoją robotę sumiennie. Natomiast Mizuki był opryskliwy dla każdego, kto nie rozumiał nic z przedmiotu, który nauczał. Podczas lekcji rzucania pomagał tylko tym najlepszym, czyli dzieciom klanowym, a tak się złożyło, że większość rocznika Sasuke. Ba! Dobra część z nich to dziedzice! Już sam Uchiha się klasyfikował. Kolejni byli Hyūga Hinata, Nara Shikamaru, Aburame Shino, Yamanaka Ino, Akimichi Chōji. Był jeszcze Inuzuka Kiba, który nie urodził się następcą, ale mimo wszystko synem głowy klanu. Do tej samej klasy uczęszczał też Makoto z klanu Hagoromo oraz Haruka z Sarutobi.
Mizuki zaczął traktować też lepiej Sakurę odkąd okazało się, że wywodzi się od Momoi.
Wydawało się, że chūnina szczególnie interesowały umiejętności klanowe dzieci, a to Naruto niepokoiło. Kidy więc klasa Sasuke miała zajęcia techniczne za pozwoleniem Iruki, jednego z wykładowców wszedł do pokoju nauczycielskiego. Szybko wyciągnął teczkę Mizukiego i zaczął przeglądać.
– Bingo – uśmiechnął się, gdy w rubryce „historia” widniało imię i nazwisko Orochimaru, który był senseiem Mizukiego.
Miał już jakiś ślad. Skoro wąż uczył szczura zamiast go zjeść to zapewne gryzoń był do tej pory lojalny. Pytanie tylko czego Orochimaru chciał. Dlaczego miałby kazać swojemu szpiegowi nauczać w Akademii! Musiało więc chodzić nie tylko o wioskę, ale i o informacje na temat młodych ninja. Dodatkowo to szczególne zainteresowanie Mizukiego klanowymi dziećmi. Czyżby Orochimaru szukał wśród młodych kandydatów na uczniów? Nie. Może chodziło więc o techniki klanowe i kekkei genkai? Prędzej. Dodatkowo łatwiej było obserwować nic niepodejrzewające dzieci niż dorosłych shinobi. No i Sasuke był ostatnim Uchihom. Jeśli, któreś z przyszłych ninja zasługiwało na uwagę to z pewnością dziedzic Sharingana.
Był także on sam. Naruto zdawał sobie sprawę, że dla ludzi... albo raczej gadów pokroju Orochimaru, był interesujący. Jeden z ostatnich Uzumakich. Wszyscy, którzy chodź odrobinę znali historię, a możecie być pewni, że Naruto zadbał by wszyscy w Akademii mieli 5 z tego przedmiotu, słyszeli o zdolnościach klanu czerwonowłosych. Długowieczność, wytrzymałość oraz wysokie zdolności pieczętujące. Dodatkowo prawdopodobnie wśród Uzumakich było kilka kekkei genkai. Była to wiedza zakazana, ale 10 pierwszych Uzumakich pochodziło ze znanych i potężnych klanów. Mimo, że byli wykluczeni, a ich umiejętności zapieczętowane by kekkei genkai nie mogło zostać przekazane dalej przez zdrajców, najprawdopodobniej udało im się usunąć pieczęć. Jednak to mogły potwierdzić jedynie zwoje z Uzushiko lub uczestnicy Bitwy Wirów, a takich pozostało bardzo niewielu.
Naruto wiedział jedno. Musiał uważnie obserwować nauczyciela bronioznawstwa. Tak więc Uzumaki obserwował go bacznie aż do zakończenia Akademii. W ostatnich dniach Mizuki wydawał się być bardziej opryskliwy i humorzasty niż normalnie. Wszystko zakrywał swoim szczurzym uśmieszkiem, ale Naruto, który dużo czasu spędził na obserwowaniu go, wiedział, że to tylko pozory.
Dzień przed Egzaminem nauczyciele zawsze zostawali dużej w szkole by ułożyć testy i plan dnia dla młodszych roczników. Mizuki powinien wrócić do domu po dwudziestej. To ten dzień Naruto wybrał na przeszukanie jego mieszkania. Z początku nie widział nic niezwykłego. Schludne małe mieszkanie dla samotnego ninja. Jednak już z daleka Naruto wyczuwał masę złej energii. Wymacał każdą ścianę w mieszkaniu oraz zajrzał za wszystkie sprzęty. Nic. Nie było też tu genjutsu. Przejrzał książki po az kolejny nic nie znajdując. Została jeszcze piwnica.
Czerwonowłosy uśmiechnął się, gdy w podłodze piwnicy pod bojlerem dojrzał kalpę zasłoniętą przez kosz na brudne ubrania. Zszedł powoli do podziemi. Już z daleka dojrzał pułapki na nieświadomego intruza. Ostrożnie poruszał się by nie włączyć alarmu. Nie chciał stracić jakichkolwiek dowodów. Nic nie dotykał.
Tak jak przypuszczał, znalazł notatki na temat poszczególnych dzieci klanowych, szczególnie Sasuke, jednak jego uwagę przykuły dokumenty na temat Zakazanego Zwoju Shodaime. Uzumaki rozpoznał by go wszędzie. W końcu sam miał szansę do niego zerknąć i wiedział jak niebezpieczne techniki skrywał. Jeśli Mizuki wykradł by zwój i dał w prezencie Orochimaru to z pewnością Konoha miała by na karku widmo wojny.
Teraz wystarczyło złapać szczura za ogon i zanieść Hokage.
Następnego dnia nie dojrzał w Mizuki jakichkolwiek oznak podejrzliwości, co oznaczało, iż nie spostrzegł wtargnięcia do swojego domu.
Pff... co to za ninja, który nie zauważa naruszenia własnego terenu. Co za frajer i pozer...
Po kolei na salę wchodzili kolejni uczniowie i zaliczali technikę podmiany. Naruto, który z cienia przyglądał się Mizukiemu, dostrzegł na jego twarzy złość.
Co ten palant kombinuje? – zastanowił się Uzumaki.
Humor Mizukiego poprawił się, gdy na salę wszedł Hagoromo Makoto. Miał on krótkie białe jak śnieg włosy, które sterczały we wszystkie strony świata i tylko grzywka była długa, spięta w coś podobnego do małych kucyków tuż przy twarzy. Wyróżniały go też duże złote oczy. Nosił bluzkę w kolorze beżu ze znakiem swojego klanu oraz czarne spodnie. Czarne buty shinobi i ochraniacze na przedramiona oraz piszczele.
Był to chłopak bystry, ale naiwny. Łasy na pochlebstwa, które zagłuszały jego zdrowy rozsądek, ale jednocześnie nieprzemiernie zdolny i utalentowany. Znał kilka jutsu ranki D oraz dwa rangi C, z czego wszystkie pochodziły od uwolnienia ziemi i ognia. Naruto zdawał sobie sprawę, że chłopak pochodził z klanu z dość potężnym kekkei genkai znanym jako Byakutenshi no Hane (Pióra białej anielicy). Nie miał jednak pojęcia jak ono działa, gdyż klan Hagoromo nigdy nie ukazał światu zapisków na ten temat, a chłopak również nigdy nie powiedział, że potrafi się nim posługiwać.
Czyżby Mizuki miał jakieś plany co do młodego członka klanu Hagoromo. Co jednak chłopaka łączyło ze zwojem Shodaime Hokage? Czyżby chciał się posłużyć chłopakiem by zdobyć zwój? Ale w jaki sposób? Zmusić go by wykradł przedmiot? A może podstawić go jako przynętę, zrobić zamieszanie i wtedy zabrać bezcenny artefakt? Naruto westchnął. Miał nadzieję, że jego przeczucia prowadziły go tam gdzie trzeba, a nie w ślepy zaułek. Postanowił zrobić klona, który będzie obserwować Makoto, a sam dalej obserwował nauczyciela Akademii.
Tak jak przypuszczał po jakimś czasie Mizuki podszedł do chłopca i go zagadał.
– Tōchō no jutsu (jutsu podsłuchu) – szepnął wykonując pieczęcie kończąc na podobnej do pieczęci klanu Yamanaka tyle, że wszystkie jego palce były ze sobą złączone, a nie jak w przypadku Shintenshin no Jutsu (jutsu zamiany umysłu) tylko trzy pierwsze od kciuka. Pieczęć skierował w stronę Mizukiego i Makoto i po chwili wszystko już słyszał.
– Wspaniale ci poszło Makoto -kun – powiedział Mizuki.
– Dzięki sensei – odparł chłopak.
– Zapewne tego nie wiesz, ale możesz od razu awansować do rangi chūnina – powiedział powoli mężczyzna i przyglądał się reakcji absolwenta Akademii.
Nie ma takiego sposobu – pomyślał Naruto i skupił się na rozmowie.
– Naprawdę?! – Makoto był zachwycony – To by było wspaniałe! Co mam zrobić!
Mizki uśmiechnął się.
Ale ten chłopak głupi – pomyślał, ale zaraz uśmiechnął się miło.
Jeśli to zrobię, będę lepszy nie tylko od Sasuke, ale i od Naruto-sempaia! Rodzina wreszcie będzie ze mnie dumna!
– Musisz tylko wykraść z biura Hokage pewien zwój.
Makoto spojrzał na chūnina niepewnie. To przecież było przestępstwo!
– Czy na pewno... – zaczął ale Mizuki mu przerwał.
– To nie jest prawdziwy zwój tylko atrapa. Służy do tego specjalnego testu, ale od wielu lat się go już nie praktykuje. Nie ma już prawdziwych geniuszy, ale sądzę, że ty dasz radę go wykraść i zanieść o dwudziestej do lasu obok starej świątyni.
Makoto przełknął ślinę. Nie był pewny, ale... jeśli dzięki temu zdobędzie szacunek...
– A co z Naruto-sempai. On jest geniuszem, więc...
– Naruto Uzumaki nie wyraził zgody na uczestnictwo w dodatkowym egzaminie. Zapewne się bał! To przecież straszny mól książkowy. Nie poradził by sobie w prawdziwej misji. Ty jednak się nadajesz!
Uważaj, bo zaraz zobaczymy kto nie daje sobie rady na misjach, szczurze! – pomyślał Naruto. Wiedział już wszystko co chciał.
– Tōchō no jutsu: KAI! – szepnął i po chwili oddalił się dezaktywując też klona. Szybko udał się w stronę wierzy Hokage.
Hiruzen westchnął wysłuchawszy raportu Uzumakiego.
– Więc tak się sprawy mają. Co zamierzasz?
– Myślę, że powinniśmy dać Makoto -kun wykraść zwój i przyłapać Mizukiego na gorącym uczynku. To nie tak, że nie mamy wystarczającej ilości dowodów, ale kolega z klanu Hagoromo musi nauczyć się by nie ufać takim propozycjom. Po za tym tak będzie łatwiej. Bez światków. Potem wytłumaczymy wszystko Makoto -kun.
– Niech tak będzie – rzekł Sarutobi – ostatecznie, to twoja misja.
Uzumaki skinął głową i wyszedł. Teraz powoli śledził białowłosego, aż w końcu o 19:30 Makoto wkradł się do gabinetu Hokage i powoli wszedł do gabinetu. Sarutobi ucinał sobie drzemkę. Naruto doskonale wiedział, że mimo snu ich Hokage był czujny. Nie budził się, bo znał plan i wierzył, iż Uzumaki wszystko załatwi sam.
Członek klanu Hagoromo udał się powoli w stronę starej świątyni i czekał. Miał jeszcze dwadzieścia minut do przyjścia Mizukiego.
To wcale nie było takie trudne – pomyślał. Cieszył się, bo wreszcie mógł pokazać rodzinie, że jest coś wart.
Nagle usłyszał szelest. Wyciągnał dwa kunaie i odwrócił się w stronę przeciwnika.
– Mizuki-sensei, to ty? – spytał niepewnie.
– Nie – usłyszał – to tylko ja, Naruto.
Za krzaków wyszedł czerwonowłosy.
– Makoto -kun, muszę cię prosić byś oddał mi zwój.
– O nie! Miałeś już swoją szansę Uzumaki. Teraz moja kolej! Nikt nie odbierze mi tej szansy! W ten sposób moja rodzina wreszcie będzie ze mnie dumna!
– Makoto-kun, to pułapka. Mizuki jest szpiegiem!
– Kłamiesz! – warknął białowłosy i rzucił w przeciwnika kunaie. Naruto natychmiast wyciągnął jeden ze swoich i odbił te rzucone w niego.
– Przestań, Makoto-kun, bo będziemy musieli walczyć!
Chłopak go jednak nie słuchał i złożył ręce do pieczęci.
– Byakutenshi no Hane! (Pióra białej anielicy) – krzyknął, a jego włosy zaczęły zmieniać się w pióra – Katon: Kahane issei shageki no jutsu! (Uwolnienie ognia: Salwa ognistych piór.) – krzyknął, a część jego włosów-piór zjeżyła się i wystrzeliła w stronę Uzumakiego jednocześnie zajmując się ogniem.
Naruto szybko złożył pieczęcie.
– Suiton: Junsai no Jutsu (Uwolnienie wody: Wodna tarcza) – krzyknął, a po chwili woda z kałuż stworzyła tarczę i ochroniła go przed piórami.
Dobrze, że ostatnio padało – pomyślał Uzumaki. Jak zwykle miał szczęście.
– Doton: Mineraru hōwa: Hane! (Uwolnienie Ziemi: Wysycenie minerałami: pióra) – usłyszał za sobą, a po chwili pióra na głowie głowie Makoto zaczęły obrastać w siarkę, żelazo, węgiel i inne minerały, a gdy technika w mgnieniu oka zakończyła się obiema dłońmi wskazał w stronę Uzumakiego jakby pchając dłońmi – Furaito! (lot) – krzyknął, a pióra pomknęły we wskazane miejsce.
Kus~o(Cholera). Chyba nie mam wyboru...
Po chwili pióra zderzyły się z czyś. Makoto otworzył oczy szeroko.
– Nan-nanda kore wa?! (Co to?!) – krzyknął białowłosy.
– Tylko symbol tego, że ci ufam. Mizuki jest zdrajcom i zaraz tu się zjawi! Zaufaj mi! To co trzymasz to nie atrapa. Mizuki chce zabrać zwój i przekazać go jednemu z wrogów Konohy. Jeśli do tego dojdzie to rozpęta się wojna, Makoto-kun.
– Ja...
– Musisz podjąć decyzję! Teraz!
Gdy Mizuki przybył na miejsce uśmiechnął się.
Jaki ten dzieciak jest naiwny. – pomyślał i pojawił się obok.
– Sensei! – przywitał go białowłosy – Czyli co? Jestem już chūninem.
– Nie, jesteś naiwny – odparł szczur. Już miał zabić tego głupiego bachora i odebrać mu zwój, gdy zobaczył jego uśmiech.
– Ty tym bardziej Mizuki-sensei – odparł po czym dotknął zwoju – Katon: Enju no jutsu (Uwolnienie ognia: płomienne ręce)!
Zwój natychmiast zajął się ogniem.
– Coś ty zrobił głupcze! – krzyknął Mizuki.
– To co powinienem – odparł – zdrajco!
– Ty mały...
– Kingusari: Chēn Hōtai no Keimusho no jutsu (Złote łańcuchy: więzienie łańcuchowych bandaży) – usłyszał za sobą, a po chwili otoczyły go złote łańcuchy. Był opleciony tak mocno, że nie mógł się ruszyć. Jedynie obrócił głowę, by dostrzec młodego Uzumakiego z którego rąk wyrastały owe złote łańcuchy. Pod pachą trzymał prawdziwy zwój, a nie spaloną kłodę drewna połączoną z techniką przemiany.
– Uzumaki! Ty przeklęty demo...! – Mizuki zapewne chciał go dalej obrażać, ale został ogłuszony.
– Stul pysk zdrajco. Dobrze się spisałeś Makoto-kun, dlatego Hokage wybaczy ci kradzież zwoju. Dostaniesz też wpis do papierów jako członek operacji numer 673001 o kryptonimie „szczur w szkole”.
– Dziękuję, Naruto-sempai i... przepraszam.
– Najważniejsze by nikt nie dowiedział się o tym co potrafię... jeszcze nie. Ja też nikomu nie powiem o twoich piórach. Umowa stoi?
– Stoi – odparł i razem udali się w stronę Konohy ciągnąc ze sobą związanego już żyłką, nieprzytomnego Mizukiego.

A/N: dobra, tak byście ogarnęli. Nigdzie nie ma napisane, że Tobirama wyszedł za jakąś Uzumaki. Ale fandom i tak w to wierzy na czele ze mną. Podobnie to mój pomysł o ślubie Madary i Ume. Tak samo nie ma informacji o tym by Mizuki był uczniem Orosia. Mój fanfik, nie >.>?
Techniki będą dokładnie opisane w dodatkowym poście razem z bohaterami, ale to później. Znacz, mam nadzieję, że nazwy wam wystarczą by ogarnąć jak działają.
Co do porównania Orosia do węża i Mizukiego do szczura. Tu chodzi o dosłowne znaczenie imion. W kulturze wschodu imiona są bardzo, ale to bardzo istotne! Jak poczytacie o córce Naruto i jego synie na wiki to zrozumiecie o co mi chodzi. Oroś co prawda jest wężowym seninem, ale jego imie pochodzi od mitycznej bestii z folkloru japońskiego - węża o 8 głowach. Właściwie jest to oryginalny Hachibi, ale Kisiel miał inną koncepcję i koniec. Głowy to nie ogony. Natomiast Mizuki to dosłownie szczur. W bohaterach przy opisach bohaterów dorobię informację o imionach byście rozumieli gry słów.
Kolejna sprawa to moja pisownia japońskich wyrazów. Żeby było jasne - zapisuje je fonetycznie. Jest to związane z moją małą przygodą, podczas której spotkałam jednego fana opowiadań. Mówiła ona tak bardzo... ugh... nie chce nawet o tym myśleć. Te "o", "u" i pozostałe samogłoski z kreską nad nimi czyta się po prostu dłużej. Jakbyście mieli tam dwa "o" albo dwa "u". W japoni "j" czyta się jak "dż", "y" jak "j". Nie posiadają oni ani "l" ani "r", a jedynie coś pomiędzy, ale wy mówcie "r". "ch" to coś między "cz" a "ć" tą samą logiką rządzi się "sh": między "sz" a "ś".
Co do "AMBU". Tak, piszę "AMBU" nie "ANBU", bo w japońskim jest takie cóś co sprawia, że mimo, że czasami piszemy "n" czytamy "m"... nie pytajcie, nie wiem jak to działa... >.>
Dobra to chyba wszystko w kąciku edukacyjnym.

8 komentarzy:

  1. Ja: Aż... A już ci chciałem wypomnieć to AMBU... No dobra, może i czytamy to tak, ale piszemy przez N... A z resztą... Ale kilka błędów ci wypomnę... Teraz tylko je znajdę... Ta.. TYLKO... eh... O
    Udał się w stronę WIERZY Hokage!? To mnie lekko zmasakrowało...
    To taki poważniejszy błąd... Gdzieś był jeszcze brak litery... Chyba zamiast 'raz' było 'az'
    No i gdzieś był jeszcze jeden, ale go zgubiłem ;_;
    Naru: Nie przesadzasz autorze?
    Ja: O... Fuu z tobą nie skończyła?
    Naru: Nie!
    Ja: Aha... I nie, nie przesadzam... Dla mnie jej słowa z początku notki to wyzwanie! A więc Narya... Od tej pory jesteśmy rywalami! Takimi jak Naru i Sas... Tylko proszę, bez Chidori przez klatkę piersiową, ok?
    Naru: No, to bolało... A właśnie, ciekawe kekkei genkai, te pióra klanu Hagoromo, no ale w końcu pasują do nazwy klanu - "Szaty Anioła"
    Kurama: Ty się weź nie popisuj... (warczy, pstrykając blondyna w głowę)
    Naru: Aj... Okej, okej...
    Menma: Heh... A właśnie, Narya-san... Jak tam odczucia po zakończeniu Naruto?
    Ja: Mnie lekko szlag trafiał jak widziałem te wieżowce, dopóki nie znalazłem w tomie 40 takich samych... A w 30 którymś były nawet te stalowe linie energetyczne... To tak żeby poszpanować znajomością Naruto i się dowartościować xD
    No to po raz drugi... A nie.... Przecież już jest 1 styczeń :)
    No to pierwsze w nowym roku... Sayo... A nie...
    Oyasumi!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam w stanie niedokońca trzeźwym, o cholernie nienormalnej godzinie, więc tak...
    Świetny pomysł, ogólnie lubię jak naruto nie jest idiotą. Jak narazie mi się podoba i czekam na next :-)
    Szczęśliwego nowego roku, mam nadzieję że sylwester był udany.
    Mija Mirini

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest moc w rozdziale ! Ah już widzę te iskry między Robso a tobą *^* ! Naprawdę dobrze napisany rozdział z wielką rozkminą odnośnie Mizukiego ^^
    Faktycznie też chciałem zwrócić uwagę na AMBU ale moje nadzieje zostały przez ciebie rozwiane :P Czekam na next and Sayo ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznaje że dawno nie wchodziłam na twojego bloga, a teraz co żałuję. Opowiadanie naprawdę mnie wciągnęło, podoba mi się charakter Naruto . Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg. Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna notka. Tam to opo było bardzo dobre , a to jest jeszcze lepsze. Szczęśliwego Nowego Roku. Dużo weny i mang do czytania, żeby zdrowie dopisało, spełnienia marzeń. Pozdrawiam, Domi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękny rozdział. Czytam w pewnym sensie chowając się pod kołdrą i udając że śpię więc specjalnie rozległych komentarzy pisać tu nie będę. Hmmm ... Satsuki Momoi powiadasz? XD Hmm.... no OK W zasadzie nawet pasuje ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    cudo, Naruto dla młodych stał się geniuszem, świetnie poprowadził misję...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Pisanie komentarzy nie jest trudne, a klikanie w klawiaturę tym bardziej. Wydaje mi się, że wyłączyłam taż moderowanie i weryfikację, więc tym bardziej jest to proste.