17.01.2015

[III]


Ninja naprawdę oraz powrót Kaka-nii.
Wreszcie koniec laby! Naruto nareszcie będzie mieć drużynę.
Możecie bez skrupułów powiedzieć, że to był najlepszy dzień w krótkim życiu Naruto Uzumakiego. Mimo iż nigdy nie pokazał tego na zewnątrz, niesamowicie irytowało go siedzenie w Akademii przez 4 i pół roku. Co prawda miał czas by trenować i poznawać nowe techniki no ale ile można! Ale nie narzekał. Miał oko na Sasuke tak jak przyrzekł Itachiemu.
Ostatnio też bolała go strasznie głowa. Był to ten dziwny ból, który czasami pojawiał się, gdy jego zdolności sensora wariowały i robiły burzę w jego mózgu. Zastanawiał się co mogło być przyczyną, ale nic nie przychodziło mu na myśl.
Może to po prostu zmęczenie? – pomyślał. Ostatni tydzień był dla niego bardzo wyczerpujący i ekscytujący zarazem, bo było to tylko siedem dni czekania na jego przydział do drużyny. Tylko siedem! Czwarta liczba pierwsza! Tylko tyle go dzieliło od bycia prawdziwym ninja. Gdyby nie opanowane do perfekcji emocje idealnego shinobi to skakałby ze szczęścia.
W czasie tych krótkich pełnych wyczekiwania dni poznał pewnego chłopca. Nazywał się Konohamaru i jak się później okazało był wnukiem Sandaime.
– Dziękuję, Naruto – powiedział Hokage odbierając od czerwonowłosego wypełniony arkusz. Były tam wszystkie informacje, zdjęcie oraz podpis Uzumakiego wyrażający zgodę na przydział do drużyny ninja pod dowudztwem jōnina.
– Spoko, wreszcie będę miał co robić – odparł i uśmiechnął się. Hiruzen nie wątpił, że chłopak nie mógł się już doczekać. Nie było tego widać dla tych który nie znali Naruto, ale Sandaime był trochę jak dziadek nastolatka i doskonale wiedział co chłopak teraz czuje.
Tą krótką chwilę ciszy przerwało głośne „BUM!”. Sarutobi spojrzał w stronę drzwi, gdzie, jak przypuszczał, dojrzał swojego wnuka rozpłaszczonego na podłodze.
– Kto to zrobił! – krzyknął chłopiec – Kto podstawił mi nogę!
Zaczął rozglądać się dookoła, aż w końcu spojrzał na Uzumakiego.
– Wiedziałem! To ty! – wskazał na Naruto, który tylko podniósł do góry jedną brew – To przez ciebie nie udało mi się dokonać ataku na Hokage.
Hiruzen tylko ukrył twarz w dłoniach. Miał nadzieję, że szybko się to skończy. Ale nadzieja matką głupich... ale zawsze lepiej mieć głupią matkę niż być sierotom.
– Dzieciaku daje se na wstrzymanie, co? – spytał spokojnie Uzumaki – poślizgnąłeś się na szaliku... i tak przy okazji to nigdy nie uda ci się zaatakować Hokage jeśli nie będziesz trenować – prychnął i wyszedł... jak zwykle oknem.
Ebisu stał w drzwiach spoglądając na tę scenę.
– Szanowny wnuku, nie powinieneś zaczepiać ludzi jego pokroju. Uzumaki-san to geniusz.
Konohamaru spojrzał w stronę okna i już wiedział co musi zrobić. Kiedy Ebisu nadal gadał o tym jak ważny jest odpowiedni trening, szczególnie pod okiem specjalnego jōnina jakim był Ebisu.
Mały Sarutobi zaśmiał się do siebie, gdy pomyślał, że jego nauczyciel zauważy brak ucznia dopiero za kilka minut.
Specjalny jōnin. Też mi coś...
Naruto w tym samym czasie szedł w stronę biblioteki Konohy by znaleźć coś nowego do poczytania. Po drodze spotkał Sasuke i razem skierowali się w stronę budynku. Nagle usłyszeli za sobą szelest. Odwrócili się i dojrzeli chowającego się za krzakami wnuczka Trzeciego. Już wcześniej Uzumaki wyczuwał go w pobliżu, ale nie spodziewał się, że chłopak będzie go śledził. Zignorowali go mając nadzieję, że chłopak wreszcie ich zostawi. Jak bardzo się mylili...
Uff~ Nie zauważył mnie – pomyślał Konohamaru, gdy Uzumaki i Uchiha odwrócili się w jego stronę po raz dziesiąty. Odetchnął z ulgą.
– AAAAAA! – Krzyknął nagle przerażony, gdy okazało się, że Naruto stoi tuż obok niego, a jego mina mówiła: zabije cię powolną i długą śmiercią. Energia pełna mordu wręcz z niego kapała.
– Proszę nie zabijaj mnie! – krzyknął, a po chwili energia ustąpiła.
– Jesteś strasznie irytujący, gaki – syknął czerwonowłosy i skierował się w swoją stronę. Sasuke spojrzał na Naruto z uśmiechem. Konohamaru natychmiast wstał i podbiegł do niego.
– Czy to prawda co o tobie mówią! Że jesteś geniuszem! Że potrafisz położyć każdego na kolana jednym palcem! – mały Sarutobi miał jeszcze w głowie kilka innych zmyślonych pomysłów, ale rudy uciszył go kładąc mu palec na usta.
Sasuke parsknął cicho.
– Nazywają mnie geniuszem, ale sam bym się tak nie określił.
– Nie bądź dla siebie taki skromny sempai – zaśmiał się Sasuke.
– Cicho bądź, Sasu. Ale wracając od ciebie – zwrócił się do Konohamaru – Wiesz, kiedy inni w Akademii uczyli się tylko tego co może być na teście, ja sięgałem dalej. Chciałem wiedzieć więcej i to mi dało przewagę: moja chęć poznania. Gdyby nie to, byłbym jak wszyscy inni.
– Czyli podsumowując – jesteś kujonem – stwierdził Konohamaru, ale po chwili pożałował swoich słów. Poczół jak z Naruto znów zaczyna wyciekać żądza zabijania. Sasuke natomiast miał ochotę zwijać się po ziemi ze śmiechu, ale jego Uchihowa duma mu na to nie pozwoliła.
– Mówiłeś coś? – spytał powoli Uzumaki grobowym głosem, a Sarutobi jak na komendę pokręcił przecząco głową – I bardzo dobrze – powiedział z uśmiechem i kontynuował – Wybrałem ścieżkę krótszą, ale cięższą. Nie wszyscy dają radę nią wejść. Ja to zrobiłem bo wiedziałem, że dam radę. Drogę na szczyt można przyrównać do wchodzenia na wysoką górę. Są na nią trzy ścieżki. Pierwsza: po schodach, kręta, ale nie zbyt stroma. Pośród skał tak, że ciężko wchodzącego zobaczyć. Wybiera ją większość. Kolejna to ścieżka dość stroma i odkryta. Każdy kto wchodzi nią zostaje zauważony – do droga dla tych którzy chcą iść na skróty. Nie prowadzi jednak ona do chwały i kończy się tuż przed prawdziwym szczytem. Jest jeszcze trzecia gaki, tą którą ja wybrałem. Nie jest to do końca ścieżka. To wspinaczka po stromej ścianie. Niektórzy z niej spadają. Na początku ich nie widać. Właściwie to ludzie się śmieją z tych co nią podążyli, bo nie wierzą, że wejdą wyżej. Mówią im: „zejdźcie i idźcie normalną ścieżką”. Jednak ci co weszli odpowiednio wysoko zostają w końcu zauważeni i to w bardzo wysoka. To geniusze ciężkiej pracy. Rozumiesz, gaki?
– Un... – przytaknął chłopiec.
– W takim razie chodź, coś cię nauczę – powiedział i skierował się w stronę jednego ze swoich ulubionych miejsc treningowych. Sasuke poszedł jego śladem. Wiedział, że będzie miał niezły ubaw.
– Czyli co?! Nauczysz mnie jakiejś techniki?! – zawołał Sarutobi, gdy już byli na miejscu.
– Spokojnie, gaki – odparł Uzumaki.
– Hej! Nie mów na mnie gaki! – zawołał wnuczek Sandaime – Jestem Konohamaru! Jak Konoha-gakure!
– Cokolwiek... pomogę ci w kontroli chakry – wrócił do poprzedniego tematu.
– Żartujesz sobie! Jakbym tego nie umiał! Opanowałem już kontrolę chakry! Wiem o niej wszystko! I na co mi to! Ninja nie żyje samą kontrolą chakry! Miałem nadzieję na jakąś super technikę! – zaczął krzyczeć Konohamaru. Uchiha uśmiechnął się, bo wiedział jak takie gatki się zawsze kończyły.
– Nie nie żartuje. A teraz... Po pierwsze nie jesteś jeszcze ninja! Po drugie to nie prawda, że ninja nie może żyć samą kontrolą chakry. Może i jak będziesz chciał to sam się dowiesz. Po trzecie to dobre na początek. Teraz lepiej pokaż mi jakąś technikę ninjutsu. Jakąkolwiek, którą znasz – nakazał.
Sarutobi złożył ręce do Bunshina, a po chwili w kłębie pojawiły się dwa dość przezroczyste klony.
– Widzisz, klony są przezroczyste. To oczywiście iluzje, ale nie mogą być takie, bo twój wróg szybko się zorientuje, że nie ma z tobą do czynienia. Przezroczystość wynika z braku pełnej kontroli chakry: to po pierwsze. Teraz pokażę ci kilka ćwiczeń, które ci pomogą. Wiesz jak formować chakrę, to już wiem. Ćwiczenie, które ci pokażę ma trzy etapy: kamień, drzewo i woda. Pierwszy polega na położeniu kamyków na czole, a następnie musisz pochylić głowę w dół i nie pozwolić mu spaść.
– To niemożliwe.
– Dla ninja nic nie jest niemożliwe! Kluczowym słowem jest „chakra”.
– Jak ma pomóc mi chakra? – zdziwił się chłopiec.
– Zanim ci powiem masz odszczekać.
– Ale... co? – spytał zdziwiony nagłą zmianą tematu wnuczek Sandaime. Zamiast Uzumakiego odpowiedział Uchiha:
– Cytuję: „Żartujesz sobie, jakbym tego nie umiał, opanowałem już kontrolę chakry, wiem o niej wszystko!”
Chłopak zrobił ponurą minę, a czerwonowłosy spojrzał na niego wyczekująco. W końcu Sarutobi wymruczał:
– Hał, hał hał...
– Super – ucieszył się czerwonowłosy – a więc jedna z cech chakry to umiejętność tworzenia czegoś na kształt sieci pająka. Można stworzyć połączenie z przedmiotem i nim manipulować. Im dłuższa linka chakry tym ciężej. Najpierw musisz nauczyć się w ogóle tworzyć to połączenie. Najpierw więc stworzysz je z tym malutkim kamyczkiem – powiedział i położył sobie na ochraniaczu, który znajdował się na czole, mały kamyczek i pochylił się. Oczy Konohamaru powiększyły się, gdy kawałek skały nie spadł w dół. Naruto zdjął kamyczek nadal pochylony po czym się wyprostował uśmiechając się.
Sasuke również się uśmiechnął. Pamiętał jak sam wykonywał to ćwiczenie... i jak ciężko było na początku. Był wdzięczny swojemu sempaiowi za pomoc.
– To pierwszy etap. Następny to chodzenie po drzewach, oczywiście bez rąk. Stworzenie bardzo dużej ilości takich powiązań w stopach, a następnie musisz połączyć nogi z korą i potrafić szybko zerwać połączenie, gdy podnosisz nogę. Trzeci etap jest najtrudniejszy. Ale jak na razie musisz pobawić się z kamykami. Potem mogę ci pokazać więcej ćwiczeń. A teraz do roboty, Konohamaru!
Zdziwiony zauważył, że chłopak nawet się nie poruszył. Sasuke znów zachichotał.
– Wreszcie nazwałeś go po imieniu sempai – wytłumaczył mu Uchiha.
– Nie... to po prostu pierwszy raz gdy ktoś nazywa mnie po imieniu – powiedział cicho chłopak, a dwójka trzynastolatków spojrzała na szatyna zaskoczona.
– Serio? O stary, nie fajnie – mruknął rudy.
– No bo wiecie. Nazywam się Konohamaru. Nie powinno być ciężko zapamiętać.
– Fakt – stwierdził Uchiha – ciężko zapomnieć jak nazywa się miejsce, w którym mieszkasz.
– A najgorsze jest to, że wszyscy nazywają mnie szanownym wnukiem... jakbym ja w ogóle nie istniał.
Pozostali dwaj pokiwali głowami. Wiedzieli o co chodziło młodemu. Nikt nie widział go jako osoby. Był tylko i wyłącznie symbolem następnego pokolenia i siłą rodziny Hokage.
– To dlatego chcę pokonać dziadka i stać się następnym Hokage. Dzięki temu zdobędę szacunek... taki prawdziwy.
– Rozumiem cię, ale źle się za to zajmujesz. – stwierdził czerwonowłosy – Chcesz wszystko osiągnąć szybko, ale w świecie shinobi nie ma drogi na skróty. Moim największym marzeniem jest odnaleźć członków mojego klanu i odbudować Uzushiko-gakure oraz osiągnąć 5 poziom pieczętowania. Sasuke chce się zemścić na bracie i odbudować własny ród.
– Obaj codziennie trenujemy by osiągnąć nasze cele. – zgodził się Sasuke – Jeśli chcesz osiągnąć coś tak wspaniałego, jak tytuł Hokage, musisz trenować i powoli iść do celu. Pamiętaj, jeśli zaczynasz biec to nie wyrobisz na zakrętach. Kiedyś zrobiłbym wszystko dla szybkiego osiągnięcia mocy, ale teraz wiem, że nie tędy droga.
– Un – przytaknął chłopiec – Ale jak mam się nauczyć kiedy ten głupi sensei...
– Konohamaru, może i Ebisu jest sztywnym napuszonym głąbem, ale jest też jōninem specjalnym. Musiał jakoś zdobyć ten tytuł. Nadal możesz się od niego sporo nauczyć, ale nie możesz uciekać z jego treningów.
Sarutobi pokiwał głową i zaczął robić ćwiczenie z kamykiem.
Po chwili pośród drzew pojawił się Ebisu. Spojrzał ze wstrętem na kontener Kyūbiego. Nie mógł też uwierzyć jak to możliwe, że ostatni Uchiha zadaje się z ludźmi pokroju Krwawego Demona, ale nie skomentował tego.
– Czcigodny wnuku, zamiast zadawać się ze zwykłymi geninami, lepiej wróć ze mną na prywatne pole treningowe w posiadłości Hokage – powiedział – Jeśli chcesz szybko zostać Hokage...
– Urusai (Zamknij się)! W świecie shinobi nie ma drogi na skróty! Przez cały czas mówisz, że mogę zostać Hokage szybko, ale to niemożliwe. Cienie osiągają swoje tytuły tylko dzięki wytrwałości i ciężkiej pracy! Nie można się nimi stać z dnia na dzień! Z genina w Hokage? To niemożliwe! (A/N: Mam z tego bekę xD Dla kogo niemożliwe to niemożliwe. INaruto) Dlatego tak jak powiedział Naruto-sempai i Sasuke-sempai, ja też będę ciężko trenować! – krzyknął, a szczęka Ebisu opadła. Nigdy się nie spodziewał, że Konohamaru powie coś takiego. Sam też zrozumiał, że źle podchodził do nauki chłopca.
– A więc, czego chciałbyś się nauczyć? – spytał. Konohamaru zaczął mu tłumaczyć ćwiczenie Naruto w drodze na pole treningowe, a Uzumaki i Uchiha zniknęli już, kierując się w swoją stronę.
Kilka dni później odbył się przydział drużyn. Jak zwykle Naruto pojawił się wczesnym rankiem i siedział przy oknie z jakimś zwojem. Wszyscy usadowili się blisko niego czy to siedząc na krzesłach czy na stołach. Gdy było odpowiednio dużo osób czerwonowłosy zaczął im opowiadać o uwolnieniach natury. Większość z nich znała tylko podstawowe pięć oraz sławnego Mokurona Hashiramy Senju.
Wszystkich też zastanawiało kto zostanie przydzielony do jednej drużyny z Czerwonowłosym. Bo któż by nie marzył o szansy spędzania więcej czasu z ich ukochanym sempaiem?
Iruka wszedł do Sali, a wszyscy usiedli na swoich miejscach. Pokolei wyczytywał kolejne nazwiska:
– Drużyna 6: Hagoromo Makoto, Sarutobi Haruka, Yamamoto Enma pod dowództwem  Gekkō Hayate, Drużyna 7: Uzumaki Naruto – w tym momencie nastąpiła pełna napięcia i wyczekiwania cisza – Haruno Sakura.
– TAK! – krzyknęła dziewczyna – Jestem z sempaiem!
– I Sasuke Uchiha – dokończył Iruka, a brunet i różowowłosa przybili sobie piątkę i żółwika.
Spadkobierca Sharingana polubił tą dziewczynę z pozoru z cywilnej rodziny. Była jedną z tych osób, którym Naruto pomógł się otworzyć i... rozkwitnąć. Uchiha musiał przyznać, że była naprawdę piękną dziewczyną, ale nigdy by tego nie powiedział na głos.
Sakura również była zachwycona. Nikomu tego nie przyznała, ale Sasuke bardzo się jej podobał. Jak to mówią, wysoki, mroczny i przystojny. Naruto był dla niej bardziej jak starszy brat... po prostu sempai.
– Farcirze – stwierdzili pozostali, a w szczególności dziewczyny. Chyba każda chciałaby być w jednej drużynie z tą dwójką.
Sam Naruto pozostawał niewzruszony czytając zwój.
– Sempai! – krzyknęła Sakura i przytuliła się do przyjaciela.
– Huh? – zdziwił się.
– Jesteśmy razem w drużynie, nie! – zawołała z uśmiechem.
– Aaa... no tak – mruknął.
Młody, masz zapłon niczym Messerschmidt po przeglądzie u ruskich – wysyczałem w jego głowie, a on skrzywił się tylko jakby chciał powiedzieć: Baka Kitsune.
Już wracał na powrót do czytania, gdy na sali dało się słyszeć jedno nazwisko.
– Pod dowództwem Hatake Kakashiego...
Zwój upadł na podłogę. Czas jakby zwolnił.
– Ka... ka-nii – wyszeptał czerwonowłosy, a po chwili powiedział już głośniej – Ten sam Hatake Kakashi, kopiujący ninja? – spytał. Chciał mieć pewność.
– Tak, ten sam – odparł Iruka, chciał dalej wyczytywać nazwiska, gdy Uzumaki nagle się podniusł i wyszedł z klasy. Za nim natychmiast podążyli członkowie jego drużyny oraz po chwili Makoto, za którym wyszli Enma i Haruka.
Miej się na baczności Kakashi – pomyślał Umino.
W tym samym czasie wściekły Uzumaki przemierzał korytarz Ninja Gakkō w stronę wyjścia.
– Co ci się stało, sempai! – zawołała za nim Sakura, gdy tylko ona Sasuke i Team 6 ich dogonili. Dlaczego ich przyjaciel był taki wściekły? Oczywiście wiedzieli kim jest sławny Kakashi Hatake, ale przecież Naruto powinien się cieszyć, że ktoś tak potężny i znany został ich nauczycielem.
Czerwonowłosy odwrócił się do nich.
– Iik! – krzyknęli cienko pozostali na widok twarzy demona.
– Zabije tego sukinsyna~ – wysyczał chłopak swoim przerażającym głosem i z powrotem ruszył w stronę wyjścia.
– Czekaj! Naruto! – zawołał Sasuke – Co jest nie tak z Kakashim.
Chciał wiedzieć. Naruto był dla niego jak rodzina.
Czerwonowłosy zatrzymał się. Nie potrafił im tego powiedzieć. Czuł się jakby ktoś go porzucił... bo jak to inaczej nazwać? Czy nie pojawianie się w czyimś życiu przez 7 lat było fair? Miał wrażenie, że po prostu o nim zapomniał...
Ze zdziwieniem zauważył, że ma mokrą twarz.
– Co... to – szepnął do siebie. Oparł się o ścianę i zsunął się z niej w dół. Sakura podeszła i przytuliła go. Nie musiała pytać. Kiedyś na pewo im powie.
– Nie martw się, Naruto-sempai – pocieszała go z uśmiechem Haruka, najstarsza wnuczka Hokage – Będzie dobrze...
Do klasy wrócili dopiero po dłuższej chwili. Pozostałe drużyny zniknęły wraz z ich senseiami. Na Team 6 czekał już Hayate. Był to wysoki mężczyzna w opaską ninja na czole, a materiał chusty zakrywał mu włosy. Pod czarnymi oczami znajdowały się cienie, a skóra była chorowicie blada.
– Chodźcie, khy khy... gaki – zawołał ich i skierował się w sobie znaną stronę.
Sakura usiadła w ławce, Sasuke na stole, a Naruto na ramie otwartego na oścież okna.
– Kakashiego jeszcze nie ma? – zdziwiła się dziewczyna.
– Kaka-nii ma straszny nałóg spóźniania się – burknął Uzumaki.
– „Kaka-nii”? – spytał zaciekawiony Sasuke. Naruto westchnął.
– Gdy byłem mały wychowywał mnie pewien AMBU... bawił się ze mną, a potem pokazywał podstawy bycia ninja. Pokazał mi jak formować chakrę... dużo mu zawdzięczam. Powiedział, że mogę nazywać go „Kaka-nii”... Kakashiego Hatake znam tylko ze zdjęć... ale jego imię... no i ma charakterystyczne włosy. Miałem nadzieję, że to on. Z tego co wiem, jest obecnie jōninem, ale... nigdy mnie nie odwiedził. Straciłem z nim kontakt jakieś sześć-siedem lat temu... po prostu... mam nadzieję, że to nie on...
Pozostała dwójka kiwnęła głowami. Czekali jeszcze dość długo, aż wreszcie w drzwiach staną Hatake. Wysoki mężczyzna po dwudziestce. Ciało silne, takie jakie mają shinobi... i takie jakie miał Kaka-nii...
Postarzał się... – pomyślał Naruto. Wpatrywał się w ich jōnina jakby chciał się dopatrzeć jakiegoś znaku... ale niczego nie było.
– Moje pierwsze wrażenie o was: jesteście nudni – stwierdził mężczyzna – widzimy się na dachu – powiedział i zniknął.
Naruto wyślizgnął się przez okno i idąc po ścianie dotarł na dach.
Sasuke i Sakura wybrali bezpieczniejszą trasę przeskakując po dachach wyższych i niższych budynków w sąsiedztwie Akademii.
– Dobra – zaczął Hatake – przedstawcie się, co lubicie, nie lubicie, marzenie, cele... hobby? Różowa, zaczynasz.
Sakura skrzywiła się na przydomek, ale zrobiła to o co ją proszono.
– Jestem Sakura Haruno. Lubię moich przyjaciół, umeboshi (żarcie) oraz gry logiczne, nie lubię pikantnego jedzenia i tych co twierdzą, że kunoichi są słabsze od ninja. Moim marzeniem jest stać się mistrzynią kenjutsu i odzyskać rodowe nazwisko... niestety, ale nadal nie dostałam pozwolenia by dzierżyć rodową katanę
– Dobrze... teraz ty, czarny.
– Jestem Sasuke Uchiha. Lubię pomidory i treningi z Naruto-sempai i umm... – spojrzał przez 0,003 sekundy (fuck yeah! Jedna Bródka xD) na koleżankę z drużyny, ale tylko potrząsnął głową – Nieważne... jest wiele rzeczy których nie lubię. Chcę zabić pewną osobę i odbudować mój klan... kolejność dowolna, śmiem nawet twierdzić, że nieobowiązkowa.
– Rudy, jesteś ostatni.
Naruto wbił swoje przenikliwe spojrzenie, morskich oczu w jōnina.
– Nazywam się Naruto Uzumaki. Lubię historię i poznawanie nowych technik oraz taką jedną potrawę, którą ostatnio poznałem...
– Ramen – zaoferował pomocnie Sasuke.
– Tak, właśnie to.
To niezdrowe, młody – wysyczałem, ale on kontynuował.
– Jest mało rzeczy których nie lubię... właściwie nie ma ich wcale. A jak są to je olewam. Hobby to czytanie o wielkich bohaterów wieku wojny. Moim marzeniem jest opanowanie 5 poziomu pieczętowania, odbudowa Uzushiko-gakure... oraz w tym momencie zabicie mojego drogiego Am-bu-nii... – wysyczał na końcu, ale Kakashiego to nie poruszyło.
– Super, teraz gdy się znamy, przejdźmy do ważniejszych kwestii. Jutro oczekuję was rano na polu treningowym numer 3. O szóstej. Lepiej nie jedzcie śniadania: możecie zwymiotować, Ja ne – zaśmiał się i zniknął w kłębie kurzu.
– Zabiję go – wysyczał Uzumaki.
– Jak chcesz to ci pomogę – zaoferowała się Sakura, a Sasuke kiwnął głową. Skierowali się w stronę barierki i podróżując po dachach domów udali w stronę baru, który czasami odwiedzali.
– Ale następnym razem idziemy do Ichiraku. Nigdy nie jadłem tak pysznego jedzenia – rozmarzył się czerwonowłosy.
– Dobra, dobra, sempai – kiwnęła głową Sakura. W barze razem z Sasuke kupiła jedzenie na wynos, bo z jakiegoś powodu Uzumakiego nie chcieli tam widzieć, i ruszyli w stronę dzielnicy Uchiha.
– Co sądzicie o jutrzejszym dniu – spytała dziewczyna.
– Nie wiem jak wy, ale ja przyjdę dopiero o 10. Kaka-n... sensei się zawsze spóźnia – odparł Naruto – I zjem śniadanie. Wolę rzygać niż być głodnym. To lepsza opcja.
– Skoro tak mówisz, sempai – zgodził się Sasuke. Czerwonowłosy stał się ich nieoficjalnym liderem już dawno i robili wszystko co ich sempai uznał za stosowne dla ogółu.
Trenowali do późna, a potem wszyscy poszli spać w domu Sasuke. Chłopak pożyczył Sakurze stare ubrania jej matki na zmianę. Naruto nie musiał nic dawać, bo chłopa często u niego nocował i znalazło się sporo jego rzeczy. Sasuke zarumienił się, gdy zobaczył jak dziewczyna wychodzi z łazienki z mokrymi, długimi włosami, które właśnie suszyła puchatym ręcznikiem oraz lepiącą się do skóry koszulą nocną jego matki. Dobrze, że dał jej tą bardziej zakrywającą, a nie tą, którą jak stwierdził, używała jego rodzicielka do kuszenia ojca do zabaw łóżkowych. Wieczorem gadali o różnych mało ważnych rzeczach, a potem położyli się spać. Tak jak postanowili, wstali o 9 i spokojnie zjedli śniadanie. Gdy znaleźli się na polu Kakashiego jeszcze nie było.
– A nie mówiłem? – spytał z uśmiechem Uzumaki, a pozostali tylko kiwnęli głowami. Ich sempai zawsze miał rację. Taka zasada.
O dziesiątej w chmurze dymu pojawił się Kakashi.
– Yo – przywitał się.
– Cześć – odparli pozostali. Nic więcej. Żadnego „spóźniłeś się”... to była... nieczęsta reakcja.
– Zacznijmy więc. Dziś odbędzie się test – zaczął, a trójka geninów spojrzała na niego uważnie – Będzie polegał na odebranie mi tych dwóch dzwonków przed dwunastą. Ten kto nie zdobędzie dzwonka wyleci do Akademii. Ci co nie zdobędą dzwonków do południa zostaną przywiązani do tych palików – wskazał na trzy drewniane kłody po środku pola – i będą patrzeć jak jem ich obiad – ku jego zdziwieniu nie usłyszał burczenia w brzuchu – Możecie próbować wszystkiego. Nawet mnie zabić. Zrozumiano? – spytał. Trójka pokiwała głowami nie pytając o nic, ale Kakashi dobrze wiedział, że nie podoba im się to co powiedział Hatake.
– Zaczynajcie!
W jednej chwili wszyscy zniknęli. Mężczyzna uśmiechnął się i wyjął z kamizelki swój ulubiony tom Icha Icha.
Ciekawe co wymyślisz... Naruto-chan.
Tymczasem w krzakach trójka geninów dyskutowała.
– To bez sensu. Według niego jedno z nas na pewno odpadnie, ale nie ma drużyny złożonej z dwóch geninów – zaprotestowała Sakura.
– Masz racje, Sakura-san – przytaknął Naruto – Po za tym nie dalibyśmy sobie rady z jōninem. To niemożliwe... Znam kilka niezłych technik, ale to nam nie pomoże. Mimo wszystko Hatake Kakshi ma swoją reputację. Rozłoży nas na łopatki nawet jeśli będziemy...
Zatrzymał się w połowie wypowiedzi. Spojrzał na nich, a oni już wiedzieli.
– Bingo – odezwali się w tym samym czasie.
– Jeśli ktoś będzie myślał o współpracy to na pewno Kakashi. Z tego co słyszałem, to stracił kolegów z drużyny i senseia – powiedział powoli Sasuke.
– Kaka-nii mi zawsze mówił, że ci co nie stosują się do rozkazów są śmieciami, ale ci co porzucają przyjaciół są jeszcze gorsi. To chyba załatwia sprawę. Teraz potrzebny nam plan!
Kakashi tymczasem przekręcał kolejne strony książki. Mimo iż czytał doskonale wiedział co robią genini. Jego zdolności sensoryczne nie były tak wspaniałe jak Naruto, ale wystarczające by wiedzieć, gdzie są jego uczniowie. Z uśmiechem zauważył, że cała trójka jest w jednym miejscu.
Chociaż... co ja się dziwię. W końcu to drużyna Naruto-chan. On zawsze potrafił wszystko rozpracować.
Teraz wystarczyło przygotować się na atak. Nagle na polu pojawiła się cała trójka. Sasuke ściskał kunai, Sakura drewniany miecz, a Naruto trzymał ręce w kieszeniach.
Uda się nam jeśli będziemy działać zgodnie z planem – pomyśleli jednocześnie Sakura i Sasuke. Naruto miał jakiegoś asa w... kieszeni. Cokolwiek to było musiało zadziałać.
Pierwsza ruszyła Sakura. Kakashi, nie przerywając czytania, wyjął z kabury kunai i odpierał ataki dziewczyny. Musiał przyznać, że była niezła. Ale czego innego mógłby się spodziewać po wnuczce Satsuki Momoi. Ta, która nauczyła jego ojca, a potem także samego Kakashiego, walczyć kataną. Była jedyną kobietą, która była na tyle silna by przeciwstawić się Siedmiu Mistrzom Miecza Mgły (W skrócie „7M” xD). Jej klan był niewielki, ale równie silny co Senju, Uchiha, Hyūga czy nawet Uzumaki. Momoi siali zniszczenie na polach walki. Widział tylko jedną bitwę stoczoną przez Satsuki i była on niesamowita i przerażająca za razem. Jeśli jej wnuczka odziedziczyła ten niesamowity talent to będzie miał jeszcze więcej roboty niż sądził przy Uchisze i Uzumakim. Chociaż może lepiej. Powinien się cieszyć, że dostał trójkę przyszłych światowych shinobi, a nie byle geninów, których znowu by po prostu oblał, bo byli by zbyt głupi by zrozumieć, o co chodzi w dzwoneczkowym teście.
Kolejny zaatakował Sasuke rzucając w Kakashego kunaie, gdy ten blokował atak Sakury.
Dobrze... – pomyślał jōnin – Ale nie wystarczająco.
Odepchnął różowowłosą i złapał oba kunaie. Jednak nie przewidział iż na nożach znajdują się wybuchające pieczęcie. Nie zdążył ich wystarczająco szybko odrzucić i eksplozja nastąpiła tuż przy nim. Odrzuciło go trochę, ale po chwili wstał.
– To wszystko co macie? Sasuke, Sakura, Naruto-cha... – zatrzymał się. Powiedział to głośno.
Uchiha i Haruno spojrzeli na ich sempaia.
Uch... – pomyśleli – No to rozpęta się piekło.
– Kaka-nii – wysyczał grobowym głosem chłopak a wokół niego zaczęła gromadzić się ta typowa dla czerwonowłosego mroczna energia. Twarz przybrała wyraz demona i chłopak ruszył na jōnina. Ręce złożył do pieczęci, ale nikt nie spodziewał się zobaczyć czegoś takiego.
– Kingusari: Kirārūpu no jutsu (Złote łańcuchy: Zabójcza pętla)! – krzyknął, a z jego rękawów z olbrzymią prędkością wysunęły się złote łańcuchy, które pomknęły w stronę Kakashiego i zaczęły owijać się wokół jego ciała.
Hatake w ostatnim momencie zrobił Kawarimi i pojawił się kilka metrów dalej w lesie. Naruto natychmiast spojrzał w jego stronę wyczuwając chakrę.
Cholerne zdolności sensorskie! – pomyślał Kopiujący, gdy złote łańcuchy wysunęły się z pleców Naruto i popędziły w stronę jōnina. Po chwili dołączyły do nich te, które wyrastały z dłoni Uzumakiego.
Kakashi biegł, a łańcuchy zakończone kunaiami pędziły za nim przewiercając drzewa na wylot. Z początku Hatake miał zamiar zaplątać pasma wokół skał i buków, które przeważały w lesie, ale było to zbędne. Ostre jak brzytwa łańcuchy niszczyły wszystko co napotkały na swojej drodze. Myślał też czy by nie użyć Raikiri, ale zrezygnował. Nie miał pojęcia czy trafi i tym bardziej czy to w ogóle zadziała.
Sakura i Sasuke leżeli już od dawna na ziemi by ochronić się przed techniką rozjuszonego chłopaka.
W końcu Hatake znalazł się w pułapce. Dookoła znajdowały się same skały, a cztery złote pasma chakry „spoglądały” nań jak na ofiarę. Po chwili jedno pomknęło w jego stronę i owinęło jego ciało tak, że nie mógł się ruszyć. Z początku myślał, że go rozerwie, ale... z dwojga złego, co jest gorsze? Zabicie przez czerwonowłosego osobiście czy pocięcie na kawałeczki, przez ninjutsu?
Na polanie został przywiązany przez łańcuch do palika. Pozostałe 3 pasma zniknęły jakby wsuwając się z powrotem w ciało czerwonowłosego, który stał nad nim z minął wyrażającą kompletne nic (Wartość null. Nevermind... odbija mi już po dwóch tygodniach nauki, a ten joke zrozumieją mat-fiz-infy xD).
– Daj mi jeden dobry powód by cię teraz nie zabijać – spytał Uzumaki, a jego mina zdecydowanie nie wskazywała na oznaki dobrego humoru.
– Umm... – Kakashi nie miał pojęcia co powiedzieć.
– Zostawiłeś mnie – szepnął. Przykucnął i skulił się. Miał już tego wszystkiego dość. Wiedział, że ludzie kłamią i oszukują, ale to tak bardzo bolało, gdy ktoś robił to tobie – Powiedz mi tylko dlaczego. Dlaczego nie wróciłeś... – spytał cicho.
Kakashi westchnął. Te sześć lat chłopak o nim zapomni. Tak, był naiwny myśląc w ten sposób, ale co miał innego zrobić. Po powrocie do wioski został przywołany przez radę, która zakazała mu wychowywania młodego jinchūriki.
– To... Starszyzna kazała mi zajmować się innymi rzeczami – odparł szczerze, ale w taki sposób, by chłopak nie dowiedział się o lisie.
– Więc chodzi o niego, prawda? – spytał cicho i wskazał na swój brzuch. Kakashi był w szoku i tylko pokiwał głową – Przyrzeknij tylko, że już nigdy, przenigdy czegoś takiego nie zrobisz – poprosił, a oczy Hatake otworzyły się szeroko. Chciał, ale czy potrafił. Nie dotrzymał obietnicy, którą złożył Obito... czy na pewno byłby w stanie...
– Przyrzekam – powiedział. Jego umysł nadal myślał czy to możliwe, ale serce wiedziało.
Czerwonowłosy kiwnął głową, a łańcuch zaczął odwijać się z ciała ich senseia.
Dopiero po chwili podeszli do nich Sakura i Sasuke.
– Sempai! – zawołali na czerwonowłosego – Co to było?!
„Sempai”? – zdziwił się Hatake.
– Umm... – westchnął Uzumaki – to... moje kekkei genaki – odparł z miną mówiącą „ale chciałem to trzymać w sekrecie”.
– Nigdy nie słyszałem o czymś takim – stwierdził Sasuke, a Kakashiemu mignęły przed oczami rozmowy z Minato-senseiem, który opowiadał kiedyś o dziwnej chakrze Kushiny-san. Czyżby były to owe łańcuchy?
– Umm... moja chakra ma możliwość zamiany w łańcuchy. W gruncie rzeczy nie wiem jak to działa, nie ma o tym żadnych zapisków... no chyba, że w Uzushiko. Nauczyłem się jak je tworzyć oraz stworzyłem kilka technik, ale to w gruncie rzeczy wszystko.
– To nadal niesamowite, sempai – stwierdziła Sakura.
– Taa... szkoda tylko, że nie umiem ich tworzyć na ubraniu. Przewierciły mi bluzę – powiedział i wskazał na plecy. Tam, gdzie wcześniej wysunęły się łańcuchy, widniały teraz dwie duże dziury.
Chłopak zdjął bluzę zostając jedynie w siatkowatym T-shercie, przez który można było dojrzeć wytrenowane mięśnie. Sakura zarumieniła się, a Sasuke zachował stoicyzm mimo, że chciał zabić swojego sempaia. Duma rodowa mu na to nie pozwalała.
– Super, teraz jest do wyrzucenia – stwierdził z nietęgą miną Uzumaki.
– Cóż – odezwał się Kakashi – nie zdobyliście dzwonków – Naruto miał ochotę sobie przywalić, mógł je przecież odebrać, gdy Kakashi był związany – ale wiedzieliście o co chodzi w teście, więc zdaliście.
Cała trójka przybiła piątki i spojrzeli na siebie wzrokiem „Wiedziałem/am”
– Mamy jeszcze dużo czasu, więc możemy zjeść – jōnin wskazał na pudełka z obiadem. Było ich co prawda trzy, ale dzieląc się, jakoś się najedli. Podczas posiłku Sakura i Sasuke wypytywali Uzumakiego o więcej szczegółów na temat jego kekkei genkai.
Kakashi przypatrywał się im. Nie mógł uwierzyć jak ten jego mały Naruto-chan stał się sempaiem całej społeczności Akademii, chodź, czy było to takie dziwne? Ten chłopak od zawsze był ponadprzeciętnie inteligentny i zdolny. Odziedziczył wszystko co najlepsze po rodzicach.
Kiedy opuszczali pole treningowe Kakashi i Naruto wracali razem, a Sasuke i Sakura udali się w stronę swoich domów. Przy drzwiach do mieszkania Uzumakiego, czerwonowłosy spojrzał na Hatake i uśmiechnął się.
– A... i przy okazji, Kaka-nii, nie mów już do mnie „Naruto-chan”, wiesz, mam trzynaście lat, nie pięć – powiedział i zniknął za drzwiami mieszkania.
Kakashi przez chwilę mrugał. Westchnął tylko. Cóż, to chyba było do przewidzenia, prawda? To nie był już jego malutki braciszek, a młody mężczyzna... ninja.
Następnego dnia udali się do budynku Hokage i dostali misję. Oczywiście były to rangi D, ale żadne z nich nie miało zamiaru narzekać. Dzięki pomysłom ich sempaia, misje przerodziły się w specyficzny trening. Kiedy mieli malować wysokie budynki nie używali drabin, a przyczepiali się do ścian za pomocą chakry. Łapiąc Torę maskowali swój zapach i chakrę. W miarę możliwości wszystko jakoś pomagało im w kontroli chakry. Kakashi był pod wrażeniem. Nie spodziewał się nawet, że pozostała dwójka będzie się słuchać Naruto. Widać chłopak zasłużył sobie na respekt.
Dopiero po tygodniu nie wytrzymali. Kiedy Hokage chciał znów dać im do złapania Torę, Naruto wystąpił na przeciw.
– Hokage-sama, zgłaszam chęć drużyny siódmej do podjęcia się misji rangi C. Wszyscy, my genini, uważamy, że jesteśmy na takową gotowi od dawna. Jesteśmy odpowiednio wyszkoleni by dać sobie radę z zagrożeniem, jakim w tym przypadku są bandyci.
Hokage westchnął. Tak, ten chłopak wiedział jak dobierać argumenty.
– Jesteście pewni? – spytał pozostałych geninów.
– Hai! – odparli jak jeden mąż i zasalutowali.
– Kakashi, co o tym myślisz? – spytał Sarutobi.
– Cóż, myślę, że są gotowi, czekałem tylko na ich decyzję – przyznał.
– Dobrze – zamyślił się, a po chwili wyciągnął zwój ze zgłoszeniem – To powinno być okey. Macie eskortować budowniczego do jego kraju. Więcej dowiecie się tutaj – podał zwój Kakashiemu, a na salę wszedł mężczyzna.
– Ej! Chciałem prawdziwą ochronę, a nie dzieciaki bawiące się w ninja.
Naruto uśmiechnął się do niego słodko, ale oczy zdradzały „zabiję cię”. Nie po to czekał te cztery i pół roku żeby teraz wysłuchiwać opinii kogoś, kto o ich rzemiośle nie miał tęczowego pojęcia.
– Proszę pana, proszę nie narzekać.
Tazuna wzdrygnął się, ale nic nie powiedział.
– Dobrze, drużyno – odezwał się Kakashi – wyruszamy jutro. Zabierzcie broń, trzy komplety ubrań oraz prowiant na trzy dni drogi. Resztę zdobędziemy na miejscu.
Team 7 kiwnęli głowami i rozeszli się do domów by przygotować się na jutro, a miało być ono pełne niespodzianek.

A oto i bonusik ;) Jak będę mieć czas to dokończę... Może mi skaner odżyje?

8 komentarzy:

  1. Reakcja Naruto-boska. Fajnie przedstawiłaś Sakurę, nie jest fanką, wreszczącą "Sasuke-kun!" To bedzie Sakusasu, nie? A kto będzie dziewczyną Naruto? Świetna notka. Ale się Kakasiowi upiekło. Ten to ma farta. Pozdrawiam, Domi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja: Dobrze ci idzie! Teraz mam już z kim rywalizować przy pisaniu :)
    Naru: Może ci to lenia usunie?
    Ja: Może... A właśnie Narya... Narya-san, Narya-chan ? Jak mam się do ciebie zwracać?! ;_; No w każdym razie... Jak zawsze muszę wypomnieć błędy... Taki już mam charakter ;P
    Menma: Taa... Masz szczęście że z nim nie mieszkasz...
    Ja: Urusai! A więc tak... Znalazłem przynajmniej jedną literówkę... A konkretnie chyba to było 'usunąć' albo coś takiego (notkę przeczytałem do połowy, a resztę dokończyłem jakąś godz. później) przez 'ó'... Trochę rzuca się w oczy... No i jeszcze przy wypowiedziach Konohamaru, gdy zadawał pytania (chyba że to celowe) na końcu zdań nie było pytajników, tylko wykrzykniki... No i to chyba tyle... Ja tam życzę weny... I mam nadzieję że wpadniesz do mnie na bloga, co? Chętnie poczytałbym twoje komentarze o mojej historii... Nie musisz się spieszyć, ale byłbym szczęśliwy, jeśli wpadniesz, jak za starych dobrych czasów, gdy Naruto jeszcze wychodziło...
    No to tyle...
    Sayo

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, bardzo dobrze napisany i czytałem go z niemałym zainteresowaniem. Rysunki czy też może raczej szkice też fajne. Mimo iż nie jestem fanem SasuSaku to chyba tutaj je zniosę póki Sakura jest jaka jest xD No nic, czekam na next, dużo weny i czasu na pisanie oraz oczywiście chęci do prowadzenia bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czysta
    ZAJEBISTOŚĆ i mózg rozjebany od jej nadmiaru

    OdpowiedzUsuń
  5. Piszesz jak zawsze świetnie i długo. Błędy ortograficzne mnie nie rażą a nawet jeśli są to ich nie widzę bo sam robię ich mnóstwo i całe szczęście nie zjadasz liter za co serdeczne BZ. Zastanawia mnie jedna rzecz czy wrócisz do pisania blogów Naruto Itami i Nawet Anioł Morze Upaść. Pytam bo ostatnie notki jakie się tam pojawiły są z 3 maja ubiegłego roku.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zawsze notka SUUPER. Czekam na nexta ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Zarąbiste;)głupia rada(zabić,zabić,zabić)Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    świetne, wszyscy chcieli byc w druzynie z Naruto, no, no przemówił do rozumu Konohamaru, Kakashi bardzo zaskoczony jego zdolnościami i ich pierwsza misja rangi C.....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Pisanie komentarzy nie jest trudne, a klikanie w klawiaturę tym bardziej. Wydaje mi się, że wyłączyłam taż moderowanie i weryfikację, więc tym bardziej jest to proste.