1.01.2016

[VII]

Jedna rzeka, jedno drzewo i siedem ogonów
Chowa się za armią (czytaj bracia ASL, Załoga Shirohige, Akagamiego i Mugiwary, Bracia Senju, Tsunade, Klan Uchiha, Biju, klanem Uzumaki i 5 kage ze wszystkich epok, Całym klanem Skywakerów i Hanem Solo, Drużyną Pierścienia i krasnoludami z samotnej góry, Aslanem, Zeusem, Hadesem i Posejdonem, Bosami Vongoli i ich strażnikami... dużo by jeszcze wymieniać)
Narya: Nie dostaniecie mnie żywą!

A teraz tak na poważnie xD


A/N: Witajcie, wiem, że długo czekaliście i nie winię was, ale maturę zdać muszę

(Już wasz widzę:)
To właśnie wy w tej chwili.

a weekendy mam całe zawalone (Poważnie w soboty wychodzę z domu przed 8 a wracam po 20 to jak dodatkowy dzień w szkole), jednak to ja to wybrałam i był to mój własny wybór. Musicie mi wybaczyć... w sumie nie musicie, ale było by miło. Cieszę się, że na mnie tak czekaliście. Rozdział miał być koło dwa razy dłuższy, ale chciałam zdążyć na dzisiaj. Widzicie, mija nam 3 rocznica tego bloga. Dokładnie tak. Dokładnie 1 stycznia 2013 roku o godzinie 00:00 założyłam Czerwone włosy Uzumaki. Nie martwcie się. Postaram się by 8 rozdział był dłuższy. Nie wiem też czy zdążę z nim przed maturą. Czekajcie, bo możecie mi wierzyć, nie zostawię tego bloga.
Co do Deidary to z pewnych względów zostawię go chłopakiem, a więc pozostaniemy przy pairingu DeiKuro. Tak tylko mówię, ale aktualne romanse zaczną się dużo dużo później, bo bohaterowie to nadal dzieciaki!
A teraz odpowiem wam na komentarze.
Robso: Jesteś trupem za określenie Ciasta kłamstwem. Ciasto jest jedynym słusznym, stałym punktem we wszechświecie.
Eren: Dzięki. Lubię tworzyć takie rzeczy jak teorie jak co działa. W najbliższych rozdziałach możecie się wszyscy dowiedzieć jak będzie działać elektryczność w świecie Naruto, bo na to też mam własną wersję. Będę musiała wreszcie zrobić te artykuły, które to tłumaczą :) Co do Kimimaro to zostałeś przegłosowany, sory. Mi w sumie najbardziej pasował brat Ibikiego, ale już wiem jak go wykorzystam. Mimo wszystko dzięki, że wyraziłeś swoją opinię ;P Dei pozostaje chłopakiem, ale masz rację, jako kobieta Dei była by czarująca, jednak muszę zmienić plany. Co do yuri to spoko, ale niestety nie wszyscy to lubią... no, ale lubią moje opo... może bym się przysłużyła poszerzeniu akceptacji homoseksualizmu na świecie jak Salior Moon?
Mija: Dzięki za miłe słowa. Jasne, że możesz użyć moich teorii. To miłe, że komuś się aż tak podoba. Wyślij mi link, okey? :D Nie Naru nie jest psychopatą, ale Kakashi się za bardzo stresuje, to wszystko. Wiesz, Inoichi grzebie ludziom w mózgach, Ibiki ich rozwala samymi słowami, a Anko... nie komentuje, okey? Oni sprawiają tylko takie wrażenie, a Kakashi jest po prostu przewrażliwiony xD.
KasiuPingwinie: Będę cię tak nazywać, bo Kowalski to pingwin xD. Już nie musisz czekać. Chapter is up.
Ecleette: Wiem, też miałam bekę, gdy to pisałam. Będzie tego więcej ;P
Kuraj: Miałam zajrzeć, naprawdę, ale brak czasu. Nadrobię słowo... harcerzem już nie jestem... to może... słowo fana? xD
Basiu: Wiedz, że cię uwielbiam kobieto!
Wszystkie Anonimki: Macie rozdział!
Kitsune21: Zajrzę jak znajdę chwilę, sory!

UWAGA!!! Rozdział jest nie betowany, bo a) zniszczył mi się program do sprawdzania błędów, b) moja ukochana M-chan (beta) ma aktualnie sesję i nie odpowiada. Poprawię go jak wrócę do domu i będę mieć swój własny komp. Tak więc teraz jest pewnie tona literówek i przynajmniej 100 kilo błędów ortograficznych i ci z was co są gramarnazi mnie rozstrzelają. Spoko, zjadłam bubble gum no mi i jestem kuloodporna.

Już poprawiony :D


Tak jak mówiłam Erenowi, w tym rozdziale zapoznam was odrobinkę z mechaniką i elektryką w świecie Naruto. Taki mój pomysł. Więcej tego będzie w następnym rozdziale, gdy dotrą do Tsuchi i nie chciałam jeszcze wszystkiego zdradzić.
Przy okazji. Jeśli czegoś nie ma na angielskiej wiki "Naruto" to najpewniej w moim opowiadaniu jest moim wymysłem. Lubię wprowadzać moje elementy, mam nadzieję, że rozumiecie, to mój żywioł.

Rozdział był pisany w większości podczas słuchania piosenek Fireflies (tu będzie nieźle pasować pod koniec rozdziały), Ghost, Safe and Sound oraz soundtracków do filmu Nędznicy (tego z Nissonem). Szczerze polecam. Jak chcecie poczuć nastrój to wskakujcie!

Siedzę obecnie w Zieleńcu (między Snowbordem uczę się mojej ukochanej Fizyki). Jeśli jesteście z okolic to macie świetną pogodę, zarąbiste stoki i wspaniałe fajerwerki. Odrobinę wam zazdroszczę, ale znając życie byście mnie zaraz opluli za takie słowa (spróbujcie pomieszkać przez pół roku na peryferiach jedynego prawdziwego Kanzas Polski *sweatdrop*).

Byście się nie nudzili, gdy mnie najpewniej (co ja gadam, na pewno) nie będzie, wyślę wam też listę fajnych fików (w większości po angielsku) z różnych fandomów Star Wars, One Piece, Hobbit, Katekyo Hitman Reborn i wiele wiele innych, które są przeze mnie sprawdzone. Naprawdę warto!

Mam straszną ochotę pochwalić się też wam co dostałam na gwiazdkę. Jak macie fajce prezenty to też mi piszcie, bo naprawdę chcę wiedzieć.
Ja dostałam głośnik w kształci głowy Vadera (darzę go taką miłością *rozkłada rączki na boki*)
Kredki 72 kolorów akwarelówki. Będę malować drzewa! Takie tam zadanie domowe na nowy rok od nauczyciela rysunku xD
Oprócz tego nową trylogię STAR WARS. Kocham I epizod mimo wszelkich wad (jest 8 godzinna recenzja o wszystkim co jest złe w tym epizocie, poważnie), bo był to mój pierwszy film tego rodzaju i dzięki niemu jestem teraz tym kim jestem.
Oraz Monopoly GoT'a. Zarombiście się gra. Nawet nie wiecie jak dobrze się bawiłam. Chora, zawinięta w kocyk wygrałam z mamą i bratem. Teraz stwierdzenia: "Stworzyłeś potwora", "Ale wiocha" oraz "waluta domowa" mają w moim domu mają nowe znaczenie xD.
To tyle z tych fajniejszych.
A co z wami? Piszcie!

Polecam wam też Star Wars 7. Jak jesteście wiernymi fanami to będziecie mieć bekę, gwarantuję to wam! Teraz czekam na Capitan America Civil War. Zwiastun był ZAJEBISTY jak nieskończoność liczby pi oraz zabawny jak Młody Gandalf Truskawkowy Blond. Kto wie o co chodzi ma u mnie plusa.

W nowym roku życzę wam by ramen wam się nie psuł i Uchiha nie kradli wam mleka (nie pytajcie):

Chapter is up!


Jedna rzeka, jedno drzewo i siedem ogonów.




Sora wyszedł po usłyszeniu tych słów, a Naruto wiedział, że nic więcej nie da mu się uzyskać, a przynajmniej nie teraz. Oczywiście powiedział pozostałym o tym co zrobił. Kiedy spytali dlaczego, odparł, że miał dobry powód. Nie pytali. Każdy, kto znał Naruto chodź kilka godzin, wiedział, że chłopak nigdy nie robił nic bez zastanowienia. Jedynie Kakashiemu zdradził co wyczuł w młodym mnichu.
Kiedy już mieli wyruszać i Naruto już stracił nadzieję, Sora stanął w bramie pałacu.
– Naruto-san! – zawołał, a Uzumaki natychmiast się odwrócił.
– Sora-kun! – uśmiechnął się i podszedł do niego.
– Ja... ja chcę, ale... najpierw muszę uzyskać zgodę klasztoru. Jeśli mi się uda, to za trzy tygodnie będę w wiosce Liścia – oznajmił, a Naruto rozpromienił się.
– Un! – przytaknął.
Kiedy odchodzili na pożegnanie machali im też Akashi i Naho.
Ruszyli. Musieli w końcu dotrzeć do granicy do zmroku. Biegli bez ustanku przez kilka najbliższych godzin i jedynie dzięki swojej kondycji, którą tworzyli latami nie dostali zadyszki.
Gdy się zatrzymali był 8 wieczorem. Znajdowali się około 50 kilometrów od Taki no Kuni. Posilili się i położyli spać. Następnego dnia mieli zatrzymać się w Ukrytym Wodospadzie, a stamtąd prosto do Iwy. Musieli wypocząć by mieć siły następnego dnia.
Jednak pobudka była dla nich dość nietypowa.
Dokładnie gdy minęła szósta, ze swojego śpiwora wyskoczył Naruto, krzycząc:
– NARESZCIE!
Haku, Zabuza i Kakashi spojrzeli na niego niezrozumiale, kiedy Sasuke zrobił facepalma, a Sakura zwiesiła bezradnie głowę.
– O nie – stwierdzili jednocześnie.
W tym samym czasie Naruto wyciągnął zwój ze swojej bluzy i przywołał z niego inny zwój. Przez cały czas nucił pod nosem piosenkę złożonych z samych słów „nareszcie”.
– Co z nim? – spytała trójka Sakurę i Sasuke.
– Jeśli Naruto ma jakąś wadę – zaczął spokojnie Sasuke.
– To jest to jego miłość do pieczęci – zakończyła Sakura.
– Co? – zdziwiła się pozostała trójka przekręcając głowy.
– Więc sześć miesięcy temu Nara Shikamaru z naszej klasy założył się z Naruto. Jeśli jeleń wygrałby z nim w shōgi, to sempai miał by zakaz mówienia o pieczęciach i używaniu ich wśród nas przez 6 miesięcy – powiedział Uchiha.
– To był długi bój, ale Shikamaru wygrał! – podsumowała wesoło Sakura, po czym jej mina zrzedła – Ale teraz to koniec... Sasuke, trzeba poprosić Shikamaru by znów zrobił taki zakład z sempaiem.
– Ehh... to już nie zadziała. Po za tym, jeszcze Naruto wygra... i będzie źle.
Sakura wzdrygnęła się i objęła rękoma ramiona.
– Nawet nie chcę o tym myśleć!
W tym samym czasie Uzumaki odciął się od realnego świata, siedząc z nosem w zwoju. Był on gruby, zapisany wszędzie nie tylko przez tusz, ale i ołówek pismem czerwonowłosego geniusza.
Chłopak wyglądał jakby był w siódmym niebie, szczerzył się jak głupi do sera, ślinił jak Jibril z „No game no life” na myśl o książkach (w sumie to się od niej zbytnio nie różni) i był wczytany w tekst z oczami płonącymi mu jak spadające meteoryty.
To był zdecydowanie zły omen.
Sakura i Sasuke natychmiast się od niego odsunęli, kiedy chłopak podskoczył i natychmiast zaczął przeszukiwać swoje rzeczy w poszukiwaniu swojego własnego zwoju z pieczęciami. Po chwili w kłębach dymu pojawiły się też przybory do pisania.
Poranek wyglądał właśnie tak. Kiedy pozostali byli już gotowi do drogi, Naruto nadal tkwił z nosem w zwojach.
– Etto... Naruto – zaczął Kakashi. Chłopak spojrzał na niego gniewnie z miną: czego-chciałeś?-może-śmierci-z-chęcią-ci-ją-zafunduje – Trzeba ruszać – powiedział po chwili.
– Nani! – zawołał Uzumaki i wstał natychmiast.
W ciągu chwili był gotowy! Wszystko było zapieczętowane w małym zwoju. Włosy miał w totalnym nieładzie, jakby chciał przypominać stracha na wróble... a mieli już przecież jednego w drużynie*.
Zabuza i Haku spojrzeli z niemym pytaniem na pozostałą dwójkę geninów.
– A będzie gorzej – stwierdzili ze sweatdroppem*.
Ruszyli chwilę później. Naruto na początku jako sensor. Kolejny był Zabuza, w środku Haku, Sakura i Sasuke, a na samym końcu Kakashi. Granicę przekroczyli po kilku godzinach i kierowali się w stronę Ukrytego Wodospadu. Podobnie jak Kawa no Kuni, Taki posiadało wiele rzek, a właściwie jedną wielką i jej wszelakie dopływy. Zensen, święta rzeka, która zasilała wszystko w tym kraju, była największą znaną światu shinobi rzeką. Nie najdłuższą, lecz zdecydowanie najszerszą. Gdy spojrzało się z jednego brzegu, w stronę drugiego nie dojrzewało się nic. Obfitywała we wszelakie ryby, a mieszkańcy tego małego kraju nauczyli się hodować jadalne glony, które były podstawą ich jadłospisu. To miejsce było uważane za jedno z najbardziej egzotycznych na świecie.
Zensen obfitywało również w tysiące wysp, które sprawiały, że święta rzeka rzeczywiście przypominała tysiące małych rzeczek. Na największej z nich: Jakusoku no chi (Ziemia obiecana) znajdowała się stolica. Całe wielkie miasto ze swoją społecznością ponad 2,5 miliona ludzi mieszkało w wielkim drzewie znanym jako Mokusei (drzewo życia). Istniały dwie legendy mówiące o pochodzeniu tego cudu. Jedna mówiła, że święta rzeka była personifikacją boga Suijin*, który zmęczony samotnością, stworzył Jakusoku no chi by dać ludziom możliwość osiedlenia się i przerwać jego samotność. Podczas tworzenia owej ziemi, Suijin zmienił cały krajobraz tworząc dookoła tysiące wodospadów. Inna mówiła, że to właśnie drzewo życia było pierwszym co istniało wśród chaosu tysiącleci. Podczas wielkiej wojny sprzed milenium, często utożsamianej z bitwą między ogoniastymi bestiamii, a Mistrzem Sześciu Ścieżek*, drzewo zostało zranione, lecz jego ran nie dało się naprawić. Jednak zamiast krwi zaczęła wypływać woda, która dawała życie wszystkiemu, co czerpało z niej siły. W czasie tej właśnie walki krajobraz miał ulec gwałtownym zmianą i sprawić, że ta część świata Shinobi będzie posiadać największą liczbę wodospadów.
Granice kraju Wodospadu ciężko było przekroczyć. Jako mały kraj, Taki no Kuni liczyło się z napaściami i stworzyło bardzo dobry system ochrony swoich granic. Wszyscy obcy ninja mieli nakaz przebywania na terenie Taki-gakure. Dodatkowo woda od kresach do 5 kilometrów wgłąb kraju była niezdolna do pokonania. Ninja nie mogli na niej stać, a ten kto wpadł natychmiast toną, lecz nikt nie wiedział dlaczego. Było to tajemnicą Taki-gakure. Łodzią również nie można było się dostać, gdyż natychmiast były atakowane przez żyjące na tych terenach potwory wodne. Było to miejsce lęgowe wszelakich ryb i zwierząt ekosystemu Taki no Kuni. Nie wiały też tam żadne wiatry. Z tego też powodu owe obszary nazwano Mufūgaii (bezwietrzne/spokojne peryferie). By dostać się do Taki trzeba było przejść przez kontrolę graniczną, która znajdowała się tylko w czterech miejscach: jedno na każdy kraj graniczący z Taki: Ognia, Ziemi, Trawy i Żelaza. Znajdowały się tam mosty chakry zwane jako Montodo (ścieżki wierzącego).
Szóstka naszych bohaterów była w odległości niespełna kilku kilometrów, gdy Naruto oznajmił im co wyczuł. Zwolnili by zatrzymać się przed kontrolą graniczną. Było to dwóch młodych tokubetsu jōninów z Taki. Oboje nosili uniformy składające się z błękitnej koszuli o krótkich rękawach, na której ramieniu znajdowała się pojedyncza płyta zbroi na której znajdował się napis Hogosha no Mon. Był to znak, że owi mężczyźni to strażnicy bram do Taki no Kuni. W Wodospadzie owe odznaczenie było przyznawane jedynie najsilniejszym z ninja.
– Czego tu szukacie, Konoszanie? – spytał pierwszy z nich.
– Chcemy zagrzać nocleg na terenie waszego kraju, by następnie znaleźć się w kraju Ziemi – odparł Kakashi i podał mu zwój od Daimyō upoważniający ich do przejścia przez granicę oraz zwój od Hokage zapewniający o pokojowych zamiarach.
– Huh... Rozumiem, ale jeszcze jedno, co Momochi Zabuza robi z ochraniaczem Liścia na czole – spytał ponownie. Sława Mistrza Miecza dotarła do praktycznie każdego kraju ninja. Ich podejrzenia nie były więc w żaden sposób bezpodstawne. Zabuza podał im zwój z pieczęcią Kage Ognia i Pana Feudalnego, w którym było zapisane o zmianie jego przynależności.
Obaj kiwnęli głowami, po czym zaczęli rewidować ich rzeczy. Gdy nie znaleźli nic podejrzanego podsunęli im dokument, który musieli podpisać. Było w nim szczegółowo napisane czego obcym ninja na terenie Ukrytego Wodospadu robić nie wolno. Było tu zapisane wiele punktów, które musieli przeczytać i podporządkować się im.
Gdy wszystko było gotowe zostali po eskortowani przez jednego z Hogosha no Mon do mostu chakry. Był to młody mężczyzna, o długich brązowych włosach i czarnych oczach. Przedstawił się im jako Shibuki i oznajmił, że będzie ich eskortować do Taki, gdyż sam tam zmierzał. Gdy wyszli z budynku wartowników dojrzeli coś co pięknego i zdumiewającego zarazem. Na błękitnej jak niebo wodzie znajdował się wąski fioletowy pas płynnej substancji. Montodo wyglądało trochę jak betonowa droga, jedynie fioletowa, przezroczysta i zrobiona z wody. Wyglądało to niesamowicie.
Pierwszy na most wszedł Shibuki, a za nim podążyła szóstka ninja z Konohy. Byli już prawie na końcu mostu, gdzie znajdowała się wyspa, z której to trzeba było przedostać się dalej do stolicy. Na brzegu siedziała młoda dziewczyna o zielonych włosach. Siedziała do nich odwrócona i pisała coś patykiem po wilgotnej ziemi. Gdy tylko się odwróciła, spojrzała na nich z szerokim uśmiechem. Podskoczyła do góry by stanąć na nogi. Nosiła białą tunikę bez rękawów, która odkrywała jej plecy aż do lędźwi. Na nogach nosiła czarne przylegające spodnie, sięgające jej do kolan. Na nogach miała typowe buty shinobi, a opaska ninja ze znakiem Wodospadu służyła jej jako pasek. Była dość młoda, na co wskazywała jej wciąż niedojrzała budowa ciała i brak jakichkolwiek krzywych ciała.
– Shibuki! – zawołała i zaczęła wymachiwać w jego stronę.
– Fū?! – zdziwił się młody tokubetsu jōnin.
Dziewczyna zaczęła biec w ich stronę, aż w końcu podskoczyła zadziwiająco wysoko, chyba po to by z impetem rzucić się na przyjaciela. Znajdowała się wysoko w powietrzu, gdy nagle w wodzie przepłyną wielki cień, a po chwili z błękitnej tafli wyskoczył ogromny wodny węgorz. Jego łeb był wystarczająco duży by zjeść za jednym chapnięciem dorosłego mężczyznę, a długi był na 12 metrów. Jego łuski były krwisto czerwone, a ślepia miały przerażający złoty kolor i lśniły złowrogo. Na grzbiecie znajdowała się przezroczysta złotawa płetwa. Węgorz spoglądał żarłocznie na zielonowłosą i rozdziawił paszczę by połknąć ją a potem zanurkować ponownie w głębinę. Dziewczyna uniosła dłonie i złożyła szybko kilka pieczęci i krzyknęła:
– Futon: Daitoppa! – a po chwili fala powietrza uderzyła w węgorza, który pod jej wpływem został odrzucony z powrotem do wody. Niestety w tym samym czasie zielonowłosa również zaczęła spadać do wody, a po chwili uderzyła w błękitną taflę.
O nie! Pomyślał Naruto. Przecież te ryby zjedzą ją tam żywcem!
Jednak ku zdumieniu szóstki Konoszan, dziewczyna wyskoczyła z wody, a może raczej wyleciała. Z jej lędźwi wyrastała para zielono-pomarańczowych skrzydeł.
– Gyah! – zapiszczała – To było straszne!
– Fū! – zawołał ich przewodnik i rzucił w stronę dziewczyny kamieniem – Co ty robisz kretynko! Wiesz jak się to mogło skończyć! – krzyczał nadal na dziewczynę i zaraz do niej podbiegł.
Naruto spojrzał ze zdziwieniem na Strażnika Bram. Jak to możliwe, że mógł chodzić po Mufūgaii? Najwyraźniej Jedynie Hogosha no Mon mogli to robić. Pozostawało jedynie pytanie jak zielonowłosa dziewczyna nie utonęła. Przejrzał się jej i próbował coś z niej wyczuć, ale otaczająca go chakra w wodzie uniemożliwiała mu wykrycie w dziewczynie czegokolwiek. Musiał przyznać, że Bezwietrzne peryferie były niesamowite, skoro potrafiły zaćmić jego zmysł sensora do stopnia, że ledwie wyczuwał ich chakry. Po chwili Shibuki i owa Fū znaleźli się razem na moście. Jōnin był widocznie wściekły na dziewczynę i jej głupotę.
– Jak mogłaś zrobić coś tak głupiego, Fū! Coś ci się mogło stać, skończyć strasznie z tobą jako głównym daniem na obiedzie Akekōtei! – krzyczał na nią jōnin Taki.
– Moū... Shibuki, przecież nic się nie stało, prawda? Nie musisz tak krzyczeń.
Chłopak zaczął prowadzić dziewczynę w stronę lądu, a Konoszanie podążyli za nimi.
Dziewczyna wydawała się ich zobaczyć dopiero, gdy stanęli na lądzie.
– Oooo! A to kto? Konoszanie? Co tu robicie? Po co tu jesteście? Znacie jakieś fajne jutsu? Panie ponuraku, mogę zobaczyć pana miecz? Szybko to to tnie? – zaczęła im zadawać pytania z prędkością światła, wzlatując do góry, gdy jej skrzydła zaczęły trzepotać.
W końcu Sakura nie wytrzymała.
– Jak to jest, że ty latasz! – no bo wiecie, chodzenie po wodzie jest imponujące, ale latanie? Są rzeczy, o których nawet w świecie ninja się nie słyszy.
Dziewczyna natychmiast opadła, a skrzydła schowały się za jej plecami. Spojrzała w bok i powiedziała.
– Latam? Jakie latam? Ja nic nie wiem. To nie tak, że mam skrzydła.
Okropny kłamca. Pomyślała reszta z mentalnym facepalmem.
W tym samym czasie Shibuki myślał o tym, że powinien wyrywać sobie włosy z głowy. Fū była zdecydowanie zbyt nie ostrożna i roztrzepana! Jak ona w ogóle zdała Akademię!
Widząc ich miny pisnęła cicho, po czym wzleciała w przestworza za pomocą jednego ruchu skrzydeł by zniknąć, gdzieś w chmurach.
Shibuki zaczął ich prowadzić dalej mamrocząc coś pod nosem o nieroztropnych geninach oraz o tym, że Saikō Ryōsha, lider wioski powinien coś z nią zrobić.
Dotarli następnie do podwodnego tunelu, gdzie Shibuki nałożył na nich jutsu znane jako Kihokū no haifu (płuca powietrznej bańki), sekretne jutsu Taki, które pozwalało pływać pod wodą przez kilka godzin bez nabierania oddechu. Tworzyło ono bańkę skompresowanego powietrza wokół ust, którym można było oddychać dzięki chakrze użytkownika. Wedle słów Zabuzy, działał ono podobnie do Era no nin (jutsu ludzkich skrzel), jutsu stworzonego w Kiri które zmieniało część płuc w skrzela i pozwalało oddychać pod wodą, jednak było dość ograniczone, gdyż w przypadku zatrucia wody można było szybko umrzeć, aczkolwiek Momochi podejrzewał, iż sekretne jutsu Taki również ma swoje braki.
Wpłynęli do podwodnych jaskiń. Był to prawdziwy labirynt korytarzy. Ciężko było określić, gdzie płynęli. Co jakiś czas spod wody widzieli jaskinie z bańkami powietrza, gdzie o dziwo znajdowały się wioski lub miasta. Tuż nad domami u sufitu jaskiń znajdowało się źródło światła, którego nie potrafili zidentyfikować przez wodę nad nimi.
Niesamowite! Pomyślał Naruto. Z czego mogli żyć ludzie mieszkający pod ziemią i skąd brało się światło, które dawało im życie. Postanowił, że się dowie, gdy tylko znajdą się w Taki.
Po pięciu dobrych godzinach zatrzymali się w jednej z nich. Mieli zrobić sobie około pół godzinną przerwę na jedzenie, by ruszyć o 14 w dalszą drogę do Taki-gakure. Byli gdzieś w połowie drogi, dzięki chakropływowi*, stylu pływania wykorzystującemu chakrę i mogli nawet kilka razy zwiększyć swoją prędkość pod wodą. W ten sposób przepłynęli już około 100 km.
Wypłynęli nad taflę i wreszcie mogli przyjrzeć się osławionym jaskinią Taki.
– Suge! – wyszeptał Naruto.
Jaskinia była ogromna, wysoka na około 10 metrów, a szeroka na 50. U sufitu znajdował się jarzący się jasnym zielonkawym światłem kryształ. Jakieś dwa metry od piaszczystego brzegu znajdowała się kilka domów, które razem wyglądały jak farma. Zaraz obok nich znajdował się mały zbiornik wodny.
– Wysuszcie się i pójdziemy coś zjeść – powiedział Shibuki. Położył sobie na piersi dłoń z rozstawionymi palcami, by po chwili złożyć palce razem i odsunąć płynnym ruchem dłoń od siebie. Krople wody na jego ciele oraz w jego ubraniu natychmiast podążyły za jego ręką, by po chwili stworzyć bańkę nad jego ręką, a gdy jōnin przestał wydzielać chakrę, bańka pękła i stworzyła małą kałużę na ziemi.
Najpewniej była to kolejna ze sztuczek Taki, takie niby jutsu niby zwykłe wykorzystanie chakry, a sprytne i przydatne w codziennym życiu ninja. Kakashi wykonał także jedną z nich, tyle, że wykorzystał chakrę Katon, a Haku i Zabuza Suiton.
Naruto natomiast wyciągnął trzy małe kwadratowe karteczki wypełnione tuszem. Na środku znajdowało się czarny okrąg z cienką obwódką, a w każdym z rogów umieszczono po jednym błękitnym kamyczku o wielkości zaledwie 1 milimetra kwadratowego, które otaczały czarne smugi tuszu wykreślonego w figlarne wzory eleganckim pismem. Uzumaki podał po jednej kartce dla pozostałej dwójki geninów z Team 7. Trójka przyłożyła skrawek papieru do ciała i aktywowała pieczęcie, a po chwili koda wsiąkła w papier, a malutkie kamyczki wyblakły.
– Niezła rzecz, Uzumaki – przyznał Zabuza.
– Ach, dzięki – odparł chłopak – To moja nowa pieczęć. Zrobiłem ją właśnie na takie sytuacje. Dzięki kamieniom Suitonowym* polaryzuje cząsteczki wody i wchłania je do środka pieczęci.
– Nie słyszałem by Suiton no Ishi to potrafiły – odezwał się Haku.
– Cóż, robiłem na nich kilka testów. Jakiś rok temu kupiłem w Konoszańskiej dzielnicy rzemiosła shinobi około 700 cm3 Suiton no Ishi i trochę się pobawiłem – przyznał. Powiedziawszy to razem z Sakurą i Sasuke skierowali się w stronę małego baru.
Trójka ich towarzyszy wyglądała jakby chciała jeszcze coś powiedzieć, ale nie wiedzieli co... Taa, to nie tak, że dało się to zawrzeć inaczej niż słowem: Naruto.
Shibuki spojrzał ukradkiem na czerwonowłosego genina Konohy. Wydawał się od samego początku inny niż jego rówieśnicy i nie mówił tu właściwie, o pozostałym dzieciakom. Miał raczej na myśli wielu nastolatków z Taki czy też tych co podróżowali przez Ukryty Wodospad. Wydawali się oni być zwyczajni i w pewnym sensie słabi. Miało się wrażenie, że nie mogli oni niczego dokonać i dopiero po długim czasie dane im to było, ale dopiero, gdy wypocą łzy i krew.
On natomiast wydawał się roztaczać wokół siebie aurę wielkości, ale nie wyższości, tylko prostej potęgi, która tylko czekała by wyrwać się do lotu niczym orzeł, a jednocześnie była skromna niczym bury wróbelek. Chłopak przed nim był kwintesencją właśnie tego wszystkiego. Tworzył wokół siebie tą potężną magię, przed którą nikt nie mógł się uchronić, a ten kto się jej poddał nie mógł już się wyrwać spod jej wpływu.
Shibuki uśmiechnął się do siebie. Znał już jedną taką osobę i w sumie nie miał nic przeciwko poznaniu kolejnej. Podążył za trójką, jedynie machając pozostałym by podążyli za nimi. Wszedł do środka baru, gdzie zaraz w progu przywitała go pulchna kobieta o czarnych włosach upiętych w wysoki kok.
– Ach... Shibuki-sama, nareszcie jesteś – przywitała się i ukłoniła przed młodym shinobi.
Ten uśmiechnął się tylko ciepło.
– Akane-san, prosiłem panią by mnie pani tak nie nazywała – zaśmiał się.
– Nonsens, Shibuki-sama, powinien pan się przyzwyczajać, bo niedługo wszyscy mogą tak pana nazywać – zaśmiała się kobieta, po czym skierowała wzrok na trójkę geninów – Ach, czyli znów pan pilnował rubieży. Wchodźcie, dzieciaki.
Później przywitała też wchodzących Kakashiego, Zabuzę i Haku.
Bar był mały, ale schludny i przytulny. Było tu około pięciu stolików sześcioosobowych, lada oraz wejście do kuchni i części mieszkalnej. Ściany były pomalowane na jasno, a całość oświetlały lampy, tyle, że zamiast żarówek posiadały w środku dziwne świecące kamienie. Tworzyło to raczej przyjemny obraz oraz egzotyczną atmosferę.
Cała grupa sięgnęła po menu i każdy zamówił coś co wpadło mu w oko. Naruto amen z mięsem z potworów rzecznych oraz owocami wodnymi, Sakura sałatkę z jadalnych korzeni jaskiniowych, specjału Taki no Kuni, Sasuke wybrał takoyami z ośmiornicą słodkowodną, Kakashi wziął ryż z curry, który był ponoć najlepszym daniem w barze, Zabuza wybrał rekina słodkowodnego w sosie, robionym ponoć z owadów zamieszkujących wiszące lasy Taki. Haku natomiast zamówił typowe tu sashimi. Shibuki nic nie zamawiał, ale kobieta sama mu coś przyniosła. Najwyraźniej był tu stałym gościem.
Naruto wyglądał za okno baru przyglądając się wszystkiemu. Rośliny, które tu rosły były mu kompletnie nowe. Zastanawiał się, czy mógłby mieć takie w swoim ogrodzie i jak to możliwe, że rosły w jaskiniach przy tym dziwnym świetle. W zbiorniku wody obok drugiego domu znajdowała się malutka plantacja jakiś dziwnych wodorostów.
Gdy podano im jedzenie do domu wbiegła dwójka dzieci: chłopiec o krótkich, czarnych włosach i dziewczynka o brązowych kosmykach spiętych w krótkie kiteczki z tyłu głosy. Dół ubrań dzieci był wilgotny, więc zapewne bawiły się w okolicy wody. W rękach, każde z nich trzymało skórzany worek z zawartością.
– Tadaima, Okaa-san! – zawołali wspólnie po czym spojrzeli na przybyszów. – A! Shibuki-sama!
Dzieci wydawały się być prze szczęśliwe, widząc jōnina Taki.
– Shizuku, Himatsu – przywitał je z uśmiechem – Co tym razem wyłowiliście.
– Zdobyliśmy 30 pereł, kilogram fioletowych korzeni jaskiniowych, 200 gramów jadalnych kwiatozwierzy, 10 gramów ukwiałów, kilka pojedynczych trujących ryb, 94 bursztyny w tym 8 wielkości pojedynczego ryō oraz dwa kamienie półszlachetne. Jak myślisz ile na tym zarobimy?
– Myślę, że koło 10 tysięcy ryō (około 3200 złoty, dla ułatwienia nam wszystkim marki załoymy, że jedno ryō to 32 grosze), jeśli nie więcej. Sprzedam je dla was w Kakurezato* i zobaczymy, okey? – spytał, a dwójka dzieci pokiwała głowami. Dzieciaki pozostawiły worki u stóp jōnina i pobiegły do kuchni pomóc matce, która właśnie je zawołała.
– Lubią cie – stwierdził Uzumaki, gdy dopił ostatni łyk ramen – Hirunochō-san (pani gospodyni), dokładkę proszę – zawołał i uśmiechnął się szeroko, po czym spojrzał ponownie na Takińczyka – Tak właściwie, jak działa to światło w jaskiniach i dlaczego ci ludzie tu mieszkają? – spytał, a oczy zaświeciły mu się jak złoto, gdy zobaczył przed sobą kolejną miskę. Podziękował gospodyni, która tylko poprosiła go by mówił jej po imieniu, a nie Hirunochō.
– Dlaczego pytasz? – spytał podejrzliwie. Nie udzielanie informacji zagranicznym ninja było 37 zasadą kodeksu ninja. Czy ten chłopak miał go za idiotę, czy był po prostu naiwny.
– Lubię wiedzieć rzeczy – odparł prosto – Świat jest niesamowity, a im lepiej go znam tym bardziej go kocham. Wasz kraj jest wspaniały, kompletnie inny niż mój, ale w Konoszańskiej bibliotece nie mamy na jego temat wiele zwojów – przyznał i uśmiechnął się, po czym sięgnął po pałeczki i zanurzył je w nowej zupie. Wyciągnął z środka masę klusek i wpakował prosto do ust wydając przy okazji długie rozmarzone „mmmmm”.
Shibuki zamrugał. Tak jak podejrzewał, chłopak był jak ona. No, może nie do końca. Z pewnością był bardziej inteligentny i bardziej ostrożny... chociaż, kto wie. Uśmiechnął się, kiwnął głową, jakby sobie coś przypomniał i zaczął mówić:
– Wedle naszych legend ludowych, te kanały zostały wyrzeźbione na dwa różna sposoby. Jedna mówi, że przez wielkiego Ōhoyamatsumi, starszego brata samej królowej Ametarasu, ojca wielkiej Konohanasakuya-hime, patronki półwyspu wulkanów. On sam był morza, gór i wojny. Pewnego dnia postanowił zagrać w grę z naszym ukochanym Zensen, który, wedle naszych wierzeń jest uosobieniem boga wody Suijina. Zagrali w Go, jednak znacznie większe niż te nasze. Ōhoyamatsumi przegrał nie mogąc się równać z geniuszem Zensena, wściekły rzucił wszystkie pionki z planszy na ziemię śmiertelników, a każdy z tysiąca klocków upadając na ziemię tworzył jedną z tysiąca wysp naszego kraju. Ale to mu nie wystarczało. Uderzył pięścią w planszę tak mocno, że w naszym świecie stworzył wielkie trzęsienia, które wypiętrzyło część naszego świata tworząc wodospady, lecz nadal nie czuł, że to wystarczy i przemienił się w swoją smoczą postać po czym zaczął niszczyć ziemię Zensena. Widząc to, pan wielkiej rzeki poprosił o audiencję u cesarzowej Ametarasu. Władczyni słońca wysłuchała go, a słysząc cóż jej brat wyczynia postanowiła interweniować. Ōhoyamatsumi oczywiście się jej podporządkował, w końcu doskonale wiedział co stało się z Tsukuyomi i nie chciał się narażać siostrze. Ale nasze tunele pozostały.
– Druga legenda mówi, że Drzewo Życia miało tu kiedyś swoje korzenie. Pewnego dnia, lata temu, gdy na tych terenach nie było ninja, a jedynie ludzie zrodzeni na Jakusoku no chi, drzewo zaatakowała choroba, którą nazwano klątwą siedmioogoniastego. Ten kto to zrobił pragnął osłabić drzewo by potem je ściąć i posiąćś jego życiodajną moc. Mokusei było jednak silne i przetrwało ten atak, jedynie część drzewa obumarła, a korzenie spróchmiały i zniknęły zostawjając jedynie pustą przestrzeń. Jednak w legendzie nigdy nie zostaje wyjawione imię tego, który zatruł drzewo. Mówi się, że zniknął by dalej szukać nieśmiertelności.
Zakończył w ten sposób opowieść Shibuki.
Uzumaki przyglądał się mu przez cały czas ze świecącymi oczami. Widać, że lubił takie rzeczy.
– W rzeczywistości podejrzewamy, że tunele mogły stworzyć jedne z potworów rzecznych jakie mamy. Jest jeden gatunek, który żyje w takich tunelach na terenie Mufūaii. Zwiemy je pierwszymi dziećmi Suijina: Hassuijin. To jedna z najlepszych ochron naszych granic. Mogą osiągnąć nawet ponad 100 metrów długości i około 5 metrów średnicy.
– Suge! Są aż tak długie? Przecież to olbrzymy! – zawołała zszokowana Haruno, która również przysłuchiwała się opowieściom Shibukiego.
– Owszem – odparł Takińczyk – Ostatnia wyprawa drużyny naszych najlepszych naukowców wykazała, że największy obecnie osobnik ma 98 metrów i 4,9 metra średnicy. Jednak znaleźli też szkielet innego osobnika, który miał wymiary 103 na 5,1 metra. Jak na razie to największy jaki znaleziono.
– Niesamowite – stwierdził Uzumaki. Nagle jego oczy zamrugały, jakby coś zrozumiał. Wręcz można było zobaczyć żarówkę palącą się nad jego głową – To dzięki temu zdobyliście niepodległość po zakończeniu wojny między Kaminari i Tsuchi w 107 roku ery Sengoku, prawda? Wykorzystaliście te tunele do walki z tymi nacjami, a że były to narody niezbyt wykształcone w fykologii czy też ichtiologii, pokonaliście ich prosto wykorzystując ukształtowanie terenu. To niesamowite!
Shibuki spojrzał zdziwiony na chłopaka, a po chwili w jego oczach zabłysł gniew. Czy ten chłopak próbował rozgryźć ich taktykę wojenną?
Kakashi i Zabuza spojrzeli na Naruto z paniką, ale chłopak się nakręcił, więc nie ma zmiłuj. Mieli tylko nadzieję, że Takińczyk nie odbierze tego w zły sposób. Nie to, że bali się tokubetsu jōnina, ale jak już zdążyli zauważyć, bez niego nie wydostaną się na zewnątrz. Nawet jeśli było wyjście z tej jaskini, gospodyni i jej dzieci na pewno by im nic nie powiedzieli, a przynajmniej tak zdało się wydawać.
– Co niby sugerujesz, chłopcze? – spytał grobowym głosem Takińczyk.
– Noooo, nie wiem, kiedy stworzyliście bezwietrzne rubieże, lub czy też były naturalne, ale to proste wykorzystanie podstawowych zjawisk chakrowych. Z tego co zrozumiałem, wykorzystaliście istniejące naturalnie na tych terenach legowisk i cmentarzysk wodnych, gdzie masowo gromadzi się naturalna energia. Jest to system ochrony, które stosują zwierzęta by ochronić się przed drapieżnikami. Tworzą na swoich terytoriach warstwę energii. Gdy przekroczy się ją, zwierze natychmiast o tym wie i atakuje. Musieliście za pomocą własnej chakry poszerzyć ten zakres w ten sposób by poszczególne gatunki nie atakowały się, a granica pola znajdowała się trochę powyżej powierzchni wody. W ten sposób przekroczenie jej było by niemożliwe. Mosty natomiast muszą być rozrzedzeniem tej energii do maksimum by na tych obszarach zwierzęta nie widziały zagrożenia... Jedyne czego nie rozumiem to jak Hogosha no Mon mogą poruszać się po tych obszarach bez narażania swojego życia. Gdy poszedłeś uratować tą dziewczynę, nic cię nie zaatakowało.
Zapadła dziwna cisza. Shibuki spojrzał na dwójkę jōninów Konohy.
– On tak sam z siebie? – spytał, a Zabuza i Kakashi mentalnie odetchnęli z ulgą i pokiwali głowami. Ten chłopak potrafił być równie fascynujący co na maksa wkurzający. Ciężko było powiedzieć, że miał więcej szczęścia, niż rozumu, bo tego drugiego posiadał zdecydowanie w za dużych ilościach, a brakowało mu raczej instynktu samozachowawczego...
Uzumaki wydawał się na to nie zważać.
– A to światło? Jak to działa. Rozumiem, że to jakieś kryształy z naturalnej energii. Może wykorzystuje rezonans fal energii i jest oscylatorem harmoniczności, które z kolei przechwytują fotony z powietrza... – Naruto się nakręcił więc nie ma zmiłuj.
– Czy on nas czasem nie obraża? – spytał cicho Haku, Sakury i Sasuke, a ci tylko wzruszyli ramionami. Przyjaciele geniusze potrafią się czasami dać we znaki.
Shibuki zrobił dziwną minę, jakby zbyt długo starał się słuchać Uzumakiego ze zrozumieniem i teraz jego biedny mózg cierpiał. W końcu otrząsnął się dając sobie z liścia w twarz, która raczej wyrażała teraz: o-matulu-system-error.
– ...następnie natomiast musiało by...
– Wiesz, z tego co wiem – przerwał Uzumakiemu Takińczyk – to, to światło u sufitu... Hassuijiny tworzyły w przeszłości takie jaskinie jako swoje jeża. Jedni z naszych głównych geologów, uważają, że te kryształy istniały już wcześniej i służyły im jako coś w rodzaju światła. Hassuijiny to gady posiadające skrzela (wiem, że takie nie istnieją, edytuję biologię – dop. aut.) i podobnie jak one potrzebują ciepła. Inni twierdzą, że stworzyły je one dzięki swojej energii, ale, jeśli to prawda, to nie wiemy dlaczego. Co nie zmienia faktu, że gleba w tych jaskiniach jest wyjątkowo urodzajna i to najlepsze miejsce na hodowanie korzeni jaskiniowych. W przeciwieństwie do wielkich nacji nie posiadamy wiele miejsc, gdzie moglibyśmy uprawiać zboża, tak więc dary Zensen to nasze główne pożywienie. Nauczyliśmy się żyć zgodnie z rytmem natury – stwierdził i upił łyk swojej herbaty. Spojrzał przy okazji na zegar wiszący na ścianie. – Chyba musimy się już zbierać – zauważył. Wziął do ręki oba worki pozostawione przez dzieci oraz swój plecak.
Konoszanie skończyli już jeść. Jedynie Naruto dopijał swoje ramen. Wszyscy pożegnali się z gospodynią i udali się by znów zanurkować w głębiny. Uzumaki jeszcze tylko przez chwilę spojrzał na jaskinie i kryształ u jej sufitu, po czym również sam zniknął pod wodą. Płynęli trochę ponad 4 godziny, gdy wreszcie wynurzyli się na powierzchnię. Znów znajdowali się w jaskini, tyle, że ta była oświetlona pochodniami. Szeroka i wysoka na dwa metry, a ciągnęła się dość daleko. Szybko, jak poprzednio osuszyli się i ruszyli przed siebie. Maszerowali tak przez kilka dobrych minut, gdy wreszcie zobaczyli światło dnia... albo raczej popołudnia.
Wychodząc ujrzeli wielkie drzewo o średnicy kilku set metrów, wysokie na jakieś pół kilometra, jeśli nie więcej, o potężnej koronie, która mieniłą się kolorami na tle zachodzącego słońca. W pniu drzewa życia znajdowało się milion okien, oplatały je tysiące schodów... ba! Nawet niektóre hubowate grzyby robiły tu za mieszkania. Samo drzewo otaczało ogromne jezioro, które mieniło się ciemnym błękitem, a w niektórych miejscach wręcz granatem. Głębiny powoli zmieniały się w najczystszą czerń, która wydawała się odbijać nocne niebo.
Oni stali na klifie i podziwiali to wszystko z góry, gdzie Drzewo Życia wydawało się być małe, a jednocześnie tak ogromne i potężne. Nie umieli tego opisać słowami.
– Coś przepięknego – szepnęła Sakura.
– Wspaniałe – przyznał Haku.
– Imponujące – dorzucił się Sasuke.
Kakashi i Zabuza spoglądali na to z szacunkiem, bo mimo wszystko była to wioska ninja, taka sama jak inne i z pewnością świetle strzeżona.
Oczy Shibukiego wyrażały czystą miłość. To był jego dom, który jako ninja obiecał chronić.
Dopiero po chwili cała grupa zauważyła, że jest dziwnie cicho. Spojrzeli wszyscy na Naruto, którego twarz nie wyrażała nic. Była kompletnie wyprana z emocji, a puste spojrzenie utkwione w wielkim drzewie.
– Sempai? – spytała troskliwie Haruno i chciała dotknąć przyjaciela, ale on jakby nagle otrzeźwiał, a jego twarz rozpromieniła się.
– Nie miałem pojęcia, że świat może rodzić tak piękne rzeczy – wyszeptał – Nawet w najgłębszych snach... Moje wyobrażenie Mokusei nie może się równać z tym co teraz widzę...
Shibuki uśmiechnął się. Chyba się nie mylił i czerwonowłosy Konoszanin o ramenowym imieniu Naruto rzeczywiście był taki jak ona.
Machnął na nich ręką, a oni podążyli za nim. Schodzili krętą drogą po klifach wśród wodospadów, aż w końcu dostali się do jeziora, które rozciągało się u stóp drzewa. Na obrzeżach zbiornika wodnego znajdowało się kilka pojedynczych domów oraz małe pola uprawne. Jak mówił Shibuki, nie mieli tu ich wielu. By wejść do Taki-gakure no Sato trzeba było wejść przez most, gdyż podobnie jak na obrzeżach kraju, woda w jeziorze była obłożona tym dziwnym polem siłowym, które sprawiało, że nie można było się przedostać na drugą stronę. Mizūmi no Kaijū (Jezioro potworów), tak właśnie zwano to miejsce, przez żyjące w głębinach monstra odwiecznie chroniące Wioskę Wodospadów. Most był biały, szeroki na dobre cztery metry z prostą balustradą. Był prosty, ale w pewien sposób elegancki. Kończył się w miejscu, gdzie zaczynało się drzewo. W potężnym pniu znajdował się wielki otwór. Po bokach drzewa było więcej takich otworów, które najwyraźniej służyły mieszkańcom jako wywietrzniki.
Spoglądając w prawo, dojrzeli jak grupa młodych ninja, w wieku około 18 lat zmierza w stronę tafli. Wszyscy z nich nosili beżowe uniformy z jakimś napisem na plecach, jednak z ich perspektywy nie mogli powiedzieć jakim, oraz opaski ninja z symbolem wioski ukrytego wodospadu. Mieli ze sobą jakieś małe drewniane skrzynki z nieznaną zawartością. Cała ich grupa usiadła nad wodą. Chwilę dyskutowali po czym wyjęli z owego kuferka podłużne, szklane naczynia i zaczęli coś majstrować przy wodzie. Najprawdopodobniej byli z dywizji naukowej i zajmowali się badaniami i ochroną naturalnej bariery chroniącą Taki-gakure, a przynajmniej tak wywnioskował Uzumaki.
Cała grupa ninja z Konohy prowadzona przez Shibukiego skierowała się do środka drzewa przez największy otwór. Wydawał się on być głównym wejściem. Był w najwyższym punkcie wysoki nawet na 30 metrów, a u samego spodu, szeroki nawet na 12.
Uzumaki zmarszczył brwi. Jego zmysł sensora zaczął do niego szeptać odkąd tylko wyszli z tuneli, ale teraz wręcz krzyczał. Spoglądał wokół siebie, aż w końcu jego wzrok padł na to czego szukał.
Jinchūriki...
Byli już prawie u wejścia, gdy usłyszeli długi, przeciągły gwizd. Ich przewodnik spojrzał w górę, a oni podążyli za jego wzrokiem. Jedynie oczy Naruto od kilku minut zerkały w tamtą stronę. Na jednej z wypustek w drzewie, gdzieś na wysokości 20 metrów, siedziała ta sama zielonowłosa Takinka. Po chwili zeskoczyła z wysokości i wylondowała na ziemi z gracją motyla. Nie było żadnego uderzenia. Dziewczyna wydawała się być lekka jak piórko.
– Shibuki! – zawołała machając do niego – Już jesteś! Ale ci to długo zajęło! Następnym razem się pośpiesz! – trajkotała trzynastolatka.
– Fū, prosiłem ci byś nie przeszkadzała mi w trakcie pracy i nie wybierała się na rubieże! To niebezpieczne miejsce, nawet dla nas – pouczył ją starszy chłopak. Dziewczyna skrzywiła się i razem z nimi skierowała się w stronę miasta.
Wchodząc do środka ujrzeli wielką ogromną salę, która do złudzenia przypominała rynek. Patrząc w górę nie można było dojrzeć sufitu, a jedynie białawe światło. Na ścianach znajdowały się schody wchodzące na różne kondygnacje, które ciągnęły się daleko w górę.
Czwórka geninów Konohy rozglądała się dookoła zachwycona. Ich senseiowie wydawali się być równie oczarowani miejscem, ale nie okazywali tego aż tak bardzo. W końcu, jako jōnini, którzy poznali już wiele krajów, widzieli nie jedno.
Podążając za Takińczykami wybrali siódme schody z prawej strony od wejścia. Na balustradzie wyrzeźbione były symbole wioski: wody potężnych wodospadów, fale Zensen’a czy też potwory rzeczne. Na ścianach natomiast wisiały zwoje z sentencjami shinobi i kodeksem ninja, którym każdy reprezentant ich fachu musiał się kierować po skończeniu Akademii. Wchodzili długo, a schody wydawały się nie mieć końca, ale finalnie ujrzeli finał ich zmagań.
Była to jedna z wielu kondygnacji, nie za wysoko, nie za nisko. Tam, gdzie zaczynały się pierwsze wielkie gałęzie drzewa. Nad wejściem znajdowała się tablica z symbolem shinobi oraz sentencja: Wodospad może być siłą równie niszczącą, co siłą harmonii, która zmyje z ciebie wszystkie troski.
Dalej rozciągał się długi korytarz z mnóstwem drzwi. Najprawdopodobniej to tu właśnie zaczynał się prawdziwy ukryty wodospad. Podłoga była zrobiona ze szkła, które pozwalało zobaczyć przepływającą pod stopami wodę życia, która nawadniała drzewo od środka.
Shibuki i owa Fū szli pierwsi. Nie zatrzymywali się, zmierzając prosto przed siebie. W końcu cała grupa znalazła się przed... drzwiami? Wejście było dosłownie wodospadem. Takińczycy przyłożyli dłonie do wody, a po chwili fala rozstąpiła się ukazując przejście do prywatnych komnat Saikō Ryōsha. Najwyżsi liderowie byli przywódcami wiosek ninja. Jedynie pięć wielkich nacji zwała swoich Saikō Ryōsha jako Kage.
Obecnym liderem Taki był mężczyzna w wieku średnim, jednak z pewnością był jeszcze w pełni sił. Imieniem jego było Hisen. Z oczu patrzyło mu dobrze, a aura była spokojna, zbalansowana, wręcz w idealnej harmonii, a jednocześnie miała w sobie siłę. Można było wręcz scharakteryzować postać lidera Wodospadu w dwóch słowach: przyczajony tygrys.
– Konichi-wa, Hisen-sama – przywitał się Shibuki i wykonał pełny, głęboki ukłon. W tym samym czasie Fū uśmiechnęła się, pomachała ręką w powietrzu.
– Yo, Oyaji! (Cześć, staruszku) – zawołała śpiewnie dziewczyna.
Konoszanie spojrzeli na dziewczynę zdziwieni... A przynajmniej 5 z nich, bo Naruto wydawał się nie przejmować takim zachowaniem wobec władz wioski. Zabuza i Kakashi wymienili spojrzenia. Chyba w każdej wiosce żył ktoś taki.
Mężczyzna uśmiechnął się do dziewczyny po czym skierował swój wzrok na Shibukiego. Pokręcił przez chwilę głową, po czym powiedział:
– Shibuki, przecież prosiłem cię byś mówił mi tato.
Konoszanie spojrzeli na chłopaka zaskoczeni. Jego rodowód tłumaczył jedynie sytuacje w karczmie, jednak to nadal było zaskakujące, że mieli szansę podróżować z synem wodza wioski.
– Wybacz Otō-sama, ale to dyshonor! – powiedział chłopak, a następnie wskazał na ich gości – Otō-sama, oto Konoszanie, którzy zmierzają do Kraju Ziemi.
Cała grupa wyjęła z połów ubrań dowody identyfikacyjne z pieczęciom Hokage. Wszystkie były ładnie zalaminowane by się nie zniszczyć. Dodatkowo Kakashi wyciągnął zwój z pozwoleniem na przekraczanie granic oraz prywatnym listem Hokage do Lidera Taki.
Po około kwadransie zostali odprawieni i wysłani do kwater dla nich wyznaczonych. Wychodząc minęli mężczyznę w stroju jōnina Taki i szpiczastych, czarnych, pół-długich włosach. Za sobą usłyszeli wesoły głos Shibukiego, który zwrócił się do mężczyzny: Suien-sensei. Również Saikō Ryōsha wydawał się być zadowolony. Jedynie Fū umilkła, a po kilku sekundach wyszła zaraz za Konoszanami usprawiedliwiając się czymś co miało związek z hodowlą owadów.
Chwilę później dogoniła ich.
– Dzień dobry ponownie – przywitała się – Jestem Fū, Kōsai Fū, genin Taki.
Zabuza skrzywił się. Nie lubił nadmiernej uwagi, ale czuł, że w pobliżu drużyny siódmej, a w szczególności pewnego czerwonowłosego genina nie będzie to możliwe.
Kakashi natomiast uśmiechnął się pod maską.
– Witaj Fū-chan. Jestem Hatake Kakashi, to moja drużyna – powiedział wskazując na swoich podopiecznych, a po chwili skierował dłoń w stronę ex-Kirińczyków – A to Zabuza i Haku, nasi towarzysze i przyjaciele.
Sakura ukłoniła się i uśmiechnęła do dziewczyny.
– Miło mi cię poznać Fū-san. Jestem Sakura, ten czarnowłosy co się nie bardzo uśmiecha to Sasuke-kun, a rudy co się ekscytuje wszystkim na około to Naruto-sempai.
– Sempai? – zdziwiła się dziewczyna – A byłam pewna, że jesteście w tym samym wieku.
– Bo jesteśmy – przytaknął Sasuke – Ale sempai to trochę inny rodzaj człowieka. On nie musi być od nas starszy by być naszym sempaiem.
W tym samym czasie Naruto przestał ekscytować się egzotyzmem Taki i spojrzał na dziewczynę.
– Fū-chan, czy mogła byś nas oprowadzić? Jesteś lokalna, więc pewnie znasz wiele wspaniałych miejsc.
– Naruto – syknął Kakashi – Nie powinieneś prosić ludzi o coś takiego. Już nie wspominając o to, że jutro z rana ruszamy!
– Ale Nii-san – jęknął chłopak – Druga taka szansa może się trafić za kilka lat.
– Un un! – przytaknęła dziewczyna, która była rozpromieniona, że ktoś chciał przebywać w jej towarzystwie – Ja z chęciom wam wszystko pokażę! Chodź, Naruto-kun, Minna-san! – złapała rudego i różowowłosą za rękę i pociągnęła w boczny korytarz.
Sasuke westchnął.
– Pójdę ich przypilnować – mruknął pod nosem. W końcu to on wyciągał ich ze wszystkich kłopotów. Jak wtedy, gdy wpadli całą grupą do gniazda pająków olbrzymów w lesie śmierci podczas ich „niewinnej” wycieczki. Pokręcił głową i ruszył za nimi.
Haku również do niego dołączył, chodź on myślał tylko o tym co może zobaczyć.
Po chwili cała piątka była  już razem i przemierzała korytarze w 5 dzielnicy ninja Taki-gakure. Mijali wtedy kampus, gdzie młodzi ninja często spotykali się by zjeść i porozmawiać. Z wejścia do jadalni wychodziło kilku geninów. Było ich sześciu. Sześciu chłopaków przeciętnego wzrostu trzynastolatków i dwie dziewczyny, jedna dość niska grubawa i druga: wysoka, ale chuda. Gdy tylko ich ujrzeli, zatrzymali się, a ich „lider” (czytaj: najwyższy chłopak idący na przedzie z pewnym siebie uśmieszkiem) podstawił Fū nogę. Dziewczyna, która aktualnie rozmawiała z Konoszanami, nawet nie spostrzegła grupy wrednych geninów i runęła jak kłoda na ziemię.
– Itai... – jęknęła gdy uderzyła o twarde deski.
– Oh, jaka szkoda – zaśmiał się chłopak, który podstawił jej nogę – Ciamajda znowu się przewróciła!
Pozostali zaśmiali się, jakby właśnie wykręcili naprawdę niezły numer. Dziewczyny zahihotały, chyba zauroczone chłopakiem.
– Dobrze powiedziane Minoru-kun! – zawołała jedna z nich.
– Nic ci nie jest, Fū-san? – spytała Sakura podając jej rękę. Obolała Takinka wstała ocierając posiniaczone miejsca. Naruto spojrzał gniewnie na geninów Wodospadu.
– Ej, o co wam chodzi, co?
– Konoszanie, co? – zdziwił się owy Minoru – Cóż nieważne skąd pochodzicie. Bardziej mnie zastanawia co robicie z taką... Jōrogumo* jak ona, co?
– Co proszę? – zdziwił się Naruto, któremu bardzo nie podobało się jak dzieciaki z Taki traktowały Fū.
– Ta mała, brzydka k*rwa to demon, nie powinniście się zadawać z takim... czymś – zaśmiała się grubsza dziewczyna, a po chwili dodała spoglądając na Sasuke – Szczególnie ty, ikemen-kun*
Sasuke skrzywił się. Już chciał coś powiedzieć, tak by wszyscy z nich zrozumieli, że może im skopać tyłki, jak się nie odczepią, ale nie zdążył. Fū poczuła jak gorzkie łzy spływają jej po policzkach.
– Oh, co to? Czyżby brzydki pajączek płakał – zaszydziła chuda dziewczyna. Zielonowłosa Takinka pociągnęła nosem i pobiegła gdzieś przed siebie.
Grupa geninów zaczęła się podle śmiać z dziewczyny, ale przestali, gdy poczuli coś za plecami. Spojrzeli za siebie, by ujrzeć demona z koszmarów. Czerwone włosy wydawały się być językami ognia piekielnego, zęby wyglądały jak najostrzejsze noże, a oczy gałkami potwora z najgłębszych głębin Zensen’a.
Cała szóstka zrobiła się biała jak ściana, a po chwili ich nie było.
Gdy Naruto się uspokoił Sasuke postanowił się odezwać.
– To co robimy? – spytał.
Naruto zamyślił się przez chwilę aż w końcu powiedział.
– Wy wracajcie do kwater, ja ją znajdę – oznajmił i nim zdążyli cokolwiek powiedzieć zniknął za najbliższym zakrętem.
Znalazł ją szybko. Siedziała na wysokich gałęziach drzew. Obok znajdowała się duża huba, w środku której znajdował się miniaturowy domek, który najpewniej należał do dziewczyny. Ostatnie promienie słońca lizały jeszcze gałęzie oświetlając drżące ciało dziewczyny.
Naruto przysiadł się obok i położył dłoń na jej ramieniu. Dziewczyna w pierwszej chwili spojrzała na niego zaskoczona, a po chwili rozpłakała się jeszcze bardziej i przytuliła się do rudego. On gładził ją delikatnie po głowie pozwalając się wypłakać. Gdy szloch ustał, myślał, że dziewczyna usnęła, ale po chwili Fū odetchnęła głęboko i spojrzała na niego z uśmiechem.
– Dziękuję, Naruto-kun.
On tylko się uśmiechnął.
– Ależ proszę, Fū-chan – spojrzał przed siebie by po raz kolejny by znów podziwiać ten wspaniały krajobraz. Podziwiali masywy górskie, z których spływały tysiące wodospadów Zensen’u. Daleko na horyzoncie rysowały się ośnieżone szczyty najwyższych gór okolicy, które dawały początek Krajowi Żelaza. Słońce zniknęło już, ale niebo nadal nosiło znamiona zachodu, barwiąc chmury tysiącami odcieni różu i fioletu.
– Piękne – powiedział cicho – Mieszkasz we wspaniałym miejscu, Fū-chan.
– Mówisz? – zamyśliła się, a po chwili powiedziała – Ale wiesz co? Znam coś jeszcze piękniejszego – zaśmiała się i pociągnęła go za sobą. Jej oczy śmieciły się jak małe żaróweczki... jak świetliki.
Przechodzili między gałęziami, aż wreszcie znaleźli się na jednej z największych. Znajdowało się tam mnówstwo owadzich domków. Małych i dużych.
– Gdzie jesteśmy? – spytał Uzumaki, a zielonowłosa uśmiechnęła się zagatkowo.
– Zaraz zobaczysz – zaśmiała się cicho. Podeszła do lampy i otworzyła. Z kieszeni w tunice wyjęła mały kryształ i przesłała do niego odrobinę chakry, a zaczął świecić białawym światłem. Włożyła kamień do środka lampy, a nagle wszystkie pozostałe latarenki zalśniły kolorowymi światłami.
Dziewczyna uśmiechnęła się do Uzumakiego szeroko, ale w jakiś sposób zagadkowo. Spojrzała pewnie na domki dla owadów i wydała z siebie dziwny niski odgłos.
Uzumaki nie mógł uwierzyć własnym oczom. Z domków dla owadów wyleciało tysiące owadów. Świetliki, pszczoły, żuki, motyle i wiele wiele innych.
– I co o tym myślisz? – spytała pewnie, jakby wiedziała, że mu się to spodoba.
– To... to jest...
– Brak słów, prawda? – zaśmiała się.
Nawet nie zauważyli jak długo siedzieli, mijały sekundy, minuty i godziny, aż w końcu czuli jak bierze ich senność. Kryształ już prawie blednął, a owady wracały do swoich domków. Jinchūriki Kyūbiego i Shichibiego siedzieli na jednej z gałęzi. Oparci o siebie, ich oczy kleiły się nie miłosiernie. Już prawie bóg snu Baku pozwolił im zasnąć, gdy nagle usłyszeli szelest. Naruto zbudził się od razu. Przebywanie na terenie obcej mu wioski wpłynęło poważnie na jego czujność. Fū wstała zaraz za nim. Mając głowę na jego ramieniu prawie nie upadła i jedynie jej wrodzona gracja pozwoliła jej by utrzymać się na gałęzi.
Szelesty stały się jeszcze głośniejsze. Oboje spojrzeli w stronę odgłosu. Kilka konarów dalej znajdowała się duża grupa ninja. Składała się z około 15 osób. Jednym z nich był mężczyzna, którego Naruto już widział. Minął go wychodząc z gabinetu lidera Taki. Jak mu tam było? Suien, tak? Obok niego stała piękna kobieta o brązowawych włosach.
– Hisame-sensei? – zdziwiła się siedząca obok niego Takinka – Co ona tu robi?
– Znasz ją? – spytał rudy nadal przyglądając się ninja.
– Tak, to moja jōnin sensei. Nie przyjemna babka – odparła mu również spoglądając na grupę, której nie powinno być w tym miejscu o tej godzinie. Jakiekolwiek spotkania odbywały się w specjalnych salach na terenie 3 dzielnicy ninja w centrum Taki-gakure.
– Ale dwóch pozostałych nie znam – szepnęła znów do niego. Jeden był wysokim, napakowanym mężczyzną o niebieskawych włosach, a drugi zamaskowany chuderlawy, ale w jego postawie widać było siłę.
– Nic dziwnego – odparł jej rudy – To ninja z Ame.
Po chwili do grupy dołączył również Minoru. Chłopak wydawał się być zestresowany. Ciągle przeskakiwał z nogi na nogę i rozglądał się to z jednego to na drugiego ninja Deszczu. Spojrzał na jedyną obecną kobietę.
– Hisame-sensei... czy to... czy my na pewno...
– Przymknij się Minoru – syknęła kobieta – Masz tylko pilnować by nikt niczego nie odkrył i ta głupia mała demonica została nam dostarczona związana. Jeśli ją zdobędziemy odpowiedni ludzie odpowiednio dużo nam dostarczą.
– Ale... ja...
– A może chcesz do niej dołączyć, co Minoru-kun – zaśmiał się Suien.
Chłopak umilkł i tylko kiwnął głową. Suien uśmiechnął się, jakby był pewny, że cokolwiek co planuje uda się w stu procentach.
– Rozpoczynamy operację Bohater – zarządził, a po chwili zniknęli w Shunshinie. Jedynie Minoru został sam i nie wyglądał dobrze.
Naruto spojrzał na Fū.
– Wiesz o co może im chodzić? – spytał ją.
– Bohater... – szepnęła dziewczyna – Oni chcą ukraść Wodę Bohaterów – szepnęła do niego.
– Co to takiego? – spytał chłopak, bo nigdy wcześniej o niej nie słyszał, a uwierzcie, on wiedział już wiele.
– To sekretna broń Taki. Jednak użycie jej kosztuje życie. Wypicie jej skutkuje nawet 10 krotnym zwiększeniem chakry.
– To... to potworna broń – szepnął już wiedząc czym może skutkować wypicie owej wody. Spojrzał na nadal przerażonego Minoru – Musimy z nim porozmawiać – zdecydował.
Fū zatrzymała się gwałtownie. Znieruchomiała ze strachu.
– Co?
– To co słyszałaś. Jeśli nie dowiemy się co dokładnie planują, to możemy im przeszkodzić.
– Nie mogę – pisnęła.
Naruto spojrzał na nią zawiedziony, a jednocześnie rozumiejąc ją na wylot.
– W takim razie leć do pana Hisena.
– Oyaji? – zdziwiła się.
– Tak, lider wioski musi się o tym dowiedzieć! Leć i użyj tych swoich przeklętych skrzydeł.
Dziewczyna spojrzała na niego, a po chwili z jej pleców wyrosła para przezroczystych kolorowych skrzydeł, a po chwili wyleciała z zarośli.
Minoru natychmiast spojrzał w stronę gałęzi, ale nikogo tam nie dojrzał.
– Kogo szukasz? – spytał głos tuż za nim.
Chłopak natychmiast spojrzał za siebie, ale ponownie nikogo nie zobaczył.
– Tu jestem – usłyszał po prawej stronie.
Na gałęzi drzewa siedział ten sam Konoszanin, którego spotkał kilka godzin temu.
– Co tu robisz ty Enenra*! – przeklął.
Naruto spojrzał na niego groźnie. To słowo było używane przez wojny i symbolizowało to co się stanie z Konohą jeśli Kraj Ognia kiedykolwiek przegra. Wola ognia wyparuje.
– Popiół? Grozisz mi? – syknął.
Minoru skoczył na niego z kunaiem, ale nagle z ciała Uzumakiego wytrysnęły łańcuchy, które przygwoździły chłopaka do ziemi.
Rudy stanął jedną nogą na jego klatce piersiowej.
– A teraz mów. Co kombinuje Suien.
Minoru sparaliżował strach, a po chwili wyjąkał.
– Ja nie... ja wcale... to nie był...
– Dobrze o tym wiem, ale to nie ważne. Lepiej mów, bo powinieneś wiedzieć co cię czeka jeśli nie powiesz.
Chwilę później dwóch chłopaków biegło w stronę sekretnej komnaty, gdzie znajdowała się Woda Bohaterów.
W tym samym czasie pewna zielonowłosa Takinka wleciała prosto do prywatnej sypialni lidera Ukrytego Wodospadu.
– Oya... To znaczy Hisen-sama – spojrzała na mężczyznę, który dopiero co wybudził się ze snu, jednak był już gotowy do walki. Był ninja z doświadczeniem. Do sali wpadł Shibuki z obnażoną kataną.
– Otō-sama! – krzyknął, ale gdy zobaczył dziewczynę obniżył gardę – Fū?
– Mamy kłopoty, Hisen-sama, Shibuki-sama.

*Kakashi dosłownie znaczy strach na wróble.
*Sweatdrop – nie mam pojęcia jak to przetłumaczyć na polski. To jak z facepalmem. Nie tłumaczę. Jest to używane wtedy, gdy na głowie postaci w mangach, animach, kreskówkach i im podobnych pojawia się taka kropla. Nie umiem nawet nazwać emocji jaką się wtedy odczuwa... to po prostu sweatdrop. Mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi L
*Suijin – bóstwo wody w folklorze japońskim.
* Tak tylko mówię, ale zanim Tobiś nie powiedział 5 kage o Jūbim, 10-ogoniasty był bardziej legendą. Wierzono, że M6Ś walczył z naszymi ulubionymi 9 Bijū, tak więc puki nie poznają prawdy, będę tak pisać, bo tak jest sensownie, okey. Naruto może i jest mądry, ale to nie znaczy, że wszystko może wydedukować.
*Chakropływ – styl pływania wykorzystujący chakrę. Nogami macha się jak do kraula, a ręce ułożone są wzdłuż ciała, by pomóc w nadaniu bardziej opływowego kształtu. O ile przeciętna szybkość pływu ninja wynosi 5 km/h (w przypadku ninja z wodnych naji: Kiri, Taki, Ame i Kawa nawet 7,5 km/h), tak chakropływ potrafi zwiększyć szybkość nawet do 20km/h. Ninja z wodnych nacji, jako świetni pływacy oraz najczęściej wykorzystujący tej styl shinobi potrafią nawet zwiększyć tą prędkość do 30 km/h. Jak coś to to wymyśliłam xD
*Kamienie Suitonowe – zostanie wytłumaczone później w opowiadaniu.
*Kakurezato – dos. Ukryta wioska.
*Jōrogumo – kobieta-pająk w mitologii japońskiej, a jako, że Siedmioogoniasty to owad, pomyślałam, że to pasuje. Oczywiście jest to używane obraźliwe.
*ikemen – czyli w slangu japońskim bardzo przystojny chłopak.
*Enenra – Duch zrobiony z dymu i popiołu.

51 komentarzy:

  1. Mój mózg... tak cholerna dokładność jest boska!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie nowy rozdział :D ajm soł hepi :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja: Jak zawsze genialnie! Przez ciebie zawszę czuję że mój blog jest o poziom niższy niż zakładałem...
    Naru: Ty i twoje niedowartościowanie... Chociaż przyznaję że Narya-san rzeczywiście piszę genialnie, chociaż...
    Fu: Od momentu w którym się pojawiłam było znacznie więcej błędów ortograficznych... Czy to jakaś aluzja!? (patrzy morderczym wzrokiem)
    Menma: Spoko, pewnie pisała po kilku głębszych albo późną nocą... Autor też tak ma.
    Ja: Ta, tylko odejmij te "kilka głębszych" - wiesz że nie piję wódki.
    Menma: Tak, wiem. Co do przelicznika Ryo... Zaprosiłem dziś eksperta w tej sprawie. Kakuzu-san!
    Kakuzu: Hai! A więc oryginalnie 10000 ryo = prawie 3000 zł. A najskuteczniejszy przelicznik to:
    1 ryo = 10 yenów
    Potwierdzone przez samego Kishimoto! (krzyczy wypychany z pokoju przez Fuu)
    Fuu: Hai ,hai... Spadaj morderco! (nawiązuje do fillerów z sobą)
    Ja: No, to ja liczę że za jakiś czas jak w stawię rozdział to się zrewanżujesz i też napiszesz komentarz po przeczytaniu (ja rozumiem że matury, ale jak w wakacje nie nadrobisz to jesteś trup)... I jeszcze jedno...
    JAKIM CUDEM OSOBA KTÓRA WYMYŚLIŁA I NAPISAŁA TAK LOGICZNĄ HISTORIĘ NIE WIE ŻE CIASTO JEST KŁAMSTWEM!? Przecież to oczywista oczywistość. Ciasto może zakończyć twoje życie, może cie złamać... Może cię zniszczyć!!!
    Naru: A i tak co roku nie potrafisz się oprzeć sernikowi i makowcowi, prawda?
    Ja: URUSAI!!!!!!! Eh... Życzę weny...
    Sayo.

    OdpowiedzUsuń
  4. ps. Sweatdrop - dosł. kropla potu ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział :o ROZDZIAŁ :D
    Świetny, fajny, niesamowity, epicki i logiczny rozdział :D
    Bardzo mi się podobały te opisy, dosłownie wszystko mogłem sobie wyobrazić T_T i to było takie piękne ... choć przy niektórych wywodach rudzielca zaczynała boleć mnie głowa ! o_o
    Btw. Naruto ... Fuu ... Naruto ... Fuu ... awwwwwww kocham cię ^^" brakowało mi tak dobrze i fajnie napisanej sceny z nimi ... uwielbiam ten parring ^^
    No nic, no zostałem przegłosowany ;-; no trudno T_T
    Ponadto to co tworzysz, a mianowicie chodzi mi tu o legendy, historie, wiedze oraz teorie ... to jest naprawdę kozackie :D
    Życzę szcześliwego nowego roku tak btw :P Zdania matury (też mi tego życz >.< też mam mature ... to jest takie straszneeeeeee ueeeee ;___; ) jak najwięcej procent z matury ^^ oraz weny i CZASU na pisanie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kryształach gadanie naruto to liceum-studia-technikum z fizyki (chyba to na studia to by być fizykiem reszta rozszerzenie z fizyki

      Usuń
    2. Miałem z bani po tym gadaniu sięczkę albo Czarnobyl

      Usuń
  6. Pisz też na blogu spadając w otchłan

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę się przyznać że postawiłem już na tym blogu kropke
    A tu proszę wejscie smoka jak się patrzy
    Ocena 10/10
    Ps:nic dodać nic ująć

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam, informuję iż nominowałam Cię do Liebster Blog Award!

    http://naruto-the-kitsune-king.blogspot.com/2016/01/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy rozdział? (Patrzy oczami kora że sztuka)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wybacz auto korekta miało być Kiedy rozdział? (patrzy oczami kota ze szreka)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jest naprawdę wspaniałe! <3

    OdpowiedzUsuń
  12. .."Uzumaki podał po jednej kartce dla pozostałej dwójki geninów z Team 7. Trójka przyłożyła skrawek papieru do ciała i aktywowała pieczęcie, a po chwili koda (niepowinno być woda?)wsiąkła w papier, a malutkie kamyczki wyblakły.
    – Niezła rzecz, Uzumaki – przyznał Zabuza."..

    OdpowiedzUsuń
  13. Gdzie jest notka!!!!Gdzie jest notka!!!!Chcemy notki!!!Chcemy notki!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Witam,
    autorko postanowiłam coś tutaj skrobnąć, bo jak widać mam zaległości nie wiem niestety kiedy je nadgonię na pewno nie do końca marca.... ale postanowiłam się odezwać, że wciąż pamiętam o tym opowiadaniu.... ach i zapomniałam wystrój bloga bardzo mi się podoba
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  15. Wchodzi, rozgląda się, wychodzi.
    Wchodzi znowu, rozgląda się, wzdycha, wychodzi.
    Wchodzi po raz kolejny, rozgląda się, wzdycha. I pyta: Autorko kochana, prawie pół roku mineło. Gdzie kolejnej notce się zniknęło?

    OdpowiedzUsuń
  16. Nic tu nie ma.Autorka o tym blogu zapomniała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic już tu nie będzie tak samo jak na blogu demon o twarzy anioła

      Usuń
  17. Hej,
    przegrał, nie mogę w to uwierzyć, ale może za drugim razem to on wygra, o matko ta tokańczyka bezcenna , czyżby Naruto przypominał mu Fuu...
    proszę, proszę na chcę kolejny rozdział...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  18. Tak oto mija rok od ostatniej notki. Szkoda, uwielbiałam i nadal uwielbiam to opowiadanie. Mam nadzieję, że mimo wszystko blog jeszcze zmartwychwstanie. A do autorki mam proźbę. Jak masz zamiar porzucić ten blog na stałe to napisz o tym notkę a nie zachowujesz się jak tchórz. Może jest ci tak łatwiej Ale to nie sprawiedliwe wobec czytelników.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Witam,
    autorko, autorko odezwij się proszę, zaglądam tutaj w nadziei, że pojawi się nowy rozdział...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  20. Czy tylko ja tu nadal zaglądam z głupią nadzieją, że może jednak jakąś notką się pojawi?
    Błagam!!!! Niech autorka wróci!!!!
    Ja chce nowy rozdział...T^T

    OdpowiedzUsuń
  21. Witam,
    autorko, proszę proszę dokończ opowiadania, one są niesamowite po prostu.... tęsknię... chociaż się odezwij, daj znak życia....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  22. Autorko dajże kurwa jakiś znak życia

    OdpowiedzUsuń
  23. Pierdole to [*]Tu już raczej nic się kurwa nie pojawi

    OdpowiedzUsuń
  24. Stukneły już 2 lata A ja dalej raz na dłuższy czas tu zaglądam :/ co ze mną nie tak?

    OdpowiedzUsuń
  25. Witam,
    autorko przybywam do Ciebie z zapytaniem, co z blogiem / opowiadaniem, pamiętasz jeszcze o nim? ja bardzo chciałabym przeczytać ciąg dalszy... ciągle wracam do Twoich opowiadań...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  26. To już koniec. A jednak go porzuciłaś a pisałaś , że tego nie zrobisz. Szkoda bo opowiadanie zapowiadało się świetnie.

    OdpowiedzUsuń
  27. Kurde. Mogłabyś dać choć notke o tym że żyjesz i że nie porzucasz bloga lub na odwrót. Wole jusz byś powiedziała że to koniec niż nic nie mówiła.
    Choć dalej mam nadzieje że pamiętasz bo widziałam blogi z 3 letnimi przerwami po których autor wracał choć na chwile i dodał pare rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
  28. Robie ostatnio spam, ale nie moglam sie powstrzymać. Stukneły 3 lata xd

    OdpowiedzUsuń
  29. Hej,
    kochana ja tak z pytaniem czy jeszcze wrócisz do nas z historią...
    życzę wszystkiego najlepszego w Nowym Roku i mnóstwa weny, chęci i czasu...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  30. Ciągle pamiętam o tym blogu.
    A ty autorko ?

    OdpowiedzUsuń
  31. Będzie kontynuacja?? Bardzo proszę o odpowiedź

    OdpowiedzUsuń
  32. Ja tu dalej zaglądam xp daj przynajmniej znać że żyjesz

    OdpowiedzUsuń
  33. Będą jeszcze rozdziały? Bo to najlepsze opowiadanie jakie czytałam o naruto, A przeczytałam naprawdę wiele.

    OdpowiedzUsuń
  34. 5 lat stukneło xp

    OdpowiedzUsuń
  35. Hejka,
    kochana, kochana gdzie jesteś? proszę chociaż się odezwij... ja bardzo tęsknię... a to już tyle czasu minęło...
    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku...
    weny, pomysłów życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  36. 7 lat... Kurde dziecko urodzone w dniu ostatniego update poszło by już zaraz do szkoły xd

    OdpowiedzUsuń
  37. Hejeczka,
    droga autorko, ja tak tutaj od czasu do czasu zaglądam w nadzieji na kontynuację, bo tęsknię...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  38. Ale ten czas zapiernicza...
    Tyle latek a tu nadal cisza :'(

    OdpowiedzUsuń
  39. Wiem, że złudnie, ale nadal co jakiś czas zaglądam tu z nadzieją na nowy rozdział

    Wszystkiego dobrego wszystkim w 2023r.

    OdpowiedzUsuń
  40. Hejeczka,
    kochana już tak dużo czasu upłynęło a tutaj nic nawet jednej małej informacji... a tak fajnie się zapowiadało to opowiadanie...
    proszę choć daj znak że żyjesz...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń
  41. Hejeczka,
    opowiadanie jest świetne, bardzo bardzo mi się podoba... szkoda, że już nie piszesz...ale może jednak kiedyś powrócisz tutaj...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń
  42. Hejeczka,
    opowiadanie jest fantastyczne, wielka szkoda, że już nie piszesz, ale może kiedyś wrócisz jeszcze tutaj...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Kaśka

    OdpowiedzUsuń

Pisanie komentarzy nie jest trudne, a klikanie w klawiaturę tym bardziej. Wydaje mi się, że wyłączyłam taż moderowanie i weryfikację, więc tym bardziej jest to proste.