Jedna rzeka, jedno drzewo i siedem ogonów
Chowa się za armią (czytaj bracia ASL, Załoga Shirohige, Akagamiego i Mugiwary, Bracia Senju, Tsunade, Klan Uchiha, Biju, klanem Uzumaki i 5 kage ze wszystkich epok, Całym klanem Skywakerów i Hanem Solo, Drużyną Pierścienia i krasnoludami z samotnej góry, Aslanem, Zeusem, Hadesem i Posejdonem, Bosami Vongoli i ich strażnikami... dużo by jeszcze wymieniać)Narya: Nie dostaniecie mnie żywą!
A teraz tak na poważnie xD
A/N: Witajcie, wiem, że długo czekaliście i nie winię was, ale maturę zdać muszę
(Już wasz widzę:)
To właśnie wy w tej chwili. |
a weekendy mam całe zawalone (Poważnie w soboty wychodzę z domu przed 8 a wracam po 20 to jak dodatkowy dzień w szkole), jednak to ja to wybrałam i był to mój własny wybór. Musicie mi wybaczyć... w sumie nie musicie, ale było by miło. Cieszę się, że na mnie tak czekaliście. Rozdział miał być koło dwa razy dłuższy, ale chciałam zdążyć na dzisiaj. Widzicie, mija nam 3 rocznica tego bloga. Dokładnie tak. Dokładnie 1 stycznia 2013 roku o godzinie 00:00 założyłam Czerwone włosy Uzumaki. Nie martwcie się. Postaram się by 8 rozdział był dłuższy. Nie wiem też czy zdążę z nim przed maturą. Czekajcie, bo możecie mi wierzyć, nie zostawię tego bloga.
Co do Deidary to z pewnych względów zostawię go chłopakiem, a więc pozostaniemy przy pairingu DeiKuro. Tak tylko mówię, ale aktualne romanse zaczną się dużo dużo później, bo bohaterowie to nadal dzieciaki!
A teraz odpowiem wam na komentarze.
Robso: Jesteś trupem za określenie Ciasta kłamstwem. Ciasto jest jedynym słusznym, stałym punktem we wszechświecie.
Eren: Dzięki. Lubię tworzyć takie rzeczy jak teorie jak co działa. W najbliższych rozdziałach możecie się wszyscy dowiedzieć jak będzie działać elektryczność w świecie Naruto, bo na to też mam własną wersję. Będę musiała wreszcie zrobić te artykuły, które to tłumaczą :) Co do Kimimaro to zostałeś przegłosowany, sory. Mi w sumie najbardziej pasował brat Ibikiego, ale już wiem jak go wykorzystam. Mimo wszystko dzięki, że wyraziłeś swoją opinię ;P Dei pozostaje chłopakiem, ale masz rację, jako kobieta Dei była by czarująca, jednak muszę zmienić plany. Co do yuri to spoko, ale niestety nie wszyscy to lubią... no, ale lubią moje opo... może bym się przysłużyła poszerzeniu akceptacji homoseksualizmu na świecie jak Salior Moon?
Mija: Dzięki za miłe słowa. Jasne, że możesz użyć moich teorii. To miłe, że komuś się aż tak podoba. Wyślij mi link, okey? :D Nie Naru nie jest psychopatą, ale Kakashi się za bardzo stresuje, to wszystko. Wiesz, Inoichi grzebie ludziom w mózgach, Ibiki ich rozwala samymi słowami, a Anko... nie komentuje, okey? Oni sprawiają tylko takie wrażenie, a Kakashi jest po prostu przewrażliwiony xD.
KasiuPingwinie: Będę cię tak nazywać, bo Kowalski to pingwin xD. Już nie musisz czekać. Chapter is up.
Ecleette: Wiem, też miałam bekę, gdy to pisałam. Będzie tego więcej ;P
Kuraj: Miałam zajrzeć, naprawdę, ale brak czasu. Nadrobię słowo... harcerzem już nie jestem... to może... słowo fana? xD
Basiu: Wiedz, że cię uwielbiam kobieto!
Wszystkie Anonimki: Macie rozdział!
Kitsune21: Zajrzę jak znajdę chwilę, sory!
UWAGA!!! Rozdział jest nie betowany, bo a) zniszczył mi się program do sprawdzania błędów, b) moja ukochana M-chan (beta) ma aktualnie sesję i nie odpowiada. Poprawię go jak wrócę do domu i będę mieć swój własny komp. Tak więc teraz jest pewnie tona literówek i przynajmniej 100 kilo błędów ortograficznych i ci z was co są gramarnazi mnie rozstrzelają. Spoko, zjadłam bubble gum no mi i jestem kuloodporna.
Już poprawiony :D
Tak jak mówiłam Erenowi, w tym rozdziale zapoznam was odrobinkę z mechaniką i elektryką w świecie Naruto. Taki mój pomysł. Więcej tego będzie w następnym rozdziale, gdy dotrą do Tsuchi i nie chciałam jeszcze wszystkiego zdradzić.
Przy okazji. Jeśli czegoś nie ma na angielskiej wiki "Naruto" to najpewniej w moim opowiadaniu jest moim wymysłem. Lubię wprowadzać moje elementy, mam nadzieję, że rozumiecie, to mój żywioł.
Rozdział był pisany w większości podczas słuchania piosenek Fireflies (tu będzie nieźle pasować pod koniec rozdziały), Ghost, Safe and Sound oraz soundtracków do filmu Nędznicy (tego z Nissonem). Szczerze polecam. Jak chcecie poczuć nastrój to wskakujcie!
Siedzę obecnie w Zieleńcu (między Snowbordem uczę się mojej ukochanej Fizyki). Jeśli jesteście z okolic to macie świetną pogodę, zarąbiste stoki i wspaniałe fajerwerki. Odrobinę wam zazdroszczę, ale znając życie byście mnie zaraz opluli za takie słowa (spróbujcie pomieszkać przez pół roku na peryferiach jedynego prawdziwego Kanzas Polski *sweatdrop*).
Byście się nie nudzili, gdy mnie najpewniej (co ja gadam, na pewno) nie będzie, wyślę wam też listę fajnych fików (w większości po angielsku) z różnych fandomów Star Wars, One Piece, Hobbit, Katekyo Hitman Reborn i wiele wiele innych, które są przeze mnie sprawdzone. Naprawdę warto!
Mam straszną ochotę pochwalić się też wam co dostałam na gwiazdkę. Jak macie fajce prezenty to też mi piszcie, bo naprawdę chcę wiedzieć.
Ja dostałam głośnik w kształci głowy Vadera (darzę go taką miłością *rozkłada rączki na boki*)
Kredki 72 kolorów akwarelówki. Będę malować drzewa! Takie tam zadanie domowe na nowy rok od nauczyciela rysunku xD
Oprócz tego nową trylogię STAR WARS. Kocham I epizod mimo wszelkich wad (jest 8 godzinna recenzja o wszystkim co jest złe w tym epizocie, poważnie), bo był to mój pierwszy film tego rodzaju i dzięki niemu jestem teraz tym kim jestem.
Oraz Monopoly GoT'a. Zarombiście się gra. Nawet nie wiecie jak dobrze się bawiłam. Chora, zawinięta w kocyk wygrałam z mamą i bratem. Teraz stwierdzenia: "Stworzyłeś potwora", "Ale wiocha" oraz "waluta domowa" mają w moim domu mają nowe znaczenie xD.
To tyle z tych fajniejszych.
A co z wami? Piszcie!
Polecam wam też Star Wars 7. Jak jesteście wiernymi fanami to będziecie mieć bekę, gwarantuję to wam! Teraz czekam na Capitan America Civil War. Zwiastun był ZAJEBISTY jak nieskończoność liczby pi oraz zabawny jak Młody Gandalf Truskawkowy Blond. Kto wie o co chodzi ma u mnie plusa.
W nowym roku życzę wam by ramen wam się nie psuł i Uchiha nie kradli wam mleka (nie pytajcie):
Chapter is up!
Jedna rzeka, jedno drzewo i siedem ogonów.
Sora wyszedł po
usłyszeniu tych słów, a Naruto wiedział, że nic więcej nie da mu się uzyskać, a
przynajmniej nie teraz. Oczywiście powiedział pozostałym o tym co zrobił. Kiedy
spytali dlaczego, odparł, że miał dobry powód. Nie pytali. Każdy, kto znał
Naruto chodź kilka godzin, wiedział, że chłopak nigdy nie robił nic bez
zastanowienia. Jedynie Kakashiemu zdradził co wyczuł w młodym mnichu.
Kiedy już mieli
wyruszać i Naruto już stracił nadzieję, Sora stanął w bramie pałacu.
– Naruto-san! –
zawołał, a Uzumaki natychmiast się odwrócił.
– Sora-kun! –
uśmiechnął się i podszedł do niego.
– Ja... ja chcę,
ale... najpierw muszę uzyskać zgodę klasztoru. Jeśli mi się uda, to za trzy
tygodnie będę w wiosce Liścia – oznajmił, a Naruto rozpromienił się.
– Un! –
przytaknął.
Kiedy odchodzili
na pożegnanie machali im też Akashi i Naho.
Ruszyli. Musieli
w końcu dotrzeć do granicy do zmroku. Biegli bez ustanku przez kilka najbliższych
godzin i jedynie dzięki swojej kondycji, którą tworzyli latami nie dostali
zadyszki.
Gdy się
zatrzymali był 8 wieczorem. Znajdowali się około 50 kilometrów od Taki no Kuni.
Posilili się i położyli spać. Następnego dnia mieli zatrzymać się w Ukrytym Wodospadzie,
a stamtąd prosto do Iwy. Musieli wypocząć by mieć siły następnego dnia.
Jednak pobudka
była dla nich dość nietypowa.
Dokładnie gdy
minęła szósta, ze swojego śpiwora wyskoczył Naruto, krzycząc:
– NARESZCIE!
Haku, Zabuza i
Kakashi spojrzeli na niego niezrozumiale, kiedy Sasuke zrobił facepalma, a
Sakura zwiesiła bezradnie głowę.
– O nie –
stwierdzili jednocześnie.
W tym samym
czasie Naruto wyciągnął zwój ze swojej bluzy i przywołał z niego inny zwój.
Przez cały czas nucił pod nosem piosenkę złożonych z samych słów „nareszcie”.
– Co z nim? –
spytała trójka Sakurę i Sasuke.
– Jeśli Naruto
ma jakąś wadę – zaczął spokojnie Sasuke.
– To jest to
jego miłość do pieczęci – zakończyła Sakura.
– Co? – zdziwiła
się pozostała trójka przekręcając głowy.
– Więc sześć
miesięcy temu Nara Shikamaru z naszej klasy założył się z Naruto. Jeśli jeleń
wygrałby z nim w shōgi, to sempai miał by zakaz mówienia o pieczęciach i
używaniu ich wśród nas przez 6 miesięcy – powiedział Uchiha.
– To był długi
bój, ale Shikamaru wygrał! – podsumowała wesoło Sakura, po czym jej mina
zrzedła – Ale teraz to koniec... Sasuke, trzeba poprosić Shikamaru by znów
zrobił taki zakład z sempaiem.
– Ehh... to już
nie zadziała. Po za tym, jeszcze Naruto wygra... i będzie źle.
Sakura
wzdrygnęła się i objęła rękoma ramiona.
– Nawet nie chcę
o tym myśleć!
W tym samym
czasie Uzumaki odciął się od realnego świata, siedząc z nosem w zwoju. Był on
gruby, zapisany wszędzie nie tylko przez tusz, ale i ołówek pismem
czerwonowłosego geniusza.
Chłopak wyglądał
jakby był w siódmym niebie, szczerzył się jak głupi do sera, ślinił jak Jibril
z „No game no life” na myśl o książkach (w sumie to się od niej zbytnio nie
różni) i był wczytany w tekst z oczami płonącymi mu jak spadające meteoryty.
To był
zdecydowanie zły omen.
Sakura i Sasuke
natychmiast się od niego odsunęli, kiedy chłopak podskoczył i natychmiast
zaczął przeszukiwać swoje rzeczy w poszukiwaniu swojego własnego zwoju z
pieczęciami. Po chwili w kłębach dymu pojawiły się też przybory do pisania.
Poranek wyglądał
właśnie tak. Kiedy pozostali byli już gotowi do drogi, Naruto nadal tkwił z
nosem w zwojach.
– Etto... Naruto
– zaczął Kakashi. Chłopak spojrzał na niego gniewnie z miną:
czego-chciałeś?-może-śmierci-z-chęcią-ci-ją-zafunduje – Trzeba ruszać – powiedział
po chwili.
– Nani! –
zawołał Uzumaki i wstał natychmiast.
W ciągu chwili
był gotowy! Wszystko było zapieczętowane w małym zwoju. Włosy miał w totalnym
nieładzie, jakby chciał przypominać stracha na wróble... a mieli już przecież
jednego w drużynie*.
Zabuza i Haku
spojrzeli z niemym pytaniem na pozostałą dwójkę geninów.
– A będzie
gorzej – stwierdzili ze sweatdroppem*.
Ruszyli chwilę
później. Naruto na początku jako sensor. Kolejny był Zabuza, w środku Haku,
Sakura i Sasuke, a na samym końcu Kakashi. Granicę przekroczyli po kilku
godzinach i kierowali się w stronę Ukrytego Wodospadu. Podobnie jak Kawa no
Kuni, Taki posiadało wiele rzek, a właściwie jedną wielką i jej wszelakie
dopływy. Zensen, święta rzeka, która zasilała wszystko w tym kraju, była
największą znaną światu shinobi rzeką. Nie najdłuższą, lecz zdecydowanie najszerszą.
Gdy spojrzało się z jednego brzegu, w stronę drugiego nie dojrzewało się nic.
Obfitywała we wszelakie ryby, a mieszkańcy tego małego kraju nauczyli się
hodować jadalne glony, które były podstawą ich jadłospisu. To miejsce było
uważane za jedno z najbardziej egzotycznych na świecie.
Zensen
obfitywało również w tysiące wysp, które sprawiały, że święta rzeka
rzeczywiście przypominała tysiące małych rzeczek. Na największej z nich:
Jakusoku no chi (Ziemia obiecana) znajdowała się stolica. Całe wielkie miasto
ze swoją społecznością ponad 2,5 miliona ludzi mieszkało w wielkim drzewie
znanym jako Mokusei (drzewo życia). Istniały dwie legendy mówiące o pochodzeniu
tego cudu. Jedna mówiła, że święta rzeka była personifikacją boga Suijin*,
który zmęczony samotnością, stworzył Jakusoku no chi by dać ludziom możliwość
osiedlenia się i przerwać jego samotność. Podczas tworzenia owej ziemi, Suijin
zmienił cały krajobraz tworząc dookoła tysiące wodospadów. Inna mówiła, że to
właśnie drzewo życia było pierwszym co istniało wśród chaosu tysiącleci.
Podczas wielkiej wojny sprzed milenium, często utożsamianej z bitwą między
ogoniastymi bestiamii, a Mistrzem Sześciu Ścieżek*, drzewo zostało zranione,
lecz jego ran nie dało się naprawić. Jednak zamiast krwi zaczęła wypływać
woda, która dawała życie wszystkiemu, co czerpało z niej siły. W czasie tej
właśnie walki krajobraz miał ulec gwałtownym zmianą i sprawić, że ta część
świata Shinobi będzie posiadać największą liczbę wodospadów.
Granice kraju
Wodospadu ciężko było przekroczyć. Jako mały kraj, Taki no Kuni liczyło się z
napaściami i stworzyło bardzo dobry system ochrony swoich granic. Wszyscy obcy
ninja mieli nakaz przebywania na terenie Taki-gakure. Dodatkowo woda od kresach
do 5 kilometrów wgłąb kraju była niezdolna do pokonania. Ninja nie mogli na niej
stać, a ten kto wpadł natychmiast toną, lecz nikt nie wiedział dlaczego. Było
to tajemnicą Taki-gakure. Łodzią również nie można było się dostać, gdyż
natychmiast były atakowane przez żyjące na tych terenach potwory wodne. Było to
miejsce lęgowe wszelakich ryb i zwierząt ekosystemu Taki no Kuni. Nie wiały też
tam żadne wiatry. Z tego też powodu owe obszary nazwano Mufūgaii
(bezwietrzne/spokojne peryferie). By dostać się do Taki trzeba było przejść
przez kontrolę graniczną, która znajdowała się tylko w czterech miejscach:
jedno na każdy kraj graniczący z Taki: Ognia, Ziemi, Trawy i Żelaza. Znajdowały
się tam mosty chakry zwane jako Montodo (ścieżki wierzącego).
Szóstka naszych
bohaterów była w odległości niespełna kilku kilometrów, gdy Naruto oznajmił im
co wyczuł. Zwolnili by zatrzymać się przed kontrolą graniczną. Było to dwóch
młodych tokubetsu jōninów z Taki. Oboje nosili uniformy składające się z
błękitnej koszuli o krótkich rękawach, na której ramieniu znajdowała się
pojedyncza płyta zbroi na której znajdował się napis Hogosha no Mon. Był to
znak, że owi mężczyźni to strażnicy bram do Taki no Kuni. W Wodospadzie owe
odznaczenie było przyznawane jedynie najsilniejszym z ninja.
– Czego tu
szukacie, Konoszanie? – spytał pierwszy z nich.
– Chcemy zagrzać
nocleg na terenie waszego kraju, by następnie znaleźć się w kraju Ziemi –
odparł Kakashi i podał mu zwój od Daimyō upoważniający ich do przejścia przez
granicę oraz zwój od Hokage zapewniający o pokojowych zamiarach.
– Huh...
Rozumiem, ale jeszcze jedno, co Momochi Zabuza robi z ochraniaczem Liścia na
czole – spytał ponownie. Sława Mistrza Miecza dotarła do praktycznie każdego
kraju ninja. Ich podejrzenia nie były więc w żaden sposób bezpodstawne. Zabuza
podał im zwój z pieczęcią Kage Ognia i Pana Feudalnego, w którym było zapisane
o zmianie jego przynależności.
Obaj kiwnęli
głowami, po czym zaczęli rewidować ich rzeczy. Gdy nie znaleźli nic podejrzanego
podsunęli im dokument, który musieli podpisać. Było w nim szczegółowo napisane
czego obcym ninja na terenie Ukrytego Wodospadu robić nie wolno. Było tu
zapisane wiele punktów, które musieli przeczytać i podporządkować się im.
Gdy wszystko
było gotowe zostali po eskortowani przez jednego z Hogosha no Mon do mostu
chakry. Był to młody mężczyzna, o długich brązowych włosach i czarnych oczach.
Przedstawił się im jako Shibuki i oznajmił, że będzie ich eskortować do Taki,
gdyż sam tam zmierzał. Gdy wyszli z budynku wartowników dojrzeli coś co
pięknego i zdumiewającego zarazem. Na błękitnej jak niebo wodzie znajdował się
wąski fioletowy pas płynnej substancji. Montodo wyglądało trochę jak betonowa
droga, jedynie fioletowa, przezroczysta i zrobiona z wody. Wyglądało to
niesamowicie.
Pierwszy na most
wszedł Shibuki, a za nim podążyła szóstka ninja z Konohy. Byli już prawie na
końcu mostu, gdzie znajdowała się wyspa, z której to trzeba było przedostać się
dalej do stolicy. Na brzegu siedziała młoda dziewczyna o zielonych włosach.
Siedziała do nich odwrócona i pisała coś patykiem po wilgotnej ziemi. Gdy tylko
się odwróciła, spojrzała na nich z szerokim uśmiechem. Podskoczyła do góry by
stanąć na nogi. Nosiła białą tunikę bez rękawów, która odkrywała jej plecy aż do
lędźwi. Na nogach nosiła czarne przylegające spodnie, sięgające jej do kolan.
Na nogach miała typowe buty shinobi, a opaska ninja ze znakiem Wodospadu
służyła jej jako pasek. Była dość młoda, na co wskazywała jej wciąż niedojrzała
budowa ciała i brak jakichkolwiek krzywych ciała.
– Shibuki! –
zawołała i zaczęła wymachiwać w jego stronę.
– Fū?! – zdziwił
się młody tokubetsu jōnin.
Dziewczyna
zaczęła biec w ich stronę, aż w końcu podskoczyła zadziwiająco wysoko, chyba po
to by z impetem rzucić się na przyjaciela. Znajdowała się wysoko w powietrzu,
gdy nagle w wodzie przepłyną wielki cień, a po chwili z błękitnej tafli
wyskoczył ogromny wodny węgorz. Jego łeb był wystarczająco duży by zjeść za
jednym chapnięciem dorosłego mężczyznę, a długi był na 12 metrów. Jego łuski
były krwisto czerwone, a ślepia miały przerażający złoty kolor i lśniły
złowrogo. Na grzbiecie znajdowała się przezroczysta złotawa płetwa. Węgorz
spoglądał żarłocznie na zielonowłosą i rozdziawił paszczę by połknąć ją a potem
zanurkować ponownie w głębinę. Dziewczyna uniosła dłonie i złożyła szybko kilka
pieczęci i krzyknęła:
– Futon:
Daitoppa! – a po chwili fala powietrza uderzyła w węgorza, który pod jej
wpływem został odrzucony z powrotem do wody. Niestety w tym samym czasie
zielonowłosa również zaczęła spadać do wody, a po chwili uderzyła w błękitną
taflę.
O
nie! Pomyślał
Naruto. Przecież te ryby zjedzą ją tam
żywcem!
Jednak ku
zdumieniu szóstki Konoszan, dziewczyna wyskoczyła z wody, a może raczej
wyleciała. Z jej lędźwi wyrastała para zielono-pomarańczowych skrzydeł.
– Gyah! –
zapiszczała – To było straszne!
– Fū! – zawołał
ich przewodnik i rzucił w stronę dziewczyny kamieniem – Co ty robisz kretynko!
Wiesz jak się to mogło skończyć! – krzyczał nadal na dziewczynę i zaraz do niej
podbiegł.
Naruto spojrzał
ze zdziwieniem na Strażnika Bram. Jak to możliwe, że mógł chodzić po Mufūgaii?
Najwyraźniej Jedynie Hogosha no Mon mogli to robić. Pozostawało jedynie pytanie
jak zielonowłosa dziewczyna nie utonęła. Przejrzał się jej i próbował coś z niej
wyczuć, ale otaczająca go chakra w wodzie uniemożliwiała mu wykrycie w
dziewczynie czegokolwiek. Musiał przyznać, że Bezwietrzne peryferie były
niesamowite, skoro potrafiły zaćmić jego zmysł sensora do stopnia, że ledwie
wyczuwał ich chakry. Po chwili Shibuki i owa Fū znaleźli się razem na moście.
Jōnin był widocznie wściekły na dziewczynę i jej głupotę.
– Jak mogłaś
zrobić coś tak głupiego, Fū! Coś ci się mogło stać, skończyć strasznie z tobą
jako głównym daniem na obiedzie Akekōtei! – krzyczał na nią jōnin Taki.
– Moū...
Shibuki, przecież nic się nie stało, prawda? Nie musisz tak krzyczeń.
Chłopak zaczął prowadzić dziewczynę w stronę lądu, a Konoszanie podążyli za nimi.
Chłopak zaczął prowadzić dziewczynę w stronę lądu, a Konoszanie podążyli za nimi.
Dziewczyna
wydawała się ich zobaczyć dopiero, gdy stanęli na lądzie.
– Oooo! A to kto?
Konoszanie? Co tu robicie? Po co tu jesteście? Znacie jakieś fajne jutsu? Panie
ponuraku, mogę zobaczyć pana miecz? Szybko to to tnie? – zaczęła im zadawać
pytania z prędkością światła, wzlatując do góry, gdy jej skrzydła zaczęły
trzepotać.
W końcu Sakura
nie wytrzymała.
– Jak to jest,
że ty latasz! – no bo wiecie, chodzenie po wodzie jest imponujące, ale latanie?
Są rzeczy, o których nawet w świecie ninja się nie słyszy.
Dziewczyna
natychmiast opadła, a skrzydła schowały się za jej plecami. Spojrzała w bok i
powiedziała.
– Latam? Jakie
latam? Ja nic nie wiem. To nie tak, że mam skrzydła.
Okropny
kłamca.
Pomyślała reszta z mentalnym facepalmem.
W tym samym
czasie Shibuki myślał o tym, że powinien wyrywać sobie włosy z głowy. Fū była
zdecydowanie zbyt nie ostrożna i roztrzepana! Jak ona w ogóle zdała Akademię!
Widząc ich miny
pisnęła cicho, po czym wzleciała w przestworza za pomocą jednego ruchu skrzydeł
by zniknąć, gdzieś w chmurach.
Shibuki zaczął
ich prowadzić dalej mamrocząc coś pod nosem o nieroztropnych geninach oraz o
tym, że Saikō Ryōsha, lider wioski powinien coś z nią zrobić.
Dotarli
następnie do podwodnego tunelu, gdzie Shibuki nałożył na nich jutsu znane jako Kihokū
no haifu (płuca powietrznej bańki), sekretne jutsu Taki, które pozwalało pływać
pod wodą przez kilka godzin bez nabierania oddechu. Tworzyło ono bańkę
skompresowanego powietrza wokół ust, którym można było oddychać dzięki chakrze
użytkownika. Wedle słów Zabuzy, działał ono podobnie do Era no nin (jutsu
ludzkich skrzel), jutsu stworzonego w Kiri które zmieniało część płuc w skrzela
i pozwalało oddychać pod wodą, jednak było dość ograniczone, gdyż w przypadku
zatrucia wody można było szybko umrzeć, aczkolwiek Momochi podejrzewał, iż
sekretne jutsu Taki również ma swoje braki.
Wpłynęli do
podwodnych jaskiń. Był to prawdziwy labirynt korytarzy. Ciężko było określić,
gdzie płynęli. Co jakiś czas spod wody widzieli jaskinie z bańkami powietrza,
gdzie o dziwo znajdowały się wioski lub miasta. Tuż nad domami u sufitu jaskiń
znajdowało się źródło światła, którego nie potrafili zidentyfikować przez wodę
nad nimi.
Niesamowite!
Pomyślał
Naruto. Z czego mogli żyć ludzie mieszkający pod ziemią i skąd brało się
światło, które dawało im życie. Postanowił, że się dowie, gdy tylko znajdą się
w Taki.
Po pięciu
dobrych godzinach zatrzymali się w jednej z nich. Mieli zrobić sobie około pół
godzinną przerwę na jedzenie, by ruszyć o 14 w dalszą drogę do Taki-gakure.
Byli gdzieś w połowie drogi, dzięki chakropływowi*, stylu pływania wykorzystującemu
chakrę i mogli nawet kilka razy zwiększyć swoją prędkość pod wodą. W ten sposób
przepłynęli już około 100 km.
Wypłynęli nad
taflę i wreszcie mogli przyjrzeć się osławionym jaskinią Taki.
– Suge! –
wyszeptał Naruto.
Jaskinia była
ogromna, wysoka na około 10 metrów, a szeroka na 50. U sufitu znajdował się
jarzący się jasnym zielonkawym światłem kryształ. Jakieś dwa metry od
piaszczystego brzegu znajdowała się kilka domów, które razem wyglądały jak
farma. Zaraz obok nich znajdował się mały zbiornik wodny.
– Wysuszcie się
i pójdziemy coś zjeść – powiedział Shibuki. Położył sobie na piersi dłoń z
rozstawionymi palcami, by po chwili złożyć palce razem i odsunąć płynnym ruchem
dłoń od siebie. Krople wody na jego ciele oraz w jego ubraniu natychmiast
podążyły za jego ręką, by po chwili stworzyć bańkę nad jego ręką, a gdy jōnin
przestał wydzielać chakrę, bańka pękła i stworzyła małą kałużę na ziemi.
Najpewniej była
to kolejna ze sztuczek Taki, takie niby jutsu niby zwykłe wykorzystanie chakry,
a sprytne i przydatne w codziennym życiu ninja. Kakashi wykonał także jedną z
nich, tyle, że wykorzystał chakrę Katon, a Haku i Zabuza Suiton.
Naruto natomiast
wyciągnął trzy małe kwadratowe karteczki wypełnione tuszem. Na środku
znajdowało się czarny okrąg z cienką obwódką, a w każdym z rogów umieszczono po
jednym błękitnym kamyczku o wielkości zaledwie 1 milimetra kwadratowego, które
otaczały czarne smugi tuszu wykreślonego w figlarne wzory eleganckim pismem.
Uzumaki podał po jednej kartce dla pozostałej dwójki geninów z Team 7. Trójka
przyłożyła skrawek papieru do ciała i aktywowała pieczęcie, a po chwili koda
wsiąkła w papier, a malutkie kamyczki wyblakły.
– Niezła rzecz,
Uzumaki – przyznał Zabuza.
– Ach, dzięki –
odparł chłopak – To moja nowa pieczęć. Zrobiłem ją właśnie na takie sytuacje.
Dzięki kamieniom Suitonowym* polaryzuje cząsteczki wody i wchłania je do środka
pieczęci.
– Nie słyszałem
by Suiton no Ishi to potrafiły – odezwał się Haku.
– Cóż, robiłem
na nich kilka testów. Jakiś rok temu kupiłem w Konoszańskiej dzielnicy
rzemiosła shinobi około 700 cm3 Suiton no Ishi i trochę się
pobawiłem – przyznał. Powiedziawszy to razem z Sakurą i Sasuke skierowali się w
stronę małego baru.
Trójka ich
towarzyszy wyglądała jakby chciała jeszcze coś powiedzieć, ale nie wiedzieli
co... Taa, to nie tak, że dało się to zawrzeć inaczej niż słowem: Naruto.
Shibuki spojrzał
ukradkiem na czerwonowłosego genina Konohy. Wydawał się od samego początku inny
niż jego rówieśnicy i nie mówił tu właściwie, o pozostałym dzieciakom. Miał
raczej na myśli wielu nastolatków z Taki czy też tych co podróżowali przez
Ukryty Wodospad. Wydawali się oni być zwyczajni i w pewnym sensie słabi. Miało
się wrażenie, że nie mogli oni niczego dokonać i dopiero po długim czasie dane
im to było, ale dopiero, gdy wypocą łzy i krew.
On natomiast
wydawał się roztaczać wokół siebie aurę wielkości, ale nie wyższości, tylko
prostej potęgi, która tylko czekała by wyrwać się do lotu niczym orzeł, a
jednocześnie była skromna niczym bury wróbelek. Chłopak przed nim był
kwintesencją właśnie tego wszystkiego. Tworzył wokół siebie tą potężną magię,
przed którą nikt nie mógł się uchronić, a ten kto się jej poddał nie mógł już
się wyrwać spod jej wpływu.
Shibuki
uśmiechnął się do siebie. Znał już jedną taką osobę i w sumie nie miał nic
przeciwko poznaniu kolejnej. Podążył za trójką, jedynie machając pozostałym by
podążyli za nimi. Wszedł do środka baru, gdzie zaraz w progu przywitała go
pulchna kobieta o czarnych włosach upiętych w wysoki kok.
– Ach...
Shibuki-sama, nareszcie jesteś – przywitała się i ukłoniła przed młodym
shinobi.
Ten uśmiechnął
się tylko ciepło.
– Akane-san,
prosiłem panią by mnie pani tak nie nazywała – zaśmiał się.
– Nonsens,
Shibuki-sama, powinien pan się przyzwyczajać, bo niedługo wszyscy mogą tak pana
nazywać – zaśmiała się kobieta, po czym skierowała wzrok na trójkę geninów –
Ach, czyli znów pan pilnował rubieży. Wchodźcie, dzieciaki.
Później
przywitała też wchodzących Kakashiego, Zabuzę i Haku.
Bar był mały,
ale schludny i przytulny. Było tu około pięciu stolików sześcioosobowych, lada
oraz wejście do kuchni i części mieszkalnej. Ściany były pomalowane na jasno, a
całość oświetlały lampy, tyle, że zamiast żarówek posiadały w środku dziwne
świecące kamienie. Tworzyło to raczej przyjemny obraz oraz egzotyczną
atmosferę.
Cała grupa
sięgnęła po menu i każdy zamówił coś co wpadło mu w oko. Naruto amen z mięsem z
potworów rzecznych oraz owocami wodnymi, Sakura sałatkę z jadalnych korzeni
jaskiniowych, specjału Taki no Kuni, Sasuke wybrał takoyami z ośmiornicą
słodkowodną, Kakashi wziął ryż z curry, który był ponoć najlepszym daniem w
barze, Zabuza wybrał rekina słodkowodnego w sosie, robionym ponoć z owadów
zamieszkujących wiszące lasy Taki. Haku natomiast zamówił typowe tu sashimi. Shibuki
nic nie zamawiał, ale kobieta sama mu coś przyniosła. Najwyraźniej był tu
stałym gościem.
Naruto wyglądał
za okno baru przyglądając się wszystkiemu. Rośliny, które tu rosły były mu
kompletnie nowe. Zastanawiał się, czy mógłby mieć takie w swoim ogrodzie i jak
to możliwe, że rosły w jaskiniach przy tym dziwnym świetle. W zbiorniku wody
obok drugiego domu znajdowała się malutka plantacja jakiś dziwnych wodorostów.
Gdy podano im
jedzenie do domu wbiegła dwójka dzieci: chłopiec o krótkich, czarnych włosach i
dziewczynka o brązowych kosmykach spiętych w krótkie kiteczki z tyłu głosy. Dół
ubrań dzieci był wilgotny, więc zapewne bawiły się w okolicy wody. W rękach,
każde z nich trzymało skórzany worek z zawartością.
– Tadaima,
Okaa-san! – zawołali wspólnie po czym spojrzeli na przybyszów. – A!
Shibuki-sama!
Dzieci wydawały
się być prze szczęśliwe, widząc jōnina Taki.
– Shizuku,
Himatsu – przywitał je z uśmiechem – Co tym razem wyłowiliście.
– Zdobyliśmy 30
pereł, kilogram fioletowych korzeni jaskiniowych, 200 gramów jadalnych kwiatozwierzy,
10 gramów ukwiałów, kilka pojedynczych trujących ryb, 94 bursztyny w tym 8
wielkości pojedynczego ryō oraz dwa kamienie półszlachetne. Jak myślisz ile na
tym zarobimy?
– Myślę, że koło
10 tysięcy ryō (około 3200 złoty, dla ułatwienia nam wszystkim marki załoymy,
że jedno ryō to 32 grosze), jeśli nie więcej. Sprzedam je dla was w Kakurezato*
i zobaczymy, okey? – spytał, a dwójka dzieci pokiwała głowami. Dzieciaki
pozostawiły worki u stóp jōnina i pobiegły do kuchni pomóc matce, która właśnie
je zawołała.
– Lubią cie –
stwierdził Uzumaki, gdy dopił ostatni łyk ramen – Hirunochō-san (pani
gospodyni), dokładkę proszę – zawołał i uśmiechnął się szeroko, po czym spojrzał
ponownie na Takińczyka – Tak właściwie, jak działa to światło w jaskiniach i
dlaczego ci ludzie tu mieszkają? – spytał, a oczy zaświeciły mu się jak złoto,
gdy zobaczył przed sobą kolejną miskę. Podziękował gospodyni, która tylko poprosiła
go by mówił jej po imieniu, a nie Hirunochō.
– Dlaczego
pytasz? – spytał podejrzliwie. Nie udzielanie informacji zagranicznym ninja
było 37 zasadą kodeksu ninja. Czy ten chłopak miał go za idiotę, czy był po
prostu naiwny.
– Lubię wiedzieć
rzeczy – odparł prosto – Świat jest niesamowity, a im lepiej go znam tym
bardziej go kocham. Wasz kraj jest wspaniały, kompletnie inny niż mój, ale w
Konoszańskiej bibliotece nie mamy na jego temat wiele zwojów – przyznał i
uśmiechnął się, po czym sięgnął po pałeczki i zanurzył je w nowej zupie.
Wyciągnął z środka masę klusek i wpakował prosto do ust wydając przy okazji
długie rozmarzone „mmmmm”.
Shibuki
zamrugał. Tak jak podejrzewał, chłopak był jak ona. No, może nie do końca. Z pewnością był bardziej inteligentny i
bardziej ostrożny... chociaż, kto wie. Uśmiechnął się, kiwnął głową, jakby sobie
coś przypomniał i zaczął mówić:
– Wedle naszych
legend ludowych, te kanały zostały wyrzeźbione na dwa różna sposoby. Jedna mówi,
że przez wielkiego Ōhoyamatsumi, starszego brata samej królowej Ametarasu, ojca
wielkiej Konohanasakuya-hime, patronki półwyspu wulkanów. On sam był morza, gór
i wojny. Pewnego dnia postanowił zagrać w grę z naszym ukochanym Zensen, który,
wedle naszych wierzeń jest uosobieniem boga wody Suijina. Zagrali w Go, jednak
znacznie większe niż te nasze. Ōhoyamatsumi przegrał nie mogąc się równać z
geniuszem Zensena, wściekły rzucił wszystkie pionki z planszy na ziemię
śmiertelników, a każdy z tysiąca klocków upadając na ziemię tworzył jedną z tysiąca
wysp naszego kraju. Ale to mu nie wystarczało. Uderzył pięścią w planszę tak
mocno, że w naszym świecie stworzył wielkie trzęsienia, które wypiętrzyło część
naszego świata tworząc wodospady, lecz nadal nie czuł, że to wystarczy i
przemienił się w swoją smoczą postać po czym zaczął niszczyć ziemię Zensena.
Widząc to, pan wielkiej rzeki poprosił o audiencję u cesarzowej Ametarasu.
Władczyni słońca wysłuchała go, a słysząc cóż jej brat wyczynia postanowiła
interweniować. Ōhoyamatsumi oczywiście się jej podporządkował, w końcu
doskonale wiedział co stało się z Tsukuyomi i nie chciał się narażać siostrze.
Ale nasze tunele pozostały.
– Druga legenda
mówi, że Drzewo Życia miało tu kiedyś swoje korzenie. Pewnego dnia, lata temu,
gdy na tych terenach nie było ninja, a jedynie ludzie zrodzeni na Jakusoku no
chi, drzewo zaatakowała choroba, którą nazwano klątwą siedmioogoniastego. Ten
kto to zrobił pragnął osłabić drzewo by potem je ściąć i posiąćś jego
życiodajną moc. Mokusei było jednak silne i przetrwało ten atak, jedynie część
drzewa obumarła, a korzenie spróchmiały i zniknęły zostawjając jedynie pustą
przestrzeń. Jednak w legendzie nigdy nie zostaje wyjawione imię tego, który
zatruł drzewo. Mówi się, że zniknął by dalej szukać nieśmiertelności.
Zakończył w ten
sposób opowieść Shibuki.
Uzumaki
przyglądał się mu przez cały czas ze świecącymi oczami. Widać, że lubił takie
rzeczy.
– W
rzeczywistości podejrzewamy, że tunele mogły stworzyć jedne z potworów
rzecznych jakie mamy. Jest jeden gatunek, który żyje w takich tunelach na
terenie Mufūaii. Zwiemy je pierwszymi dziećmi Suijina: Hassuijin. To jedna z najlepszych
ochron naszych granic. Mogą osiągnąć nawet ponad 100 metrów długości i około 5
metrów średnicy.
– Suge! Są aż
tak długie? Przecież to olbrzymy! – zawołała zszokowana Haruno, która również przysłuchiwała się opowieściom Shibukiego.
– Owszem – odparł
Takińczyk – Ostatnia wyprawa drużyny naszych najlepszych naukowców wykazała, że
największy obecnie osobnik ma 98 metrów i 4,9 metra średnicy. Jednak znaleźli
też szkielet innego osobnika, który miał wymiary 103 na 5,1 metra. Jak na razie
to największy jaki znaleziono.
– Niesamowite –
stwierdził Uzumaki. Nagle jego oczy zamrugały, jakby coś zrozumiał. Wręcz można
było zobaczyć żarówkę palącą się nad jego głową – To dzięki temu zdobyliście
niepodległość po zakończeniu wojny między Kaminari i Tsuchi w 107 roku ery
Sengoku, prawda? Wykorzystaliście te tunele do walki z tymi nacjami, a że były
to narody niezbyt wykształcone w fykologii czy też ichtiologii, pokonaliście
ich prosto wykorzystując ukształtowanie terenu. To niesamowite!
Shibuki spojrzał
zdziwiony na chłopaka, a po chwili w jego oczach zabłysł gniew. Czy ten chłopak
próbował rozgryźć ich taktykę wojenną?
Kakashi i Zabuza
spojrzeli na Naruto z paniką, ale chłopak się nakręcił, więc nie ma zmiłuj.
Mieli tylko nadzieję, że Takińczyk nie odbierze tego w zły sposób. Nie to, że
bali się tokubetsu jōnina, ale jak
już zdążyli zauważyć, bez niego nie wydostaną się na zewnątrz. Nawet jeśli
było wyjście z tej jaskini, gospodyni i jej dzieci na pewno by im nic nie
powiedzieli, a przynajmniej tak zdało się wydawać.
– Co niby
sugerujesz, chłopcze? – spytał grobowym głosem Takińczyk.
– Noooo, nie
wiem, kiedy stworzyliście bezwietrzne rubieże, lub czy też były naturalne, ale
to proste wykorzystanie podstawowych zjawisk chakrowych. Z tego co zrozumiałem,
wykorzystaliście istniejące naturalnie na tych terenach legowisk i cmentarzysk
wodnych, gdzie masowo gromadzi się naturalna energia. Jest to system ochrony,
które stosują zwierzęta by ochronić się przed drapieżnikami. Tworzą na swoich
terytoriach warstwę energii. Gdy przekroczy się ją, zwierze natychmiast o tym
wie i atakuje. Musieliście za pomocą własnej chakry poszerzyć ten zakres w ten
sposób by poszczególne gatunki nie atakowały się, a granica pola znajdowała się
trochę powyżej powierzchni wody. W ten sposób przekroczenie jej było by
niemożliwe. Mosty natomiast muszą być rozrzedzeniem tej energii do maksimum by
na tych obszarach zwierzęta nie widziały zagrożenia... Jedyne czego nie
rozumiem to jak Hogosha no Mon mogą poruszać się po tych obszarach bez narażania
swojego życia. Gdy poszedłeś uratować tą dziewczynę, nic cię nie zaatakowało.
Zapadła dziwna
cisza. Shibuki spojrzał na dwójkę jōninów Konohy.
– On tak sam z
siebie? – spytał, a Zabuza i Kakashi mentalnie odetchnęli z ulgą i pokiwali
głowami. Ten chłopak potrafił być równie fascynujący co na maksa wkurzający.
Ciężko było powiedzieć, że miał więcej szczęścia, niż rozumu, bo tego drugiego
posiadał zdecydowanie w za dużych ilościach, a brakowało mu raczej instynktu
samozachowawczego...
Uzumaki wydawał
się na to nie zważać.
– A to światło?
Jak to działa. Rozumiem, że to jakieś kryształy z naturalnej energii. Może
wykorzystuje rezonans fal energii i jest oscylatorem harmoniczności, które z
kolei przechwytują fotony z powietrza... – Naruto się nakręcił więc nie ma
zmiłuj.
– Czy on nas
czasem nie obraża? – spytał cicho Haku, Sakury i Sasuke, a ci tylko wzruszyli
ramionami. Przyjaciele geniusze potrafią się czasami dać we znaki.
Shibuki zrobił
dziwną minę, jakby zbyt długo starał się słuchać Uzumakiego ze zrozumieniem i
teraz jego biedny mózg cierpiał. W końcu otrząsnął się dając sobie z liścia w
twarz, która raczej wyrażała teraz: o-matulu-system-error.
– ...następnie
natomiast musiało by...
– Wiesz, z tego
co wiem – przerwał Uzumakiemu Takińczyk – to, to światło u sufitu... Hassuijiny
tworzyły w przeszłości takie jaskinie jako swoje jeża. Jedni z naszych głównych
geologów, uważają, że te kryształy istniały już wcześniej i służyły im jako
coś w rodzaju światła. Hassuijiny to gady posiadające skrzela (wiem, że takie
nie istnieją, edytuję biologię – dop. aut.) i podobnie jak one potrzebują
ciepła. Inni twierdzą, że stworzyły je one dzięki swojej energii, ale, jeśli to
prawda, to nie wiemy dlaczego. Co nie zmienia faktu, że gleba w tych jaskiniach
jest wyjątkowo urodzajna i to najlepsze miejsce na hodowanie korzeni jaskiniowych. W przeciwieństwie do wielkich nacji nie posiadamy wiele miejsc,
gdzie moglibyśmy uprawiać zboża, tak więc dary Zensen to nasze główne
pożywienie. Nauczyliśmy się żyć zgodnie z rytmem natury – stwierdził i upił łyk swojej herbaty. Spojrzał przy okazji na zegar wiszący na ścianie. – Chyba
musimy się już zbierać – zauważył. Wziął do ręki oba worki pozostawione przez
dzieci oraz swój plecak.
Konoszanie
skończyli już jeść. Jedynie Naruto dopijał swoje ramen. Wszyscy pożegnali się
z gospodynią i udali się by znów zanurkować w głębiny. Uzumaki jeszcze tylko
przez chwilę spojrzał na jaskinie i kryształ u jej sufitu, po czym również sam
zniknął pod wodą. Płynęli trochę ponad 4 godziny, gdy wreszcie wynurzyli się na
powierzchnię. Znów znajdowali się w jaskini, tyle, że ta była oświetlona
pochodniami. Szeroka i wysoka na dwa metry, a ciągnęła się dość daleko. Szybko,
jak poprzednio osuszyli się i ruszyli przed siebie. Maszerowali tak przez kilka
dobrych minut, gdy wreszcie zobaczyli światło dnia... albo raczej popołudnia.
Wychodząc
ujrzeli wielkie drzewo o średnicy kilku set metrów, wysokie na jakieś pół
kilometra, jeśli nie więcej, o potężnej koronie, która mieniłą się kolorami na
tle zachodzącego słońca. W pniu drzewa życia znajdowało się milion okien,
oplatały je tysiące schodów... ba! Nawet niektóre hubowate grzyby robiły tu za
mieszkania. Samo drzewo otaczało ogromne jezioro, które mieniło się ciemnym
błękitem, a w niektórych miejscach wręcz granatem. Głębiny powoli zmieniały się
w najczystszą czerń, która wydawała się odbijać nocne niebo.
Oni stali na
klifie i podziwiali to wszystko z góry, gdzie Drzewo Życia wydawało się być
małe, a jednocześnie tak ogromne i potężne. Nie umieli tego opisać słowami.
– Coś
przepięknego – szepnęła Sakura.
– Wspaniałe –
przyznał Haku.
– Imponujące –
dorzucił się Sasuke.
Kakashi i Zabuza
spoglądali na to z szacunkiem, bo mimo wszystko była to wioska ninja, taka sama
jak inne i z pewnością świetle strzeżona.
Oczy Shibukiego
wyrażały czystą miłość. To był jego dom, który jako ninja obiecał chronić.
Dopiero po
chwili cała grupa zauważyła, że jest dziwnie cicho. Spojrzeli wszyscy na
Naruto, którego twarz nie wyrażała nic. Była kompletnie wyprana z emocji, a
puste spojrzenie utkwione w wielkim drzewie.
– Sempai? –
spytała troskliwie Haruno i chciała dotknąć przyjaciela, ale on jakby nagle
otrzeźwiał, a jego twarz rozpromieniła się.
– Nie miałem
pojęcia, że świat może rodzić tak piękne rzeczy – wyszeptał – Nawet w
najgłębszych snach... Moje wyobrażenie Mokusei nie może się równać z tym co
teraz widzę...
Shibuki
uśmiechnął się. Chyba się nie mylił i czerwonowłosy Konoszanin o ramenowym
imieniu Naruto rzeczywiście był taki jak ona.
Machnął na nich
ręką, a oni podążyli za nim. Schodzili krętą drogą po klifach wśród wodospadów,
aż w końcu dostali się do jeziora, które rozciągało się u stóp drzewa. Na
obrzeżach zbiornika wodnego znajdowało się kilka pojedynczych domów oraz małe
pola uprawne. Jak mówił Shibuki, nie mieli tu ich wielu. By wejść do
Taki-gakure no Sato trzeba było wejść przez most, gdyż podobnie jak na
obrzeżach kraju, woda w jeziorze była obłożona tym dziwnym polem siłowym, które
sprawiało, że nie można było się przedostać na drugą stronę. Mizūmi no Kaijū
(Jezioro potworów), tak właśnie zwano to miejsce, przez żyjące w głębinach
monstra odwiecznie chroniące Wioskę Wodospadów. Most był biały, szeroki na
dobre cztery metry z prostą balustradą. Był prosty, ale w pewien sposób
elegancki. Kończył się w miejscu, gdzie zaczynało się drzewo. W potężnym pniu
znajdował się wielki otwór. Po bokach drzewa było więcej takich otworów, które
najwyraźniej służyły mieszkańcom jako wywietrzniki.
Spoglądając w
prawo, dojrzeli jak grupa młodych ninja, w wieku około 18 lat zmierza w stronę
tafli. Wszyscy z nich nosili beżowe uniformy z jakimś napisem na plecach,
jednak z ich perspektywy nie mogli powiedzieć jakim, oraz opaski ninja z
symbolem wioski ukrytego wodospadu. Mieli ze sobą jakieś małe drewniane skrzynki
z nieznaną zawartością. Cała ich grupa usiadła nad wodą. Chwilę dyskutowali po
czym wyjęli z owego kuferka podłużne, szklane naczynia i zaczęli coś majstrować
przy wodzie. Najprawdopodobniej byli z dywizji naukowej i zajmowali się
badaniami i ochroną naturalnej bariery chroniącą Taki-gakure, a przynajmniej
tak wywnioskował Uzumaki.
Cała grupa ninja
z Konohy prowadzona przez Shibukiego skierowała się do środka drzewa przez
największy otwór. Wydawał się on być głównym wejściem. Był w najwyższym punkcie
wysoki nawet na 30 metrów, a u samego spodu, szeroki nawet na 12.
Uzumaki
zmarszczył brwi. Jego zmysł sensora zaczął do niego szeptać odkąd tylko wyszli
z tuneli, ale teraz wręcz krzyczał. Spoglądał wokół siebie, aż w końcu jego
wzrok padł na to czego szukał.
Jinchūriki...
Byli już prawie
u wejścia, gdy usłyszeli długi, przeciągły gwizd. Ich przewodnik spojrzał w
górę, a oni podążyli za jego wzrokiem. Jedynie oczy Naruto od kilku minut
zerkały w tamtą stronę. Na jednej z wypustek w drzewie, gdzieś na wysokości 20
metrów, siedziała ta sama zielonowłosa Takinka. Po chwili zeskoczyła z
wysokości i wylondowała na ziemi z gracją motyla. Nie było żadnego uderzenia.
Dziewczyna wydawała się być lekka jak piórko.
– Shibuki! –
zawołała machając do niego – Już jesteś! Ale ci to długo zajęło! Następnym
razem się pośpiesz! – trajkotała trzynastolatka.
– Fū, prosiłem
ci byś nie przeszkadzała mi w trakcie pracy i nie wybierała się na rubieże! To
niebezpieczne miejsce, nawet dla nas – pouczył ją starszy chłopak. Dziewczyna
skrzywiła się i razem z nimi skierowała się w stronę miasta.
Wchodząc do
środka ujrzeli wielką ogromną salę, która do złudzenia przypominała rynek.
Patrząc w górę nie można było dojrzeć sufitu, a jedynie białawe światło. Na
ścianach znajdowały się schody wchodzące na różne kondygnacje, które
ciągnęły się daleko w górę.
Czwórka geninów Konohy
rozglądała się dookoła zachwycona. Ich senseiowie wydawali się być równie
oczarowani miejscem, ale nie okazywali tego aż tak bardzo. W końcu, jako jōnini,
którzy poznali już wiele krajów, widzieli nie jedno.
Podążając za
Takińczykami wybrali siódme schody z prawej strony od wejścia. Na balustradzie
wyrzeźbione były symbole wioski: wody potężnych wodospadów, fale Zensen’a czy
też potwory rzeczne. Na ścianach natomiast wisiały zwoje z sentencjami shinobi
i kodeksem ninja, którym każdy reprezentant ich fachu musiał się kierować po
skończeniu Akademii. Wchodzili długo, a schody wydawały się nie mieć końca, ale
finalnie ujrzeli finał ich zmagań.
Była to jedna z
wielu kondygnacji, nie za wysoko, nie za nisko. Tam, gdzie zaczynały się
pierwsze wielkie gałęzie drzewa. Nad wejściem znajdowała się tablica z symbolem
shinobi oraz sentencja: Wodospad może być siłą równie niszczącą, co siłą
harmonii, która zmyje z ciebie wszystkie troski.
Dalej rozciągał
się długi korytarz z mnóstwem drzwi. Najprawdopodobniej to tu właśnie zaczynał
się prawdziwy ukryty wodospad. Podłoga była zrobiona ze szkła, które pozwalało
zobaczyć przepływającą pod stopami wodę życia, która nawadniała drzewo od
środka.
Shibuki i owa Fū
szli pierwsi. Nie zatrzymywali się, zmierzając prosto przed siebie. W końcu
cała grupa znalazła się przed... drzwiami? Wejście było dosłownie wodospadem.
Takińczycy przyłożyli dłonie do wody, a po chwili fala rozstąpiła się ukazując
przejście do prywatnych komnat Saikō Ryōsha. Najwyżsi liderowie byli
przywódcami wiosek ninja. Jedynie pięć wielkich nacji zwała swoich Saikō Ryōsha
jako Kage.
Obecnym liderem
Taki był mężczyzna w wieku średnim, jednak z pewnością był jeszcze w pełni sił.
Imieniem jego było Hisen. Z oczu patrzyło mu dobrze, a aura była spokojna,
zbalansowana, wręcz w idealnej harmonii, a jednocześnie miała w sobie siłę.
Można było wręcz scharakteryzować postać lidera Wodospadu w dwóch słowach: przyczajony
tygrys.
– Konichi-wa,
Hisen-sama – przywitał się Shibuki i wykonał pełny, głęboki ukłon. W tym samym
czasie Fū uśmiechnęła się, pomachała ręką w powietrzu.
– Yo, Oyaji!
(Cześć, staruszku) – zawołała śpiewnie dziewczyna.
Konoszanie
spojrzeli na dziewczynę zdziwieni... A przynajmniej 5 z nich, bo Naruto wydawał
się nie przejmować takim zachowaniem wobec władz wioski. Zabuza i Kakashi
wymienili spojrzenia. Chyba w każdej wiosce żył ktoś taki.
Mężczyzna
uśmiechnął się do dziewczyny po czym skierował swój wzrok na Shibukiego.
Pokręcił przez chwilę głową, po czym powiedział:
– Shibuki,
przecież prosiłem cię byś mówił mi tato.
Konoszanie
spojrzeli na chłopaka zaskoczeni. Jego rodowód tłumaczył jedynie sytuacje w
karczmie, jednak to nadal było zaskakujące, że mieli szansę podróżować z synem
wodza wioski.
– Wybacz
Otō-sama, ale to dyshonor! – powiedział chłopak, a następnie wskazał na ich
gości – Otō-sama, oto Konoszanie, którzy zmierzają do Kraju Ziemi.
Cała grupa
wyjęła z połów ubrań dowody identyfikacyjne z pieczęciom Hokage. Wszystkie były
ładnie zalaminowane by się nie zniszczyć. Dodatkowo Kakashi wyciągnął zwój z
pozwoleniem na przekraczanie granic oraz prywatnym listem Hokage do Lidera
Taki.
Po około kwadransie zostali odprawieni i wysłani do kwater dla nich wyznaczonych.
Wychodząc minęli mężczyznę w stroju jōnina Taki i szpiczastych, czarnych,
pół-długich włosach. Za sobą usłyszeli wesoły głos Shibukiego, który zwrócił
się do mężczyzny: Suien-sensei. Również Saikō Ryōsha wydawał się być
zadowolony. Jedynie Fū umilkła, a po kilku sekundach wyszła zaraz za
Konoszanami usprawiedliwiając się czymś co miało związek z hodowlą owadów.
Chwilę później
dogoniła ich.
– Dzień dobry
ponownie – przywitała się – Jestem Fū, Kōsai Fū, genin Taki.
Zabuza skrzywił
się. Nie lubił nadmiernej uwagi, ale czuł, że w pobliżu drużyny siódmej, a w
szczególności pewnego czerwonowłosego genina nie będzie to możliwe.
Kakashi
natomiast uśmiechnął się pod maską.
– Witaj Fū-chan.
Jestem Hatake Kakashi, to moja drużyna – powiedział wskazując na swoich
podopiecznych, a po chwili skierował dłoń w stronę ex-Kirińczyków – A to Zabuza
i Haku, nasi towarzysze i przyjaciele.
Sakura ukłoniła
się i uśmiechnęła do dziewczyny.
– Miło mi cię
poznać Fū-san. Jestem Sakura, ten czarnowłosy co się nie bardzo uśmiecha to
Sasuke-kun, a rudy co się ekscytuje wszystkim na około to Naruto-sempai.
– Sempai? –
zdziwiła się dziewczyna – A byłam pewna, że jesteście w tym samym wieku.
– Bo jesteśmy –
przytaknął Sasuke – Ale sempai to trochę inny rodzaj człowieka. On nie musi być
od nas starszy by być naszym sempaiem.
W tym samym
czasie Naruto przestał ekscytować się egzotyzmem Taki i spojrzał na dziewczynę.
– Fū-chan, czy
mogła byś nas oprowadzić? Jesteś lokalna, więc pewnie znasz wiele wspaniałych
miejsc.
– Naruto –
syknął Kakashi – Nie powinieneś prosić ludzi o coś takiego. Już nie wspominając
o to, że jutro z rana ruszamy!
– Ale Nii-san –
jęknął chłopak – Druga taka szansa może się trafić za kilka lat.
– Un un! –
przytaknęła dziewczyna, która była rozpromieniona, że ktoś chciał przebywać w
jej towarzystwie – Ja z chęciom wam wszystko pokażę! Chodź, Naruto-kun,
Minna-san! – złapała rudego i różowowłosą za rękę i pociągnęła w boczny
korytarz.
Sasuke
westchnął.
– Pójdę ich
przypilnować – mruknął pod nosem. W końcu to on wyciągał ich ze wszystkich
kłopotów. Jak wtedy, gdy wpadli całą grupą do gniazda pająków olbrzymów w lesie
śmierci podczas ich „niewinnej” wycieczki. Pokręcił głową i ruszył za nimi.
Haku również do
niego dołączył, chodź on myślał tylko o tym co może zobaczyć.
Po chwili cała
piątka była już razem i przemierzała
korytarze w 5 dzielnicy ninja Taki-gakure. Mijali wtedy kampus, gdzie młodzi
ninja często spotykali się by zjeść i porozmawiać. Z wejścia do jadalni
wychodziło kilku geninów. Było ich sześciu. Sześciu chłopaków przeciętnego
wzrostu trzynastolatków i dwie dziewczyny, jedna dość niska grubawa i druga:
wysoka, ale chuda. Gdy tylko ich ujrzeli, zatrzymali się, a ich „lider”
(czytaj: najwyższy chłopak idący na przedzie z pewnym siebie uśmieszkiem)
podstawił Fū nogę. Dziewczyna, która aktualnie rozmawiała z Konoszanami, nawet
nie spostrzegła grupy wrednych geninów i runęła jak kłoda na ziemię.
– Itai... – jęknęła
gdy uderzyła o twarde deski.
– Oh, jaka
szkoda – zaśmiał się chłopak, który podstawił jej nogę – Ciamajda znowu się
przewróciła!
Pozostali
zaśmiali się, jakby właśnie wykręcili naprawdę niezły numer. Dziewczyny
zahihotały, chyba zauroczone chłopakiem.
– Dobrze
powiedziane Minoru-kun! – zawołała jedna z nich.
– Nic ci nie jest,
Fū-san? – spytała Sakura podając jej rękę. Obolała Takinka wstała ocierając
posiniaczone miejsca. Naruto spojrzał gniewnie na geninów Wodospadu.
– Ej, o co wam
chodzi, co?
– Konoszanie,
co? – zdziwił się owy Minoru – Cóż nieważne skąd pochodzicie. Bardziej mnie
zastanawia co robicie z taką... Jōrogumo* jak ona, co?
– Co proszę? –
zdziwił się Naruto, któremu bardzo nie podobało się jak dzieciaki z Taki
traktowały Fū.
– Ta mała,
brzydka k*rwa to demon, nie powinniście się zadawać z takim... czymś – zaśmiała
się grubsza dziewczyna, a po chwili dodała spoglądając na Sasuke – Szczególnie
ty, ikemen-kun*
Sasuke skrzywił
się. Już chciał coś powiedzieć, tak by wszyscy z nich zrozumieli, że może im
skopać tyłki, jak się nie odczepią, ale nie zdążył. Fū poczuła jak gorzkie łzy
spływają jej po policzkach.
– Oh, co to? Czyżby
brzydki pajączek płakał – zaszydziła chuda dziewczyna. Zielonowłosa Takinka
pociągnęła nosem i pobiegła gdzieś przed siebie.
Grupa geninów
zaczęła się podle śmiać z dziewczyny, ale przestali, gdy poczuli coś za
plecami. Spojrzeli za siebie, by ujrzeć demona z koszmarów. Czerwone włosy
wydawały się być językami ognia piekielnego, zęby wyglądały jak najostrzejsze
noże, a oczy gałkami potwora z najgłębszych głębin Zensen’a.
Cała szóstka
zrobiła się biała jak ściana, a po chwili ich nie było.
Gdy Naruto się
uspokoił Sasuke postanowił się odezwać.
– To co robimy?
– spytał.
Naruto zamyślił
się przez chwilę aż w końcu powiedział.
– Wy wracajcie
do kwater, ja ją znajdę – oznajmił i nim zdążyli cokolwiek powiedzieć zniknął
za najbliższym zakrętem.
Znalazł ją
szybko. Siedziała na wysokich gałęziach drzew. Obok znajdowała się duża huba,
w środku której znajdował się miniaturowy domek, który najpewniej należał do
dziewczyny. Ostatnie promienie słońca lizały jeszcze gałęzie oświetlając drżące
ciało dziewczyny.
Naruto przysiadł
się obok i położył dłoń na jej ramieniu. Dziewczyna w pierwszej chwili
spojrzała na niego zaskoczona, a po chwili rozpłakała się jeszcze bardziej i
przytuliła się do rudego. On gładził ją delikatnie po głowie pozwalając się
wypłakać. Gdy szloch ustał, myślał, że dziewczyna usnęła, ale po chwili Fū
odetchnęła głęboko i spojrzała na niego z uśmiechem.
– Dziękuję,
Naruto-kun.
On tylko się
uśmiechnął.
– Ależ proszę,
Fū-chan – spojrzał przed siebie by po raz kolejny by znów podziwiać ten
wspaniały krajobraz. Podziwiali masywy górskie, z których spływały tysiące
wodospadów Zensen’u. Daleko na horyzoncie rysowały się ośnieżone szczyty
najwyższych gór okolicy, które dawały początek Krajowi Żelaza. Słońce zniknęło
już, ale niebo nadal nosiło znamiona zachodu, barwiąc chmury tysiącami odcieni
różu i fioletu.
– Piękne –
powiedział cicho – Mieszkasz we wspaniałym miejscu, Fū-chan.
– Mówisz? –
zamyśliła się, a po chwili powiedziała – Ale wiesz co? Znam coś jeszcze piękniejszego
– zaśmiała się i pociągnęła go za sobą. Jej oczy śmieciły się jak małe
żaróweczki... jak świetliki.
Przechodzili
między gałęziami, aż wreszcie znaleźli się na jednej z największych. Znajdowało
się tam mnówstwo owadzich domków. Małych i dużych.
– Gdzie
jesteśmy? – spytał Uzumaki, a zielonowłosa uśmiechnęła się zagatkowo.
– Zaraz
zobaczysz – zaśmiała się cicho. Podeszła do lampy i otworzyła. Z kieszeni w
tunice wyjęła mały kryształ i przesłała do niego odrobinę chakry, a zaczął
świecić białawym światłem. Włożyła kamień do środka lampy, a nagle wszystkie pozostałe
latarenki zalśniły kolorowymi światłami.
Dziewczyna
uśmiechnęła się do Uzumakiego szeroko, ale w jakiś sposób zagadkowo. Spojrzała
pewnie na domki dla owadów i wydała z siebie dziwny niski odgłos.
Uzumaki nie mógł
uwierzyć własnym oczom. Z domków dla owadów wyleciało tysiące owadów.
Świetliki, pszczoły, żuki, motyle i wiele wiele innych.
– I co o tym
myślisz? – spytała pewnie, jakby wiedziała, że mu się to spodoba.
– To... to
jest...
– Brak słów,
prawda? – zaśmiała się.
Nawet nie
zauważyli jak długo siedzieli, mijały sekundy, minuty i godziny, aż w końcu
czuli jak bierze ich senność. Kryształ już prawie blednął, a owady wracały do
swoich domków. Jinchūriki Kyūbiego i Shichibiego siedzieli na jednej z gałęzi.
Oparci o siebie, ich oczy kleiły się nie miłosiernie. Już prawie bóg snu Baku
pozwolił im zasnąć, gdy nagle usłyszeli szelest. Naruto zbudził się od razu.
Przebywanie na terenie obcej mu wioski wpłynęło poważnie na jego czujność. Fū
wstała zaraz za nim. Mając głowę na jego ramieniu prawie nie upadła i jedynie
jej wrodzona gracja pozwoliła jej by utrzymać się na gałęzi.
Szelesty stały
się jeszcze głośniejsze. Oboje spojrzeli w stronę odgłosu. Kilka konarów dalej
znajdowała się duża grupa ninja. Składała się z około 15 osób. Jednym z nich
był mężczyzna, którego Naruto już widział. Minął go wychodząc z gabinetu lidera
Taki. Jak mu tam było? Suien, tak? Obok niego stała piękna kobieta o
brązowawych włosach.
– Hisame-sensei?
– zdziwiła się siedząca obok niego Takinka – Co ona tu robi?
– Znasz ją? –
spytał rudy nadal przyglądając się ninja.
– Tak, to moja jōnin
sensei. Nie przyjemna babka – odparła mu również spoglądając na grupę, której
nie powinno być w tym miejscu o tej godzinie. Jakiekolwiek spotkania odbywały
się w specjalnych salach na terenie 3 dzielnicy ninja w centrum Taki-gakure.
– Ale dwóch
pozostałych nie znam – szepnęła znów do niego. Jeden był wysokim, napakowanym
mężczyzną o niebieskawych włosach, a drugi zamaskowany chuderlawy, ale w jego
postawie widać było siłę.
– Nic dziwnego –
odparł jej rudy – To ninja z Ame.
Po chwili do
grupy dołączył również Minoru. Chłopak wydawał się być zestresowany. Ciągle
przeskakiwał z nogi na nogę i rozglądał się to z jednego to na drugiego ninja
Deszczu. Spojrzał na jedyną obecną kobietę.
–
Hisame-sensei... czy to... czy my na pewno...
– Przymknij się
Minoru – syknęła kobieta – Masz tylko pilnować by nikt niczego nie odkrył i ta
głupia mała demonica została nam dostarczona związana. Jeśli ją zdobędziemy
odpowiedni ludzie odpowiednio dużo nam dostarczą.
– Ale... ja...
– A może chcesz
do niej dołączyć, co Minoru-kun – zaśmiał się Suien.
Chłopak umilkł i
tylko kiwnął głową. Suien uśmiechnął się, jakby był pewny, że cokolwiek co
planuje uda się w stu procentach.
– Rozpoczynamy
operację Bohater – zarządził, a po chwili zniknęli w Shunshinie. Jedynie Minoru
został sam i nie wyglądał dobrze.
Naruto spojrzał
na Fū.
– Wiesz o co
może im chodzić? – spytał ją.
– Bohater... –
szepnęła dziewczyna – Oni chcą ukraść Wodę Bohaterów – szepnęła do niego.
– Co to takiego?
– spytał chłopak, bo nigdy wcześniej o niej nie słyszał, a uwierzcie, on wiedział
już wiele.
– To sekretna
broń Taki. Jednak użycie jej kosztuje życie. Wypicie jej skutkuje nawet 10
krotnym zwiększeniem chakry.
– To... to
potworna broń – szepnął już wiedząc czym może skutkować wypicie owej wody.
Spojrzał na nadal przerażonego Minoru – Musimy z nim porozmawiać – zdecydował.
Fū zatrzymała
się gwałtownie. Znieruchomiała ze strachu.
– Co?
– To co
słyszałaś. Jeśli nie dowiemy się co dokładnie planują, to możemy im
przeszkodzić.
– Nie mogę – pisnęła.
Naruto spojrzał
na nią zawiedziony, a jednocześnie rozumiejąc ją na wylot.
– W takim razie
leć do pana Hisena.
– Oyaji? –
zdziwiła się.
– Tak, lider
wioski musi się o tym dowiedzieć! Leć i użyj tych swoich przeklętych skrzydeł.
Dziewczyna spojrzała
na niego, a po chwili z jej pleców wyrosła para przezroczystych kolorowych
skrzydeł, a po chwili wyleciała z zarośli.
Minoru
natychmiast spojrzał w stronę gałęzi, ale nikogo tam nie dojrzał.
– Kogo szukasz? –
spytał głos tuż za nim.
Chłopak
natychmiast spojrzał za siebie, ale ponownie nikogo nie zobaczył.
– Tu jestem –
usłyszał po prawej stronie.
Na gałęzi drzewa
siedział ten sam Konoszanin, którego spotkał kilka godzin temu.
– Co tu robisz
ty Enenra*! – przeklął.
Naruto spojrzał
na niego groźnie. To słowo było używane przez wojny i symbolizowało to co się
stanie z Konohą jeśli Kraj Ognia kiedykolwiek przegra. Wola ognia wyparuje.
– Popiół?
Grozisz mi? – syknął.
Minoru skoczył
na niego z kunaiem, ale nagle z ciała Uzumakiego wytrysnęły łańcuchy, które
przygwoździły chłopaka do ziemi.
Rudy stanął
jedną nogą na jego klatce piersiowej.
– A teraz mów.
Co kombinuje Suien.
Minoru
sparaliżował strach, a po chwili wyjąkał.
– Ja nie... ja
wcale... to nie był...
– Dobrze o tym
wiem, ale to nie ważne. Lepiej mów, bo powinieneś wiedzieć co cię czeka jeśli
nie powiesz.
Chwilę później
dwóch chłopaków biegło w stronę sekretnej komnaty, gdzie znajdowała się Woda
Bohaterów.
W tym samym
czasie pewna zielonowłosa Takinka wleciała prosto do prywatnej sypialni lidera
Ukrytego Wodospadu.
– Oya... To
znaczy Hisen-sama – spojrzała na mężczyznę, który dopiero co wybudził się ze
snu, jednak był już gotowy do walki. Był ninja z doświadczeniem. Do sali wpadł
Shibuki z obnażoną kataną.
– Otō-sama! –
krzyknął, ale gdy zobaczył dziewczynę obniżył gardę – Fū?
– Mamy kłopoty,
Hisen-sama, Shibuki-sama.
*Kakashi
dosłownie znaczy strach na wróble.
*Sweatdrop – nie
mam pojęcia jak to przetłumaczyć na polski. To jak z facepalmem. Nie tłumaczę.
Jest to używane wtedy, gdy na głowie postaci w mangach, animach, kreskówkach i
im podobnych pojawia się taka kropla. Nie umiem nawet nazwać emocji jaką się
wtedy odczuwa... to po prostu sweatdrop. Mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi
L
*Suijin – bóstwo
wody w folklorze japońskim.
* Tak tylko
mówię, ale zanim Tobiś nie powiedział 5 kage o Jūbim, 10-ogoniasty był bardziej
legendą. Wierzono, że M6Ś walczył z naszymi ulubionymi 9 Bijū, tak więc puki nie
poznają prawdy, będę tak pisać, bo tak jest sensownie, okey. Naruto może i jest
mądry, ale to nie znaczy, że wszystko może wydedukować.
*Chakropływ –
styl pływania wykorzystujący chakrę. Nogami macha się jak do kraula, a ręce
ułożone są wzdłuż ciała, by pomóc w nadaniu bardziej opływowego kształtu. O ile
przeciętna szybkość pływu ninja wynosi 5 km/h (w przypadku ninja z wodnych
naji: Kiri, Taki, Ame i Kawa nawet 7,5 km/h), tak chakropływ potrafi zwiększyć
szybkość nawet do 20km/h. Ninja z wodnych nacji, jako świetni pływacy oraz
najczęściej wykorzystujący tej styl shinobi potrafią nawet zwiększyć tą
prędkość do 30 km/h. Jak coś to to wymyśliłam xD
*Kamienie
Suitonowe – zostanie wytłumaczone później w opowiadaniu.
*Kakurezato –
dos. Ukryta wioska.
*Jōrogumo –
kobieta-pająk w mitologii japońskiej, a jako, że Siedmioogoniasty to owad,
pomyślałam, że to pasuje. Oczywiście jest to używane obraźliwe.
*ikemen – czyli
w slangu japońskim bardzo przystojny chłopak.
*Enenra – Duch
zrobiony z dymu i popiołu.
Mój mózg... tak cholerna dokładność jest boska!
OdpowiedzUsuńWreszcie nowy rozdział :D ajm soł hepi :P
OdpowiedzUsuńJa: Jak zawsze genialnie! Przez ciebie zawszę czuję że mój blog jest o poziom niższy niż zakładałem...
OdpowiedzUsuńNaru: Ty i twoje niedowartościowanie... Chociaż przyznaję że Narya-san rzeczywiście piszę genialnie, chociaż...
Fu: Od momentu w którym się pojawiłam było znacznie więcej błędów ortograficznych... Czy to jakaś aluzja!? (patrzy morderczym wzrokiem)
Menma: Spoko, pewnie pisała po kilku głębszych albo późną nocą... Autor też tak ma.
Ja: Ta, tylko odejmij te "kilka głębszych" - wiesz że nie piję wódki.
Menma: Tak, wiem. Co do przelicznika Ryo... Zaprosiłem dziś eksperta w tej sprawie. Kakuzu-san!
Kakuzu: Hai! A więc oryginalnie 10000 ryo = prawie 3000 zł. A najskuteczniejszy przelicznik to:
1 ryo = 10 yenów
Potwierdzone przez samego Kishimoto! (krzyczy wypychany z pokoju przez Fuu)
Fuu: Hai ,hai... Spadaj morderco! (nawiązuje do fillerów z sobą)
Ja: No, to ja liczę że za jakiś czas jak w stawię rozdział to się zrewanżujesz i też napiszesz komentarz po przeczytaniu (ja rozumiem że matury, ale jak w wakacje nie nadrobisz to jesteś trup)... I jeszcze jedno...
JAKIM CUDEM OSOBA KTÓRA WYMYŚLIŁA I NAPISAŁA TAK LOGICZNĄ HISTORIĘ NIE WIE ŻE CIASTO JEST KŁAMSTWEM!? Przecież to oczywista oczywistość. Ciasto może zakończyć twoje życie, może cie złamać... Może cię zniszczyć!!!
Naru: A i tak co roku nie potrafisz się oprzeć sernikowi i makowcowi, prawda?
Ja: URUSAI!!!!!!! Eh... Życzę weny...
Sayo.
Pisz na swoim blogu a nie ty leniu
Usuńps. Sweatdrop - dosł. kropla potu ;)
OdpowiedzUsuńRozdział :o ROZDZIAŁ :D
OdpowiedzUsuńŚwietny, fajny, niesamowity, epicki i logiczny rozdział :D
Bardzo mi się podobały te opisy, dosłownie wszystko mogłem sobie wyobrazić T_T i to było takie piękne ... choć przy niektórych wywodach rudzielca zaczynała boleć mnie głowa ! o_o
Btw. Naruto ... Fuu ... Naruto ... Fuu ... awwwwwww kocham cię ^^" brakowało mi tak dobrze i fajnie napisanej sceny z nimi ... uwielbiam ten parring ^^
No nic, no zostałem przegłosowany ;-; no trudno T_T
Ponadto to co tworzysz, a mianowicie chodzi mi tu o legendy, historie, wiedze oraz teorie ... to jest naprawdę kozackie :D
Życzę szcześliwego nowego roku tak btw :P Zdania matury (też mi tego życz >.< też mam mature ... to jest takie straszneeeeeee ueeeee ;___; ) jak najwięcej procent z matury ^^ oraz weny i CZASU na pisanie :D
O kryształach gadanie naruto to liceum-studia-technikum z fizyki (chyba to na studia to by być fizykiem reszta rozszerzenie z fizyki
UsuńMiałem z bani po tym gadaniu sięczkę albo Czarnobyl
UsuńPisz też na blogu spadając w otchłan
OdpowiedzUsuńMuszę się przyznać że postawiłem już na tym blogu kropke
OdpowiedzUsuńA tu proszę wejscie smoka jak się patrzy
Ocena 10/10
Ps:nic dodać nic ująć
Witam, informuję iż nominowałam Cię do Liebster Blog Award!
OdpowiedzUsuńhttp://naruto-the-kitsune-king.blogspot.com/2016/01/liebster-blog-award.html
Kiedy rozdział? (Patrzy oczami kora że sztuka)
OdpowiedzUsuńWybacz auto korekta miało być Kiedy rozdział? (patrzy oczami kota ze szreka)
OdpowiedzUsuńJest naprawdę wspaniałe! <3
OdpowiedzUsuń.."Uzumaki podał po jednej kartce dla pozostałej dwójki geninów z Team 7. Trójka przyłożyła skrawek papieru do ciała i aktywowała pieczęcie, a po chwili koda (niepowinno być woda?)wsiąkła w papier, a malutkie kamyczki wyblakły.
OdpowiedzUsuń– Niezła rzecz, Uzumaki – przyznał Zabuza."..
Gdzie jest notka!!!!Gdzie jest notka!!!!Chcemy notki!!!Chcemy notki!!!
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńautorko postanowiłam coś tutaj skrobnąć, bo jak widać mam zaległości nie wiem niestety kiedy je nadgonię na pewno nie do końca marca.... ale postanowiłam się odezwać, że wciąż pamiętam o tym opowiadaniu.... ach i zapomniałam wystrój bloga bardzo mi się podoba
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Wchodzi, rozgląda się, wychodzi.
OdpowiedzUsuńWchodzi znowu, rozgląda się, wzdycha, wychodzi.
Wchodzi po raz kolejny, rozgląda się, wzdycha. I pyta: Autorko kochana, prawie pół roku mineło. Gdzie kolejnej notce się zniknęło?
Nic tu nie ma.Autorka o tym blogu zapomniała.
OdpowiedzUsuńNic już tu nie będzie tak samo jak na blogu demon o twarzy anioła
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńprzegrał, nie mogę w to uwierzyć, ale może za drugim razem to on wygra, o matko ta tokańczyka bezcenna , czyżby Naruto przypominał mu Fuu...
proszę, proszę na chcę kolejny rozdział...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Blog Jest martwy!
OdpowiedzUsuńTak oto mija rok od ostatniej notki. Szkoda, uwielbiałam i nadal uwielbiam to opowiadanie. Mam nadzieję, że mimo wszystko blog jeszcze zmartwychwstanie. A do autorki mam proźbę. Jak masz zamiar porzucić ten blog na stałe to napisz o tym notkę a nie zachowujesz się jak tchórz. Może jest ci tak łatwiej Ale to nie sprawiedliwe wobec czytelników.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Witam,
OdpowiedzUsuńautorko, autorko odezwij się proszę, zaglądam tutaj w nadziei, że pojawi się nowy rozdział...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
[*]
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja tu nadal zaglądam z głupią nadzieją, że może jednak jakąś notką się pojawi?
OdpowiedzUsuńBłagam!!!! Niech autorka wróci!!!!
Ja chce nowy rozdział...T^T
Podzielam twoje zdanie
UsuńPodzielam twoje zdanie
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńautorko, proszę proszę dokończ opowiadania, one są niesamowite po prostu.... tęsknię... chociaż się odezwij, daj znak życia....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Autorko dajże kurwa jakiś znak życia
OdpowiedzUsuńPierdole to [*]Tu już raczej nic się kurwa nie pojawi
OdpowiedzUsuńStukneły już 2 lata A ja dalej raz na dłuższy czas tu zaglądam :/ co ze mną nie tak?
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńautorko przybywam do Ciebie z zapytaniem, co z blogiem / opowiadaniem, pamiętasz jeszcze o nim? ja bardzo chciałabym przeczytać ciąg dalszy... ciągle wracam do Twoich opowiadań...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
[*] _____ [*]
OdpowiedzUsuńTo już koniec. A jednak go porzuciłaś a pisałaś , że tego nie zrobisz. Szkoda bo opowiadanie zapowiadało się świetnie.
OdpowiedzUsuńKurde. Mogłabyś dać choć notke o tym że żyjesz i że nie porzucasz bloga lub na odwrót. Wole jusz byś powiedziała że to koniec niż nic nie mówiła.
OdpowiedzUsuńChoć dalej mam nadzieje że pamiętasz bo widziałam blogi z 3 letnimi przerwami po których autor wracał choć na chwile i dodał pare rozdziałów.
Robie ostatnio spam, ale nie moglam sie powstrzymać. Stukneły 3 lata xd
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńkochana ja tak z pytaniem czy jeszcze wrócisz do nas z historią...
życzę wszystkiego najlepszego w Nowym Roku i mnóstwa weny, chęci i czasu...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Ciągle pamiętam o tym blogu.
OdpowiedzUsuńA ty autorko ?
Będzie kontynuacja?? Bardzo proszę o odpowiedź
OdpowiedzUsuńJa tu dalej zaglądam xp daj przynajmniej znać że żyjesz
OdpowiedzUsuńBędą jeszcze rozdziały? Bo to najlepsze opowiadanie jakie czytałam o naruto, A przeczytałam naprawdę wiele.
OdpowiedzUsuń5 lat stukneło xp
OdpowiedzUsuńHejka,
OdpowiedzUsuńkochana, kochana gdzie jesteś? proszę chociaż się odezwij... ja bardzo tęsknię... a to już tyle czasu minęło...
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku...
weny, pomysłów życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
7 lat... Kurde dziecko urodzone w dniu ostatniego update poszło by już zaraz do szkoły xd
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńdroga autorko, ja tak tutaj od czasu do czasu zaglądam w nadzieji na kontynuację, bo tęsknię...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Ale ten czas zapiernicza...
OdpowiedzUsuńTyle latek a tu nadal cisza :'(
Wiem, że złudnie, ale nadal co jakiś czas zaglądam tu z nadzieją na nowy rozdział
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego wszystkim w 2023r.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńkochana już tak dużo czasu upłynęło a tutaj nic nawet jednej małej informacji... a tak fajnie się zapowiadało to opowiadanie...
proszę choć daj znak że żyjesz...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńopowiadanie jest świetne, bardzo bardzo mi się podoba... szkoda, że już nie piszesz...ale może jednak kiedyś powrócisz tutaj...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńopowiadanie jest fantastyczne, wielka szkoda, że już nie piszesz, ale może kiedyś wrócisz jeszcze tutaj...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Kaśka